31 października 2012
Tomek Milan: Noise In… Happy Out (wyd. własne, 2012)
W konstelacji Lo-Fi narodziła się nowa gwiazda.
Tomek Milan nie ma nic wspólnego z Mediolanem. Mieszka w Rzeszowie i zajmuje się amatorską produkcją muzyki. Jest członkiem zespołu Toy Machine, który wkrótce ma wydać pierwszą EP-kę, jednak wcześniej udało mu się samodzielnie zmajstrować solowy album, który... co tu dużo gadać, w Polsce nikt do tej pory tak nie grał.
Czystej wody produkcja lo-fi, ale z gatunku tych bardziej wyrafinowanych. Korzystając z wiekowych syntezatorów, gitar i domowym sposobem usprawnionego mikrofonu stworzył dzieło mogące śmiało prężyć muskuły obok albumów jego idoli: Starfucker, Casio Kids, Grandaddy czy wczesnego M83. Piosenki Tomka onieśmielają kompletnością i zamkniętą formą. Tu nie ma miejsca na grymaszenie, że czegoś zabrakło, że można było inaczej. Nie można było i nie ma takiej potrzeby.
Album otwiera zmyłkowa kompozycja – Noise In to próba nawiązania do nieco zapomnianej stylistyki trip-hopu. Jest tu wyraźny beat, ciężki klimat potęgowany przez niepokojącą pracę spogłosowanej gitary i gęste orkiestrowe tło. Dobra, mocna rzecz (sprawdźcie na wysokości 2:12), choć raczej nie reprezentatywna dla całości. Bo reszta jest znacznie lżejsza, popowa wręcz! Te melodie, to zamglone shoegaze’owe brzmienie, wreszcie naprawdę dobrze pasujący, choć czasem ukryty za pogłosami, wokal Tomka. Hey! i Posibilities to przeboje pełną gębą. W pierwszym zniewala mnie charakterystyczna ujadająca gitara i zamglone tło z rozlewającymi się klawiszami. Drugi uwodzi wyjątkowo udaną linią melodyczną i ni to leniwym, ni zbolałym śpiewem. Do tego ten ciepły, kalifornijski sound plus miła dawka noise’u – kapitalne!
To nie jedyne udane piosenki. Podoba mi się utanecznione, pełne elektronicznych zabawek Between Every Sides, klimatyczne, buczące The Day The Earth Stood Still. W niektórych numerach pojawiają się też fascynacje wczesnym shoegaze’m i dream popem, np. w wykonaniu My Bloody Valentine (We Have To Stay Here Together, przepiękne Micro Moves). Wszystkie mają ten rozbrajający wdzięk nieco zabawkowego, oldskulowego brzmienia połączonego ze świetnymi melodiami. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do nadmiaru filmowych cytatów, obecnych w postaci sampli w wielu nagraniach. Naprawdę, muzyka Milana pozbawiona klamerek cudzysłowu broniłaby się równie dobrze.
Jeśli ktoś wam powie, że we wschodniej Polsce nic się ciekawego muzycznie nie dzieje, możecie go z pełną odpowiedzialnością wyśmiać. Dzieje się. Oczy i uszy na wschód! [m]
Strona artysty: http://www.facebook.com/tmusicpage
Płyta do pobrania: kliknij
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
świetne!
OdpowiedzUsuńjazgot którego muzyką za bardzo nazwać się nie da, ale kto co lubi
OdpowiedzUsuńno nie ruszylo mnie co nie znaczy ze zle
OdpowiedzUsuńzajebiste to jest, a jak ktoś tu słyszy jazgot to chyba troce jest przygłuchy.
OdpowiedzUsuńJaram się :)
OdpowiedzUsuń