1 września 2010

Pokrak: Pokrak EP (wyd. własne, 2010)


Tak szczerze - widząc plakat z informacją, że dziś wieczorem w ulubionym klubie gra zespół o takiej nazwie, wybralibyście się na koncert? Ja też nie. Choć później plułbym sobie w brodę. Gdyż wszystkie znaki na niebie wskazują, że białostocki Pokrak to stuprocentowy koncertowy rozpierdalacz.

Najprościej byłoby stwierdzić, że Pokrak gra stoner. Korzenne riffy, smak piasku w ustach i queensowy feeling. Zapewne każdy początkujący gitarzysta po chwili ze słuchu odtworzyłby użyte akordy krok po kroku. Doświadczenie jednak wskazuje, że kopiowanie może jest i łatwe, ale wymyślenie prostego, kopiącego w krocze riffu udaje się tylko nielicznym.

Na dzień dobry chłopaki atakują kawałkiem Sign of Love. Słychać Kuyss? Słuchać. Czuć powinowactwo z rodzimym Elvis DeLuxe? Oczywiście! Zespół grzeje mocno i prosto do przodu bez zakrętów. Zwraca uwagę wokal Darka. Facet ma sympatyczną, jasną barwę głosu, nieco chłopięcą, którą ze swadą zaprzęga do wyśpiewania całkiem przebojowej melodii. Jak przystało na stonerowy killer - song musi skończyć się potężną dawką hałasu. Muzykom przychodzi to bez trudu. Wplatają dodatkowy, równie prosty motyw, który powoduje rytmiczne skręty głowy. Na podobnej zasadzie zbudowany jest Cold. Znów majstrują dołujący, przyczajony temat główny dodatkowo ozdobiony klimatycznymi klawiszami. I jakby od niechcenia atakują słuchacza ultramelodyjnym refrenem i końcową furią, która zmusza do czołgania się od ściany do ściany. Ale żeby nie było zbyt fajnie - takie Skin mocno mnie irytuje. Dlatego, że więcej obiecuje niż daje. Zespół potrafi wytworzyć nerwowy klimat, już wydaje się, że za chwilę kawałek wybuchnie pełnym furii hałasem, ale niestety skręca w nijaką stroną. Szept i pojedyncze uderzenia w struny zupełnie nie spełniają oczekiwań, narosłe emocje nie znajdują ujścia. Tego błędu zespół nie popełnia w Everyone Connected, który odchodzi od stonerowych brzmień. Jest bardziej „indie”. Połamana perkusja znakomicie współgra z rozmarzonymi klawiszami. Metamorfozę przechodzi również głos Darka. Blisko mu tu do... Thoma Yorke’a. Ale i tak najważniejsza jest druga część utworu, w której przechodzą mnie ciarki. Pokręcam gałki głośnika i zanurzam się tonąc w dźwiękach bestialsko mordowanych strun...

Ale nie ma czasu na odpoczynek, gdyż im dalej tym ciekawiej. The Bees Prayer przywołuje na myśl The Bends Radiohead. Utwór oniryczny, pięknie rozstrojony i rozmarzony. Ma jedną wadę, jest stanowczo za krótki. Ostatni w zestawie The Need Of Sacrifice to ukłon w kierunku Smashing Pumpkins z okresu Siamese Dreams. Konstrukcyjnie to rakieta na modłę Silverfuck. Początkowe łojenie płynnie przechodzi w zwiewne zwolnienie, by po chwili znów wybuchnąć nieskrępowaną energią i eksplodować ożywczym łomotem. A Darek ujawnia kolejny niuans swojej ciekawej barwy głosu. W pewnym momencie słyszę wokalistę The Music. Chapeau bas!

Pokrak to takie brzydkie kaczątko. Mimo odpychającej nazwy z głośników sączy się moc. Oby szybko nie wygasła. A najlepiej chłopaków wygonić poza rodzinne miasto. Niech sieją zniszczenie po klubach! [avatar]

Strona zespołu: http://www.myspace.com/pokrak4u

Do pobrania stąd

5 komentarzy:

  1. Rzeczywiście zespół gra bardzo fajnie. może momentami az za bardzo podobnie do QOTSA, a momentami zupełnie od czapy - SKIN... ale jest naprawdę fajnie. Nazwa zespołu zniechęcająca:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nazwa jak nazwa, olać ją. Grają zajebiście, słucham kompletnie inne muzy ale brzmi to super.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafna recenzja, ale generalnie bardzo in plus.
    pityah

    OdpowiedzUsuń
  4. Na myspace zespołu są 2 nowe kawałki, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. NA www.myspace.com/pokrak4u
    nowa EPka. Pierwsze 4 numery.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni