20 lipca 2014

Pojedynek: Starsabout kontra The Lights


Debiutanci. Grają na gitarach z dobrym skutkiem. Białystok kontra Izabelin. Fight!

Starsabout: Black Rain Love SP (wyd. własne, 2014)


Pochodzą z Białegostoku, istnieją od 2011 r. To ich pierwsza rejestracja, ale w planach mają już nagrywanie albumu. Wśród inspiracji wiele szlachetnych nazw, począwszy od tuzów emocjonalnego altrocka (The Afghan Whigs, Radiohead), przez charyzmatycznych singer/songwriterów (Jeff Buckley, Bon Iver) po zespoły postrockowe (Tortoise, God Is An Astronaut).

Singiel, czy też mini-EP, składa się z dwóch utworów, z czego pierwszy, tytułowy, zaskakuje rozmachem. Ta siedmiominutowa kompozycja rozwija się powoli i z wielkim wyczuciem prowadzi słuchacza przez wątki opowieści. Może się podobać głos wokalisty Piotra Trypusa, który używa go z rozwagą, nie przesadzając z wyrażaniem emocji, i czujna gra zespołu, który wzorowo dokonuje zwrotu akcji około czwartej minuty. No i w sumie nie ma się poczucia długości tej piosenki. A to prawdziwa sztuka spowodować, by słuchacz przestał myśleć o upływającym czasie.

Druga piosenka jest po polsku. Nie znajdą nas – czyżby próba ataku list przebojów? Numer ma potencjał. Mimo programowej oszczędności, oferuje niezłą melodię, a słowa, choć ocierające się o banał, da się przełknąć bez tzw. kluchy w gardle. No i zespół zdecydowanie potrafi budować napięcie, które znajduje rozładowanie w efektownym finale.

Są obiecujący, nasłuchujemy wieści o albumie!



Strona zespołu: https://www.facebook.com/starsabout1


The Lights: The Lights EP (wyd. własne, 2014)


Powstanie tego izabelinskiego zespołu datuje się na 2010 r. (liceum, „piwne wtorki”, cokolwiek to znaczy), ale w obecnym składzie, który nagrał EP-kę, funkcjonuje on od ubiegłego roku.

Napisali skromnie, że chyba są gotowi na prezentację swojego materiału szerszej publiczności i – hell, yeah! – mają absolutną rację. Od paru miesięcy żaden debiutant nie sprawił mi tyle radości co The Lights. Ich piosenki wielokrotnie towarzyszyły mi w drodze do pracy, nastawiając pozytywnie do życia. To jest prosta gitarowa muzyka – co ciekawe, zespół wskazuje głównie brytyjskie inspiracje, ja słyszę więcej Ameryki – ale zagrana zaskakująco finezyjnie. Duża w tym zasługa powściągliwości i dyscypliny muzyków. Nikt się tu nie porywa na wielowątkowe, rozbudowane konstrukcje. Jest zwrotka, jest refren, jest mostek i... koniec. Żadna filozofia, podstawy komponowania, ale to też trzeba opanować.

U The Lights podoba mi się prawie wszystko. Chropawy głos wokalisty, brzmienie sekcji rytmicznej, operowanie riffem, ucinanie kompozycji wtedy, kiedy trzeba, by uniknąć znudzenia. Trzy piosenki, z czego Mindblocks to prawdziwy, „gruby” przebój, piosenka kompletna. O ile w Brakes trochę irytują mnie kalifornijsko-punkowe refreny, tak tu jest wszystko w dziesiątkę. Zwrotki, rytmika, kapitalne refreny, zajebiste, surowe zakończenie. Dwie i pół minuty mistrzostwa.

When We Speculate zaczyna się spokojniej i znowu postawiłbym raczej na jakieś amerykańskie postcore’owe klimaty, niż Wyspy. Piosenka płynie na głębokim basie i nawet posłodzone nakładki wokalne nie są w stanie popsuć szlachetnej melodii. Zwłaszcza, że chwilę później nadchodzi świetne spiętrzenie i gitarzyście udaje się wejść na taką częstotliwość, która zawsze wywołuje u mnie gęsią skórkę. I wreszcie fantastyczny, głośny finał. Miód na moje serce.

O tak, czekam na więcej.



Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/The-Lights/384885091642698?fref=ts

Kto wygrywa pojedynek? Minimalnie na punkty The Lights. Ale było wyjątkowo równo. [m]

1 komentarz:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni