22 lutego 2013

Faaip de Oiad: One (wyd. własne, 2013)


Dla przypomnienia: tak właśnie została zatytułowana ostatnia, trzynasta kompozycja na Lateralusie Toola. Słowa pochodzą z języka etiopskiego i znaczą Głos Boga. Ten dziwaczny utwór może i nie jest szczytowym osiągnięciem zespołu z Los Angeles, ale zainspirował pewnego grafika z Rudy Śląskiej do nazwania swoich improwizacji tym właśnie tytułem.

To, że młodzi ludzie coraz częściej nagrywają w domowych pieleszach, nikogo właściwie już nie dziwi. Jak pisze sam autor muzyki, Jakub Czyż, do zarejestrowania mini-albumu wystarczyła gitara, program Audacity i tanie mikrofony z Biedronki. Powstało 35 minut materiału zamkniętego w siedmiu utworach. Mnie interesują właściwie cztery z nich, gdyż rzeczy o tytułach Strings, Choir i Voice of God to awangardowe ambientowe etiudy, przeznaczone dla najbardziej zagorzałych fanów tego gatunku i stanowiące niewielki procent całości (6 minut). Reszta albumu to minimalistyczny, monumentalny post rock.

Jakub, mimo że ma do dyspozycji jedynie gitarę elektryczną, potrafi nią oczarować przez wiele minut. Właściwe kompozycje są długie, nawet bardzo. Najdłuższa ma dwanaście minut. I w większości przypadków nie czuć mijającego czasu, gdyż facet umiejętnie rozwija swoje pomysły i podaje je z wyczuciem, nie nudząc i nie epatując tanimi kontrastami. Teoretycznie już w otwierającym albumik Tess odkrywa wszystkie swoje karty. Post rock w wykonaniu Faaip de Oiad to rozedrgane, smoliste, mroczne gitarowe nakładki. Oczywiście wiadomo, że początkowe pojedyncze plumkania w którejś minucie rozwiną się w większy hałas, ale nie o muzyczne zaskoczenia tu chodzi, a bardziej o wprowadzenie w pewien rodzaj transu i katatonii. Jeszcze lepiej wychodzi mu to w Circle, które ociera się o doom i sludge. Jest w tym kawałku i patos, i nerwowość. I swoiste piękno przenikających się dźwięków. W Blue Jakub przyśpiesza partie, podbija motorykę i trzaska wzniosłe riffy. Kawałek dwulicowy - w jednej chwili kąsa zębami wściekłego psa, by nagle podkulić ogon i zamienić się z słodkiego szczeniaka z mokrym noskiem. A słuchacz na przestrzeni tych ośmiu minut jest już wystarczająco zahipnotyzowany mantrowymi dźwiękami, by zwracać na nie uwagę.

Debiut Faaip de Oiad nie przynosi szczególnie oryginalnych rozwiązań. To muzyka typowo użytkowa w specjalnych okolicznościach. Puśćcie sobie One podczas bezsennej, ciemnej nocy. Emocje gwarantowane, choć sen nie przyjdzie łatwiej. Wręcz odwrotnie! [avatar]


Strona artysty: https://www.facebook.com/faaipdeoiadband
Portfolio artysty: http://jakubjonatanczyz.digart.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni