29 lipca 2014

Various Artists: Nowa Lubelska Muzyka (BSNK, 2014)


Niedawno pisaliśmy o swoistym hołdzie dla sceny bydgoskiej w postaci książki Niewietrzone miasto. Czas na Lublin! Najpierw porozmawiamy o najnowszej muzyce z tego miasta, zaś niedługo o odratowanych archiwaliach z lat 90. Porozmawiamy, jak to mamy w zwyczaju – za pośrednictwem esemesów.

Informacyjnie: wersja CD albumu zawiera 16 utworów, wersja cyfrowa, dostępna do darmowego pobrania (link pod recenzją) o jedno nagranie więcej. Recenzję oparliśmy na wersji rozszerzonej.

Plug & Play: Like Analog Tapes
[av] W naszej dwudziestce najlepszych piosenek ubiegłego roku. A zespół wydaje się być na fali wznoszącej. We like P&P tapes!
[m] Nie można było wymyślić lepszego otwarcia dla tego typu składanki. Jedna z moich ulubionych piosenek 2013 nic nie straciła ze swojego uroku.
[z] Zgrabne, ale kompletnie nie wyróżniające się niczym zderzenie popowej prostoty z soft rockową wrażliwością. Bardzo taneczne, a podbicie o ton wyżej w ostatnim refrenie kojarzy mi się z latami dziewięćdziesiątymi. Brzmi jak soundtrack do podróżowania vespą po uliczkach Monte Carlo.

Mohipisian: Intolerable 
[z] Tak jakby gdzieś pomiędzy Franz Ferdinand a dojrzewającymi po okiem Josha Homme, Arctic Monkeys. Wokal niestety mnie drażni.
[m] A mnie wręcz przeciwnie. Podoba mi się ta szorstka chrypka. Muzycznie bez oryginalności, ale chwytliwie. Debiutancka EP-ka ma lepsze momenty.
[av] Indie-rockowa grzałka z ciekawą barwą głosu. Klimaty te same, co w przypadku Mel Tripson, jednak tamci mają lepszą kompozycję.

Crab Invasion: One Day
[z] Ten projekt to już pewna marka. Leciutko spsychodelizowany pop, który słodko wypełnia głośniki, wprawia mnie w dobry nastrój. Myślę, że Prince pokiwałby nad nimi głową z dużym uznaniem.
[av] Kraby idą w lata osiemdziesiąte i pop a la Lionel Richie. Życzę sukcesów, ale całkowicie rozmijam się z tą stylistyką. 
[m] Jeszcze zdzierżyłbym sam klimat, ale ta finałowa solówka przepełnia mnie zgrozą. Miałem po niej koszmary.

Stonkatank: Satisfight Prelude/Satisfight
[av] Co za wyobraźnia!
Co za temperament! Błyskotliwość! Dziesiątki pomysłów sprasowanych do ośmiu minut, w których akcja goni akcję, elektronika analog, a indie rock dubstepy. Szalaństwo! Ciary! 
[z] Obydwa utwory cierpią na tę samą chorobę. Zespół za wszelką cenę stara się być oryginalny i do swojego rozpędzonego, alternatywnego rocka wciska każdą możliwą elektroniczną inspirację, jaka przyjdzie mu do głowy. Zupełnie niestrawna rzecz. Niczym sztuka mięsa wewnątrz tortu czekoladowego.
[m] Moja opinia jest gdzieś pośrodku. Podoba mi się nastrojowe intro, ale następujący po nim numer zasadniczy cierpi na przerost formy nad treścią. Za dużo byków chcieli chwycić za rogi jednocześnie. Aczkolwiek – robi wrażenie.

Na Tak: Człowiek 
[m] Jeden z moich ulubionych utworów Na Tak z ich drugiej płyty. Oldschool świadomy i z dużą dozą inteligencji.
[av] To chyba najciekawszy i najbardziej intrygujący zespół lubelskiej sceny. Człowiek to przesterowany, odhumanizowany wokal i transowa jazda bazująca na dokonaniach wczesnego Human League. 
[z] Pewne dźwięki po prostu do mnie nie przemawiają. Stareńkie elektroniczne brzmienia zmiksowane tak aby znaleźć swą przestrzeń gdzieś między zimną falą a wczesną Agressivą 69. Nie skreślam tego projektu, bo brzmi intrygująco, ale ta piosenka zupełnie mnie rusza.

jZamojski: J 8,48
[av] Lubimy jazz i elektronikę? Oczywiście, szczególnie gdy owo połączenie jest nienachalne i umiejętnie ulokowane. A takie jest u Zamojskiego. 
[z] Artysta ma bardzo ciekawy pomysł na siebie, nie sposób tego nie zauważyć. W prezentowany tu utworze miesza cały szereg jazzowych fragmentów z delikatnym, drum’n’basowym podkładem. Wyszedł z tego niesamowicie oryginalny produkt. Czyżby nowy Spaso?
[m] Dobre nagranie, ale na składance nastawionej na hity trochę ginie. Zbyt wyrafinowana to rzecz i nie do końca wchodzi w samochodzie z otwartymi na przestrzał oknami.

Miąższ: Nie lubię
[m] Lubię.
[av] Idealna piosenka na lato. W stylu Nawrockiego i Kobiet. Może nie słucham takiej muzyki garściami, ale upalna, leniwa ballada Miąższu wprawia mnie w doskonały nastrój.
[z] Taką alternatywę to ja zawsze i wszędzie. Niezobowiązujące i słodkie lubelskie lato zamknięte w muzycznej pigułce. Nareszcie tekst po polsku!

Braces Are Beautiful: The Final Brawl
[z] Lata sześćdziesiąte w natarciu. Podoba mi się to ironiczne podejście do muzyki soundtrackowej. Instrumentalny popis zagrany lekko i z ogromną dozą autoironii. Jest w tym luz, którego tak strasznie brakuje wielu polskim twórcom.
[av] Surf rock trochę zapatrzony w Alte Zachem, za to z czarującym klimatem rodem z przygód Bolka i Lolka na Dzikim Zachodzie. Słucha się świetnie, choć sześć minut to ciut za długo. 
[m] Podoba mi się przewrotne poczucie humoru muzyków. Poruszają się po nutkach z dużą swobodą.

ParaVan: Black Milk
[av] Pamiętacie pierwszą płytę Bad Light District? Tu unoszą się te same fluidy, dodatkowo podlane shoegaze’owym sosem. Mimo pewnego chaosu, nie sposób nie utonąć w tym kawałku. 
[z] Gdybym był złośliwy, to powiedziałbym, że utwór ten ma zadatki na bycie „trójkowym” hiciorem, ale nie powiem tak, bo to bardzo piękna kompozycja. Słychać wyraźne inspiracje twórczością The XX, ale są to inspiracje, a nie zrzynka. Cały utwór pełen jest delikatnych odnośników do starej polskiej alternatywy, co jest prawdziwym miodem na moje serce.
[m] Mój faworyt spośród (nielicznych, ale zawsze) zespołów, które poznałem dzięki Nowej Lubelskiej Muzyce. Przyjemnie chłodna i minimalistyczna kompozycja z zaskakująco żwawym finałem. A ja bardzo lubię, gdy coś mnie w piosence zaskoczy.

Infradźwięki: Dance, Dance, Dance With Turquoise Rose
[m] A tacy byli cichutcy na debiutanckiej płycie! Nie spodziewałem się po nich takiej dawki przesterów i swobody w dekonstrukcji. Czyli pogłoski o tym, że chłopaki z Opola Lubelskiego lubią pohałasować, nie były przesadzone.
[av] Blues i brud. Jak taniec, to ten schizofreniczny. Ależ to dobre! 
[z] Widać, że tych muzyków aż korci, aby sięgnąć brzmieniami w stronę jazz rocka i wyzwolić z siebie mocno rozimprowizowany hałas. Powiadam Wam, nie obawiajcie się.

Mel Tripson: Back And Reloaded
[av] Czasy nowej rockowej rewolucji i pierwszego uderzenia The Strokes. Kapela gra jeszcze trochę nieśmiało, ale jest energia. To wystarczy, by posłuchać do końca bez bólu.
[z] Niegłupie podejście do nagrania prostego, rockowego przeboju. Niestety, zbyt to amerykańskie i wymuskane, aby zostać w głowie na dłużej.
[m] Niby jest melodia, jest zadziorny refren, jest walnięcie perki, ale porywa mnie trochę mniej niż w przypadku Mophisian.

The Vanguard: The Atmosphere
[av] Rock środka z nutką emo.
Chłopaki grzeją, ale zbyt proste wyszły im riffy, by potrafiły rozgrzać jeszcze kogoś innego. 
[z] Nareszcie w tym wszystkim odrobina punkowej zgrzytliwości. Muzycy skutecznie starają się zabić popowym podejściem do wokali i przez to całość traci na rock’n’rollowym drivie. Mam wrażenie, że gdyby przycisnąć nieco pedał gazu i nie żałować przesteru, to efekt byłby znacznie lepszy.
[m] Oj nie, to jest słabe strasznie. Cukiereczki udające, że grają punk rocka. Uważajcie, bo się wam grzywki potargają.

Squid Lickers: Life At The Circus
[av] A to kawałek idealny dla skate'ów.
Chuligański, lekko bezczelny, ale kopiący w tyłek. Niby to samo co u panów z The Vanguard, ale bez przypalenizny. 
[z] Czasami bywa tak, że wokal potrafi zabić najlepszą nawet muzykę. Kawałek Squid Lickers jest chyba najciekawiej zaaranżowanym numerem w zestawieniu. Zakręcony, wciąga nieco psychodeliczną atmosferą i bardzo przy tym nieoczywisty. Nie jestem jednak w stanie ścierpieć głosu wokalisty. Szanuję to, że jest oryginalny, ale nic na to nie poradzę. Gdyby chociaż był choć odrobinę głębiej w miksie.
[m] A ja nie mam problemu z wokalem, w takiej rapowanej konwencji sprawdza się nieźle. A muzycznie jest to całkiem interesująca rzecz.

Sorr(y): Lies 
[m] To chyba mój nr 2 składanki. Świetne, pełne brzmienie i niepozorne linie melodyczne, które wciągają coraz bardziej z każdym kolejnym przesłuchaniem.
[av] O rany, jak można położyć tak ciekawie zapowiadającą się piosenkę tak nijakim i bezpłciowym refrenem? Pomysł na muzykę jest, te pełne pogłosów trącenia w struny wytwarzają intrygującą atmosferę, no ale ten nieszczęsny refren! Jest za co przepraszać. 
[z] Dlaczego ten kawałek nie jest zaśpiewany po polsku? Jest tak zgrabny i subtelny. Potrafi świetnie bujać i ma wszystkie zalety softrockowego przeboju. Ale nie jestem się w stanie wyrwać z poczucia, że słucham starego Coldplaya.

Cartanaporu: Cartanaporu 
[av] Klasyczne post-rockowisko. Ale z pomysłem. Ciekawe, z umiejętnie budowanym napięciem, ujmującym rozedrganiem i ciekawymi klawiszami. I nie nudzi. Dobra rzecz! 
[z] Intrygująco podany miks shoegaze’u, post rocka i klasycznie rozumianej alternatywy, unurzany w progresywnym sosie. Muzycznie przypomina mi trochę Cereusa, ale jest bardziej subtelny i zagrany z większym czujem. Panowie, dlaczego nie było Was na składance Post Rock PL?
[m] Ostatnio odczuwam duże znudzenie tego typu muzyką – wszystko brzmi podobnie. Doceniam sprawność dwojących się i trojących muzyków, ale jakoś tego nie czuję.

Golden: Dromader (tylko w wersji digital)
[av] Muzyka ilustracyjna, nawet fajna, ot, plumkająca akustyczna gitarka, z fletem i niezłymi orientalizmami.
[z] Ta muzyka kojarzy mi się z nieodżałowanym So Quiet gdyby ktoś spróbował go podać na jazzowo. Świetne zamknięcie tej solidnej, choć nie do końca porywającej płyty.
[m] To jest ładne. Subtelne i z klasą. Na wyciszenie.

Esemesowali: avatar, m, zeno.

2 komentarze:

  1. Fajnie, że ktoś wreszcie rzeczowo i bez zadęcia przyjrzał się tej składance (przez grzeczność nie wspomnę poprzednich recenzji). Dzięki, choć nie mogłem się ze wszystkim zgodzić, to jest to dobre czytanie na poranek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemna składanka ale ...
    ... nie wiem czy ja czegoś innego oczekuję od alternatywy, czy to alternatywa chce mi wcisnąć coś nie dla mnie. Wszytko grzeczne, ładne, przyjemne.
    Właśnie słucham na spotify "hot alternatywa" i to samo, ładnie i przyjemnie. A gdzie te rycie w czaszce i dreszcze na plecach ?

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni