25 lutego 2013
Gallileous: Necrocosmos (Epidemie Records, 2013)
Doom metal z organami Hammonda. Steampunkowy sterowiec na okładce. Polska płyta. Moje uszy wciąż w to nie wierzą...
W Polsce doom metalu nigdy się jakoś specjalnie nie lansowało i nadal jest to gatunek występujący u nas w ilościach śladowych. Te zespoły, które istnieją, a można tu wymienić gdański Medebor czy Neolith z Krosna, nagrywają rzadko, ale powstały jeszcze w latach 90. Do tej grupy należy też Gallileous z Wodzisławia Śląskiego, który podobnie jak Medebor wydał dopiero drugi album. Pierwszego albumu wydanego w 2008 roku (osiemnaście lat po powstaniu grupy!) nie znam, ale najnowszy Necrocosmos to kawał kapitalnej roboty.
Na płycie znalazło się pięć utworów o łącznym czasie około czterdziestu minut. Zespół stara się nawiązywać do brzmienia rocka progresywnego lat 70. oraz eksperymentów ze space rockiem. Muzyka na tym albumie nigdzie się nie śpieszy, jest powolna i nie ma na niej szybkich elementów czy ciężkich czołogowych, chciałoby się powiedzieć, riffów. Całość unosi się w powietrzu niczym sterowiec z okładki, a jednocześnie magicznie wciąga. Wszystko za sprawą fantastycznych dźwięków klawiszy Hammonda, które niemal zdominowały materiał. Gitarowe riffy to surowe, przeciągłe, ale zarazem bardzo melodyjne przejazdy, do tego tłumiona perkusja. Razem ze wspomnianymi klawiszami to iście magiczne przeżycie.
Nie ma tu słabych utworów, ale najbardziej spodobał mi się prawie dziewięciominutowy Fractal Dimension z intrygującym kosmogenicznym tekstem, lżejszy od pozostałych Time Traveler, który przywodził mi na myśl improwizacje koncertowe Weather Report oparte na utworze Mysterious Traveller. Wiem, że to zupełnie inne granie, ale ma muzyka Gallileousa coś z takiego klimatu. A finałowy, niesamowity Cosmic Pilgrims, przypomina trochę twórczość Type O Negative, a nawet (kolejne dziwne skojarzenie) czeską gotycką grupę XIII Stoleti.
Nie jest to album szczególnie ciężki, ale utrzymany w bardzo wciągającej atmosferze, dusznej, przesyconej aurą tajemnicy. Jest przemyślany i pełny, ani jednego zbędnego dźwięku. Ci, którzy znają starszy materiał Gallileousa, nie będą zawiedzeni, zaś ci, którzy podobnie jak ja, dopiero ich poznają, zakochają się z miejsca. Przypuszczam, że to bodaj najciekawsza polska hardrockowa premiera tego roku i to taka, której po prostu wstyd nie znać. [lupus]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/gallileous
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Julia Marcell w niedawno opublikowanym wywiadzie wyznała, że proces powstawania jej najnowszej płyty polegał nie tyle na dodawaniu smaczków...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Opisywany dzisiaj singiel jest efektem działań serwisu megatotal.pl, za pośrednictwem którego fani sponsorują profesjonalną sesję dla swoich...
-
Podobno rezygnują z nagrywania płyt pod szyldem Cool Kids Of Death. Dobrze, że żegnają się z fanami tak udanym albumem. Mają chłopaki jaja....
-
Miałem okazję uczestniczyć w koncercie NAO w Sopocie podczas ich występu obok Tides From Nebula. Nie zachwyciłem się. Niknący i niezrozumia...
-
To nie jest płyta przełomowa. Więcej, operuje w raczej dobrze znanych nam klimatach brzmieniowych. Ale co mnie to obchodzi – tego chce się ...
-
To, co nie do końca udało się Vermones, Sex Architects osiągają bez trudu.
-
Niektórzy artyści na pytanie, dla kogo tworzą swoją muzykę, odpowiadają: dla siebie, robimy to dla siebie. Czasem: dla siebie i naszych fanó...
-
Nie wiem czy fani Pustek zauważyli jakikolwiek kryzys w działalności swojego ulubionego zespołu, ale skoro jego członkowie uznali, że zaczyn...
-
Katowicki festiwal wiele zawdzięcza mediom społecznościowym, zwłaszcza Facebookowi. To właśnie dzięki tej platformie wymiany opinii „w ...

tłumiona perkusja? to dopiero magiczne stwierdzenie, co lupus miał na myśli? bo to określenie ma się nijak do nagrywania perkusji. No i skąd lupus wie, że Ci, którzy znają starszy album nie będą się czuli zawiedzeni skoro sam go nie słuchał? A może nagrali co innego i właśnie Ci, którzy go słuchali będą zawiedzeni? :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW ogóle nie powinienem odpowiadać... czytałeś cokolwiek Lovecrafta? Tam masz dokładnie opisaną jak brzmią "tłumione bębny", a co za tym idzie również tłumiona perkusja - jak spod ziemi, z daleka, mocno osadzone w przestrzeń i odbijające się jakby od pomieszczenia. A druga kwestia niechaj pozostanie już kwestią indywidualną. Pozdrawiam.
Usuń