Jeszcze parę lat temu zespoły grające gitarową muzykę instrumentalną były skazane na egzystencję poza każdą niszą bądź traktowane wyłącznie jako awangardowe eksperymenty. Gdzieś po drodze kraj nad Wisłą odkrył post-rock wraz z peryferiami, zakochał się w Mogwai i stwierdził, że można tworzyć całkiem ciekawą muzykę bez posiłkowania się wokalem. Hotel Rzeszów to kolejna na rodzimej scenie ekipa, która postanowiła zrezygnować z usług wokalisty, próbując walczyć o uwagę słuchacza przede wszystkim soczystym, riffowym wykopem.
Ciekawa jest geneza powstania zespołu. W skrócie chodzi o hotel, którego wyburzanie w 2007 roku stanowiło przez długi okres czasu największą atrakcję miasta Rzeszowa. Na stronie zespołu widnieje bogata dokumentacja fotograficzna z tego wydarzenia. Upadek komunistycznego potworka był impulsem do założenia kapeli i w efekcie doszło do stworzenia jakby soundtracku do nieistniejącego filmu, w którym to niszczony budynek idealnie pasował do industrialno-rockowych klimatów. Pięć umieszczonych na myspace kawałków to kilkanaście minut bezdusznej rockowej szarpaniny, odhumanizowanej perkusji, dudniącego, wyschłego basu i tortury potencjometrami Poliwoksa (dla niewtajemniczonych – syntezator made in USSR).
Ciężko mi o tych rozimprowizowanych, nagranych na „setkę” kompozycjach pisać w kategorii dobre/złe. W utworach cały czas się coś dzieje, chłopaki starają się o zmiany tempa, dorzucają urozmaicenia, jest przyzwoicie głośno i hałaśliwie. Z drugiej strony - riffy (na których w końcu opierają się utwory) nie zapadają w pamięć. Owszem są energetyczne, mają niezłego kopa; tylko brakuje czasami polotu. W Siedem bardzo fajny nerwowy klimat wprowadzają spokojniejsze momenty. Szalejący w Pretuberancjach Poliwoks dla jednych będzie najciekawszym elementem utworu, dla innych irytującą przeszkadzajką. Vagin umiejętnie łączy ze sobą syntetyzatorowe odjazdy z umiejętnie dobranymi akordami. Z zestawu jako najlepszy wybieram High. Z kilku względów. Umiejętne stopniowanie napięcia, naprawdę dobre, sugestywne riffowanie bliskie dokonaniom post-rockowców oraz mało inwazyjny syntetyzator. Aż szkoda, że to najkrótszy kawałek.
Konkurencja na rynku jest duża i te utwory na pewno nie wywołają masowej histerii. Ale gdyby tak dotuningować ten paskudny Poliwoks i odpuścić sobie trochę twardą perkusję? Chłopaki na co dzień grają w Rockaway - tam jest miejsce na prostotę i proste grzanie. Tu trzeba więcej finezji, zaskakiwania słuchacza, zwodzenia go i mamienia. To całkiem znane wymogi instrumental music. Potencjał słychać i dlatego kładę na zespół klątwę Obserwatora. I see you... [avatar]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/hotelrzeszow
senk You
OdpowiedzUsuń