3 czerwca 2010

Bruno Schulz: Nowy lepszy człowiek (S.P. Records, 2010)


Najnowsze, trzecie już wydawnictwo kieleckiej formacji, jest powszechnie dostępne w sklepach muzycznych. Ma duże wsparcie Radia Euro i chwytliwego singla. Bruno Schulz zostali nawet zespołem tygodnia na Myspace’ie, który przyrównał ich do – uwaga, uwaga – samego Joy Division. Dlaczego więc nie mam zamiaru w tej recenzji zachwycać się Nowym lepszym człowiekiem? Powód jest dość banalny. Mam niestety nieodparte wrażenie, że to kolejny wyrób muchopodobny.

Żeby była jasność – jako rodowity poznaniak nie mam nic przeciwko Michałowi Wiraszko i spółce. Niepokoi mnie jednak, kiedy kolejne polskie zespoły zaczynają się upodabniać do tej grupy. A naśladownictwo idzie czasem zdecydowanie za daleko.

Nowy lepszy człowiek zaczyna się całkiem nieźle. Chcę patrzeć na ciebie ma dobrą linię perkusyjną, melodyjne riffy i wpadające w ucho elektroniczne motywy. Utwór zdecydowanie prze do przodu, a noga sama zaczyna podskakiwać wybijając rytm. Co z tego jednak, skoro Wojtek Czyszczoń gra na bębnach niczym Szymon Waliszewski, a Karol Stolarek to jota w jotę Wiraszko. Chciałbym, ale nie potrafię się uwolnić od kipiących wręcz analogiami do Much skojarzeń. Wszystkie następne utwory to całkiem porządne kawałki. Energetyczne, melodyjne, można by wręcz powiedzieć „skoczne”. Ale każdy z nich brzmi podobnie i Ameryki nie odkrywa. Może mają inne intro, odmienną konstrukcję – ale dla mnie to wciąż za mało. No i te teksty, jeszcze bardziej utwierdzające mnie w potrzebie ciągłego porównywania Much i Bruno Schulza.

Weźmy takie Zostaw: Podaj mi rękę posmarowaną kremem/ Podłącz mnie do siebie i/ Nie myśl o tym że/ Nie pasują wejścia. Albo: Moje serce nie jest tarczą do rzucania lotkami/ Z niedozwolonej odległości nigdy nie trafisz (Laura). Słowa niby opisujące rzeczywistość i uczucia, ale dość infantylne, przywołujące na myśl właśnie Muchy albo co poniektóre piosenki Happysad. Zresztą, posłuchajcie sami Elektrycznego zająca i odpowiedzcie sobie na pytanie: ile Much w Schulzu lata? Moim zdaniem całkiem pokaźna chmara.

Kolejnych utworów słuchałem z coraz większym dystansem. I kiedy wydawało mi się, że nic już się nie zmieni, pojawił się Czarny kwadrat. Wciągnął mnie między swoje cztery boki, porozbijał po kątach prostych, przenicował na wskroś przekątnymi i wyrzucił do rzeczywistości w zupełnie innym stanie. To utwór zdecydowanie inny niż cała reszta – i o przynajmniej dwie klasy lepszy i ciekawszy. Fortepianowe, tęskne intro przywołujące ballady Chrisa Martina, świetny elektroniczny beat i odpowiednia dawka pogłosu tworzą niesamowity klimat. Karol też śpiewa jakoś inaczej. Człowiek wpada w jakieś dziwne odrętwienie i smagany końcowym wiatrem chce więcej. Ale to już niestety koniec.

Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, które wcielenie Bruno Schulza wolicie. Jestem przekonany, że patron zespołu zdecydowanie łatwiej utożsamiłby się z Czarnym kwadratem niż całą resztą Nowego lepszego człowieka. Bo to z pewnością płyta dobra, tylko nie wnosi właściwie nic nowego. [jaszko]

Elektryczny zając:



Strona zespołu: http://www.brunoschulz.of.pl/

Przeczytaj też Bruno Schulz: Europa Wschodnia, Bruno Schulz: Ekspresje depresje euforie

4 komentarze:

  1. o nie nie widocznie to nie był doby czas na napisanie tej recenzji bo to jest bardzo dobra płyta..
    to prawda ja też miałem tekstowe porównania do much ale tego nie da się uniknąć komuś kto jest w miarę osłuchany z polska sceną nz
    numery bruno mają o wiele lepsze teksty niż muchy, dlaczego ? bo przynajmniej można zrozumieć o co w nich chodzi, o czym jest dana piosenka a przy tym muzycznie to muchy są w czarnej dupie popowego dupowatego indie i to jest słabe, brakuje im numerów z pałerem, pazurem - po drugiej stronie jest właśnie bruno i np szybki świat to jest hicior, że szok!!! rozpierdala w nim wszystko nie ma się do czego przyczepić ale tak już jest, że niektóre kapele zostaną docenione po a nie jak hajpowane muchy w trakcie, za bardzo na to nie zasługując - bo dla mnie nie wiem jak dla was ale jak wiem, że jestem mega fanem radiohead, blur czy sonicow i się do tego przyznaję to obciachem jest mówić o sobie w kontekście much, bo ich piosenki nie przeżyją nawet samego zespołu, są zbyt płytkie, ja w bruno upatruję coś więcej niż jakiś lans czy coś
    sory, że tak długo napisałem ale ostatnia płyta bruno na prawdę daje radę - dostaje ode mnie piątkę za teksty i muzykę - zgadzam się, że są momenty w których karol s. upodabnia się tekstowo do much i mogę powiedzieć, że są to najgorsze momenty na tej płycie:)
    ale przynajmniej nie ma tam miasta jak huba czy coś co kuje w uszy i sensacyjnie chce zawładnąć jakąś częścią mojego mózgu ale dupa z tego..

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się zgodzić z powyższym komentarzem, Autor za bardzo nie rozróżnia tekstu o płycie od tekstu o zespole. Europa Wschodnia Schulzów to było coś, natomiast ostatnia płyta jest znacznie gorsza. Jest dużo hałasu, brudy i kopa ale.. na Europie było więcej autorskich pomysłów i o wyższej miodności. Dla mnie Bruno Schulz jest bardzo fajnym zespołem, ale obiektywnie patrząc najnowsza płyta nie jest ich największym osiągnięciem. To tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń
  3. recenzja amatorska, zostawmy pisanie dziennikarzom

    OdpowiedzUsuń
  4. plyta jest pierwsza klasa. rzadko wydawane sa plyty gdzie ponad polowa kawalkow jest bardzo dobrych.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni