20 kwietnia 2009

Wojt de la Volt & Vreen: Dioptrie (Radio Rodoz, 2009)

Zdjęcie jak z okładki składanki „największe rockowe ballady wszech czasów“, obciachowy pseudonim – panie i panowie, to tylko pozory. Kto przymknie na nie oko, zaufa przekornej intuicji i włoży tę płytę do odtwarzacza, dozna wielkiej i bardzo przyjemnej niespodzianki. Ale po kolei. Główny bohater, ukrywający się pod pseudonimem Wojt de la Volt, to singer/songwriter z krwi i kości. Śpiewa swoje piosenki przygrywając sobie na gitarze akustycznej. Z kolei Vreen to osobnik znany co poniektórym ze współpracy z Miastem 1000 Gitar (a także innymi dziwnymi składami). Historia tej płyty jest długa, bo jej nagrywanie trwało niemal rok. Na początku miała być po prostu zapisem akustycznych występów Wojta, jednak za namową Vreena obaj muzycy postanowili zaaranżować niekończącą się sesję... Nagrali mnóstwo śladów mnóstwa instrumentów. Wyszła płyta z jednej strony przebogata, pękająca od motywów i melodii, z drugiej emanująca niedbałym wdziękiem półdomowej, półprofesjonalnej produkcji, tak dobrze sprawdzającej się w przypadku muzyki Miasta.

Ta płyta chwyciła mnie za ucho od pierwszego przesłuchania. Coś jest w tych piosenkach zaśpiewanych z nie całkiem oksfordzkim akcentem (oj, znowu się odezwą głosy, że Polacy nie potrafią śpiewać po angielsku; ja mam na ten temat nieco inną opinię, która brzmi: po co podrabiać Anglików? Skoro Słowianie mają nieco inną wymowę, niech mają, po co z tym walczyć? Koniec dygresji). Prześliczne brzmienie gitary akustycznej, przecinane drażniącymi ucho wtrętami gitary elektrycznej, rozjeżdżające się partie perkusji i basu, sprawiające miłe wrażenie udziału w domowym jam session, wreszcie te melodie, których w każdym nagraniu jest tak dużo... Już pierwsza piosenka, The Man, daje do myślenia. Ta gitara, w której brzmieniu spotyka się Johnny Cash z Personal Jesus Depeszów. I jeszcze krzykliwe wokale a la Guzik z Homosapiens. Zaczyna się doprawdy kowbojsko i z fantazją. Utworów jest 15, a nawet więcej (wszystko wyjaśni się na końcu), dlatego po kilka słów o tych ulubionych. Pierwsze olśnienie to Asystolia. Przyznam się, że zakochałem się w tej króciutkiej pioseneczce od pierwszego usłyszenia. Zaledwie 1,29 min., ale ile tu emocji i zaskakujących liryzmem dźwięków! Dobrze jest zacząć słuchanie Dioptrii właśnie od numeru 3. Ambivalence prezentuje bardziej hałaśliwe oblicze duetu – to taki Stephen Malkmus, z niedbałymi, lekko psychodelicznymi gitarami i nonszalancką bylejakością wokali. Nagranie tytułowe ze ślicznym, ściankowym klawiszem również jest wysoko na liście bestofów. No i Down&Bitter – nagranie, które powie wam o tej płycie prawie wszystko. Po prostu posłuchajcie...




Nie chcę popadać w “przesadyzm”, ale dla mnie jedna z najładniejszych piosenek tego roku, na razie. Wymieniam dalej, bo do końca jeszcze daleko. I znowu przypomina się Ścianka, tym razem z czasów Statku kosmicznego. Garażowe How I Get By rozbawia zakręconymi jazdami klawiszy, perkusji i wyjącymi jak pawiany panami W&V. Flesh&Bones – kolejny mocny punkt programu, nieco więcej dramatyzmu w głosie Wojta, slide guitar piłująca tęsknie, dołerski klimat ciemnej knajpy. Pycha! Jeśli chodzi o zaskoczenia, to na pewno dostarczą ich Pick Me Up i My Best Enemy, które kojarzą się z solowymi dokonaniami Thurstona Moore’a. Serio! Z tym, że ten drugi zalicza ciekawą, nomen omen, woltę i z gitarowego snuja przeistacza się w delikatny densik. Po piętnastym na liście Supersoul mamy dość długą przerwę, a następnie dwa ukryte tracki. Pierwszy to taki studyjny żart – coś w rodzaju składanki wyjściowych, akustycznych wersji piosenek Wojta, przemieszanych z różnymi przeszkadzającymi odgłosami. No i na koniec całkiem nieoczekiwanie energetyczny, rockowy kawałek, brzmiący dokładnie tak:




Tak, ta przesyłka z Radia Rodoz, to był bardzo fajny prezent świąteczny. Jeśli was zachęciłem do zainteresowania się tą płytą – to bardzo dobrze, o to mi chodziło. Można ją zdobyć na własność, dla chcącego nic trudnego. A czy warto? To było pytanie retoryczne. [m]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni