9 lipca 2014

Mięśnie: Mięśnie (MTJ, 2014)


Pierwsza w historii płyta zapowiadana przez Papieża-Polaka.

Granica między prowokacją a bezguściem, teatrem a kiczem w muzyce bywa bardzo cienka i łatwa do przekroczenia, niczym ciągła linia przecięta jedną oponą na egzaminie z prawa jazdy. Mięśnie to zespół dwójki aktorów: Jacka Belera i Natalii Sikory, określający się jako „post punk theatre funky group”. Chwila, nie uciekajcie jeszcze!

Choć to, co przeczytaliście powyżej, mogło wzbudzić niepokój o jakość albumu, pragnę was uspokoić. Mięśnie to naprawdę dobra płyta. I to zarówno pod względem muzycznym – a jest to kawał dobrze zagranego, brudnego post punka – jak i tekstowym. Poziom prowokacji, zgryźliwego, często czarnego jak smoła humoru i przeszarżowanych ekspresyjnie fraz utrzymuje się w normie; proporcje udało się wyważyć niemal idealnie. Przy tym w porównaniu z innymi śpiewającymi aktorami Beler i Sikora jednak „bardziej” pozostają wokalistami. Oczywiście wykorzystują cały arsenał scenicznych sztuczek: są tu i momenty zaśpiewane czysto, jest krzyk, deklamacja, bełkot, śmiech, wygłupy – ale znowu powtórzę, w wyważonych proporcjach. Ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że obcuję z płytą nagraną po to, by lansować osoby wspomnianej dwójki. Muzyka jest równie ważna co ich szaleństwa.

Pomijając nieco przegięty wstęp (Papież), album wypełniają intrygujące, urozmaicone rytmicznie i melodycznie piosenki. Jest tu kilka zabójczych przebojów: Adrenalina sunąca na garażowym riffie, funkujące Takchybanie, zwariowana, oparta na pojedynku szalejącej trąbki i tańczącej disco gitary oraz wokalnym duecie Beler-Sikora Racja, sunąca niczym czołg (werbel udający sprzężenie, nachodzące na siebie riffy) Muzyka (Worek mięcha), popowe, wyluzowane Śniadanie miszczuf. A do tego piosenki, które zatruwają umysł toksyczną nutą, leją się ociężale jak smoła – równie przy tym czarne i niepokojące. 4 pory z jazzowymi wstawkami, PIN i zielony oparty na znanym motywie Kołysanki Rosemary Krzysztofa Komedy, kojarzące się ze Świetlikami Przelewanie, wreszcie kapitalna, pełna dysonansowych akordów Smoła. Imponuje sprawność muzyków, ale i klimat, który nie wydaje mi się wykoncypowany w studiu. Kompozycje Mięśni są autentycznie dzikie i nieobliczalne. Mogę sobie tylko wyobrazić, co dzieje się na ich koncertach.

Teksty mogą stanowić spore wyzwanie dla przeciętnego odbiorcy muzyki rockowej. Z jednej strony dosadne, dające w mordę na odlew (Worek mięcha jestem/ Srająco-myślący/ O słabym wibrowaniu; Piździ po kościach/ Ciemno jak w dupie/ Tą nocą zbolałą; Wychodzić, wyprosić, wydupczyć, wygdybać/ Jak kundel kości szukasz sposobu), z drugiej ocierające się o niedookreśloność i poetyckość (W gęstwinie palców grzęznąć na nowo/ Dławić się będę paznokci czerwienią; Gdy w ciszy ugrzęzną już ulice/ A światła autobusu zaczną wabić mój cień/ Ciasnym kamienicom wejdę pod spódnicę/ Nie będzie mnie) – zmuszają do zastanowienia się nad przekazem, czasem zachwycą błyskotliwie podaną myślą.

Godni następcy nieodżałowanego Przepraszam? Jak najbardziej! [m]


Strona zespołu: http://miesnie.info/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni