Drugie tegoroczne spotkanie z cyklu „Inne granie” obfitowało
w ekstremalne doznania. Było piosenkowo, punkowo i kwadratowo. A nawet w romby.
Rolę rozgrzewacza wzięli na siebie debiutanci z tria Laik.
Choć nie całkiem młodzi, bowiem, jak zapewniał prowadzący i organizator cyklu
Marcin Babko, mają na swoim koncie udział w wielu znanych śląskich grupach.
Niestety, nie wymienił żadnej nazwy, więc muszę wierzyć na słowo, bo nie mam
pamięci do twarzy.
Laik zagrał w stylu będącym fuzją surowego bluesa, polskiego
bigbitu i jazzu, z punkowymi wstawkami. Brzmieniowo i pod względem biegłości
instrumentalistów można by ich umieścić gdzieś pomiędzy Udami (ej, o czym
myślicie?) a C4030. Wyraźny puls basu, kontrapunktowa gra gitarzysty, często
łamiący rytm perkusista, zabawa tempami i stylami w obrębie jednego utworu. Do
tego teksty – satyryczne opowiastki o freakach, znachorach, zwykłych ludziach
pracy i miłości do słodyczy. Było wesoło, ale całościowo materiał jako zbyt
zmierzający w kierunku jajcarstwa – nie porywał.
Chwilę potem The Abstinents. Potężna sceniczna energia
frontmana Łukasza Tica, który miotając się po scenie przerobił wszystkie ruchy,
gesty i pozy, jakie kiedykolwiek zostały zaprezentowane podczas koncertów
najbardziej charyzmatycznych wokalistów – łącznie ze wskazywaniem palcem w
sufit (znaczy w okno Pana Boga). Obok niego na pierwszym planie brylował
saksofonista Michał Sosna, którego brawurowa gra wyróżnia Abstynentów z całej
rzeszy „po-prostu-punkowych-kapel”.
Było głośno, z wykopem, szołmeńsko. Zespół zagrał prawie
cały materiał z debiutanckiej „epy” Punk Not Drunk (z wyjątkiem Body Function)
oraz sporo nowych piosenek z nadchodzącego drugiego wydawnictwa, w tym utwór
Dżem, który miał premierę dzień później (czyli dziś). Najlepiej wypadły rzecz
jasna te dobrze znane i ograne numery, jak Djerman rege, 5 przemian czy
przyjęte entuzjastycznie Chiny (to skurwysyny). Na bis tyszanie zagrali
wywołane przez publiczność (która, o dziwo, tym razem dopisała) Nie jest nudno.
Zdecydowanie nie było nudno.
Gwiazdą wieczoru byli jednak (tak przynajmniej twierdził
wokalista The Abstinents) The Kurws, którzy pojawili się w składzie z
klawiszowcem Piotrkiem Zabrodzkim (m.in. Baaba i świeży projekt Pustostany).
Fakt ten mógł nieco skonfundować fanów znających wyłącznie nagrania z kasety
Dziura w getcie z saksofonistą Krzysztofem Tokarskim, jednak nie przeszkodził w
doskonałej zabawie z kwadratową, trójkątną i rombiastą muzyką Kurwsów.
Szaleńcze zmiany tempa, żonglerka stylistyką i brzmieniami,
uśmiechy na twarzach chłopaków – ten występ nie miał prawa się nie podobać.
Niezwykle sympatyczny był już początek koncertu, kiedy to perkusista Dawid
Bargenda poprosił oświetleniowca o włączenie świateł nad publicznością, by
zespół mógł widzieć, dla kogo gra – a tym samym zrezygnował z efektownych
świateł na scenie. Zespół ustawił się blisko krawędzi sceny i przez tę godzinę
w teatralnej sali ChCK zrobiło się przytulnie jak w małym klubie.
Nie pamiętam wszystkich tytułów, zwłaszcza, że grali też
nowe rzeczy. Na pewno byli Giganci jazzu i Koszmar Grimsciego. Zresztą tytuły
nie miały w tym spektaklu większego znaczenia – nie od dziś wiadomo, że Kurwsi
mogą na każdym koncercie zagrać ten sam utwór zupełnie inaczej.
Udany, głośny wieczór w ChCK. Impreza trwa, przychodzi na
nią coraz więcej ludzi. Tylko tak dalej! Widzimy się w Chorzowie w marcu?
Tekst i zdjęcia [m]
Płyta "dziura w getcie" wspomnianego The Kurws nie została nagrana z Oskarem Carlsem tylko z Krzysztofem Tokarskim. Oscar gra w zespole od maja ubiegłego roku. Czasem warto zajrzeć na stronę, szczególnie że domena prosta: www.kurws.com
OdpowiedzUsuń