12 lipca 2014

The Dumplings: No Bad Days (Warner Music, 2014)


Pisząc o The Dumplings na początku tego roku zastanawiałem się, czy ci bardzo młodzi ludzie sprostają oczekiwaniom rosnącym za sprawą coraz większego szumu wokół ich muzyki. Pół roku później odpowiedź jest już znana.

Wygląda na to, że duet wykorzystał swoją szansę. Gra mnóstwo koncertów (choć pechowo, z powodu choroby wokalistki, musieli zrezygnować z występu na Openerze), wydał – bardzo szybko – debiutancki album, który... daje radę. Zdecydowanie. Słuchając piosenek w wersji demo miałem wątpliwości, czy cała płyta nie będzie zbyt monotonna, czy Justyna i Kuba poradzą sobie od strony kompozycyjnej z utrzymaniem uwagi słuchacza przez czas trwania co najmniej dziesięciu utworów. Zespół musiał trafić na odpowiednich ludzi, którzy potrafili zachować surowe, oszczędne brzmienie The Dumplings i jednocześnie pogłębić je tak, by zneutralizować niebezpieczeństwo wystąpienie znużenia materiałem. W efekcie na No Bad Days nie znajdziemy zapychaczy, płyty słucha się do końca z pełnym zaangażowaniem.

I zainteresowaniem. Bowiem mimo skromności środków artystycznych – wynikającej być może z celowego zamysłu muzyków, a może ze świadomości własnych ograniczeń na tak wczesnym etapie muzycznego rozwoju – piosenki mają swoje haczyki i różnią się klimatem. Fajnie też, że zespół obok repertuaru anglojęzycznego konsekwentnie rozwija też ten polskojęzyczny. Słodko-słony cios, Betonowy las czy Mewy należą do najjaśniejszych punktów programu. Generalnie dominuje nastrój melancholijny, z lekka depresyjny (Freeze, Waiting For Summer, Gelatine, Nie słucham) czy nawet melodramatyczny (Shameless, How Many Knives), ale szczęśliwie The Dumplings czasem unoszą nos do góry i serwują piosenki, jeśli nie radosne, to przynajmniej rozjaśnione promieniami słońca (Mewy, Technicolor Yawn, Man Pregnant, Betonowy las, Sunny Day).

Złego słowa nie powiem o dyspozycji wokalnej Justyny Święs, która z dobrym skutkiem pracuje nad swoim stylem. Widziałem i słyszałem jak ta dziewczyna radzi sobie na scenie – po tym koncercie nabrałem szacunku dla jej możliwości wokalnych. Tak jak niektórzy wokaliści na płytach brzmią nieziemsko, a na żywo całkowicie zawodzą, tak Justyna daje sobie radę w obu sytuacjach. Jeśli chodzi o muzykę – ciągle słychać zbyt dużo fascynacji Crystal Castles, ale liczę, że w przyszłości The Dumplings dorobią się unikatowego soundu.

Wygląda na to, że popowa elektronika ma się w Polsce coraz lepiej i zdobywa kolejne przyczółki. Jest szansa, że te zespoły, które zaczynały w alternatywnej niszy (ostatnio pisaliśmy choćby o udanym debiucie płytowym Xxanaxx) i przebiły się do mainstreamu, nieco namieszają w tym zatęchłym szambie zwanym „polską muzyką popularną”. [m]


1 komentarz:

  1. płyta jest nieziemska, na ten moment to dla mnie najlepszy album tego roku. waiting for the summer na singiel!

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni