21 marca 2010

Białe Wiśnie: Tel Quel EP (wyd. własne, 2010)


Według Wikipedii Tel Quel był awangardowym pismem literackim powstałym w latach 60. ubiegłego wieku w Paryżu. Czyżby poznańskie trio było zespołem rozkochanym w eksperymentach i eksplorującym nowe przestrzenie muzyczne? Nic z tych rzeczy, Białe Wiśnie grają klasycznego gitarowego pop-rocka. Czy w tym momencie, czytelniku, powinieneś zamknąć to okno przeglądarki?


Słuchając tej EP-ki miałem nieodparte skojarzenie, że nie tak dawno słyszałem inny, podobnie grający zespół. Chodzi o Helicobacter. Wokalista Konrad Szadkowski ma ten sam ciepły, lekko zmęczony głos co Kuba Krzysków. I ta sama niewymuszona lekkość w muzyce. Bez napinki, bez fajerwerków i celowania w przeboje. Kompozycje mogą się spodobać każdemu, od gimnazjalisty po kierowcę autobusu. Piosenki Białych Wiśni mają zupełnie nieinwazyjny charakter; słuchaniu nie towarzyszy odruch „zmieniania stacji radiowej”. A przy bliższym kontakcie kompozycje tylko zyskują. Gdyż temu pop-rockowi daleko do przaśności i miałkości bohaterów eterowych playlist.

Pamiętamy eM? Zespół, który zaistniał dzięki kilku niezłym melodiom zanurzonym w gitarowym sosie? Tel Quel to ta sama półka. Chyba nawet lepsza, gdyż Szadkowski jest bardzo dobrym wokalistą, a jego linie melodyczne posiadają ciekawą konstrukcję, automatycznie skłaniającą do bujania. Konrad daje plamę tylko w kawałku Mieszczański dramat, w którym tytułowy zaśpiew jest zupełnie nietrafiony. Uroku piosenkom dodaje kobiecy drugi głos. Ania Kunikowska świetnie sprawdza się w Księdze zaklęć i Przemytnikach wrażliwości nadając kompozycjom niespodziewanej eteryczności. Niestety, drugiej zaproszonej pani, Julii Koniecznej, w utworze Gówniarz nie słyszę w ogóle! I teksty - niegłupie, świadczące o wyobraźni i wrażliwości. Lekko abstrakcyjne i poetyckie, marzycielskie wręcz.

Podoba mi się zgranie zespołu. To nie jest muzyka wymagająca wielkich umiejętności technicznych. Chłopaki potrafią wprawdzie zaskoczyć tu i ówdzie gitarową solówką, zgaduję jednak, że bardziej wtajemniczony adept bez trudu odtworzyłby je ze słuchu. Tu chodzi o flow. Gitary często wzajemnie się przenikają, jakby prowadząc ze sobą dialog. Dźwięki syntezatora w Księdze zaklęć uwypuklają melancholijny charakter utworu. Gówniarz zaczyna się niczym T.Love, a kończy przyjemnie rozgadaną gitarą. Basowy motyw w Przemytnikach wrażliwości jest z gatunku tych, których słyszeliśmy wiele razy. Okazuje się, że można na jego podstawie zbudować całkiem fajnie bujający song. Jedynie ostatni kawałek w zestawie wyraźnie odstaje od reszty. Próba bardziej dynamicznego grania jest pozbawiona wyrazistości. Owszem - momenty są. Ale tylko momenty.

Pojadłem sobie białych wiśni i smakowały wybornie. I co najważniejsze, nie miałem po nich zgagi! [avatar]

Księga zaklęć:



Strona zespołu: http://www.myspace.com/bialewisnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni