7 kwietnia 2009

The Marians: Radioskun (Lou&Rocked Boys, 2009)

Mysłowice znów atakują! Może się wydawać, że w tym śląskim mieście w co drugim bloku zawiązują się składy udokumentowane płytą długogrającą. To budująca rzecz - wytworzenie atmosfery sprzyjającej alternatywnemu graniu, dzięki której zapał i determinacja młodych kapel ma szanse na szersze zaistnienie. The Marians jest kapelą z niewielkim stażem (powstali w 2008 roku), tak szybki debiut był możliwy dzięki nagraniom powstałym we własnym studio. Słysząc „Mysłowice” podświadomie spodziewamy się grania inspirowanego brytyjskimi patentami (vide Negatyw, Gutierez). Tu czeka nas niespodzianka. Mariansi hałasują, kochają garażowe przybrudzone brzmienie, pełne mocy i energii. Taka mieszanka nie jest specjalnie odkrywcza. W MTV2 teledyski podobnie brzmiących kapel lecą co pół godziny. Ot, wezmę coś sprzed chwili - Paramore. Fani naszego Heya również znajdą punkty wspólne. By oddać sprawiedliwość - Ślązacy dokładają do garów, kopią, gryzą i nie pozwalają na wytchnienie. Tak być powinno - młodzież powinna się wywrzeszczeć, dać upust buntowi, odkryć możliwości, jakie daje siła słowa. A słowa na płycie bywają mocne. Uzbrojony po zęby i gotowy na wszystko to afisz młodzieńczej gotowości do rebelii - kolejne pokolenie odkrywa 1944 KSU i Butelki z benzyną i kamienie CKOD. Niezgoda na współczesny konformizm owocuje walką z Systemem. To jedna, wyzywająca strona płyty. Ta druga przedstawia zagubienie ukryte pod płaszczem buty i bezczelności. Tytuły poszczególnych kawałków są wymowne: Tysiące mil między słowami, Zawieszeni w czasie i przestrzeni. Radioskun jest dość nieszczęśliwą płytą dla blogowego recenzenta. Grupa, jakich wiele, istnieje obawa, że na koncertach zaroi się od skaczących kolesi w koszulkach Comy, a jednak... nie mam żadnych argumentów, by nazwać płytę kolejnym niepotrzebnym debiutem. Chłopaki mimo pozornie prostego grania ciekawie kombinują z riffami, poszczególne partie zdecydowanie wybijają się ponad klasyczne „na cztery”. Zatrute dźwięki mogą rajcować fajnym połamaniem rytmu, Like Your Phone przywodzi na myśl odległe echa The Stooges. Teksty dalekie od banału, The Marians nie boją się śpiewać po polsku. Dochodzi spora dawka melodyjności, która znakomicie sprawdzi się graniu na żywo. Z drugiej strony jednak brakuje grupie charakteru i charyzmy. Kuleją refreny, zwrotki są o wiele ciekawsze (Ultrafiolet). I jeszcze jedna rzecz - Diuna. Nieudany eksperyment z ambientową elektroniką i hiphopową manierą wokalną. Oj nieładne to, nieładne... Debiut Mariansów to - według zapowiedzi - pierwsza odsłona trylogii. Sprawdzimy, co z nich wyrośnie! [avatar] Wideo The Marians: System Strona zespołu: http://themarians.pl/

2 komentarze:

  1. System to fajny kawałek zepsuty przez monotonny wokal

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy przesłuchałem "Radioskun" odrazu przyszła mi na myśl płyta "Bleach" trzymam kciuki za nastepną plyte oby była jak "Nevermind"

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni