27 kwietnia 2012
Frozen Bird: Terry's Tale (Karrot Kommando, 2012)
„Tego miasta nie da się zobaczyć. Dopiero chadzając po nim z zamkniętymi oczami można wyobrazić sobie, jak ono wygląda”. Tak zaczyna się opowieść o przygodach młodego Terry'ego, wędrującego ulicami tajemniczego miasta z pogranicza jawy i snu. Tym chłopcem możesz być i Ty, Czytelniku.
Trochę na przekór światowym trendom rośnie w Polsce nurt alternatywnego miejskiego folku. Przemycał go Czesław Śpiewa, dla Kapeli Ze Wsi Warszawa stanowił trampolinę do zaistnienia na zachodnich rynkach, rozpasał się na płytach Camero Cat i Vladimirskiej. Debiutancka płyta warszawskiego składu Frozen Bird wynosi go na nowy poziom. Nie sposób mówić o tym zespole inaczej niż używając określenia „trupa”. Choć sami członkowie wolą inne – „ansambl”. A wszystko zaczęło się od pomysłu undergroundowca Radka Dudy. Aby zrealizować powstałą w głowie wizję baśniowego spektaklu, zaprosił do współpracy cenionych w awangardowym środowisku jazzmanów: Huberta Zemlera, Piotra Jańca oraz znanego z Pablopavo Radka Polakowskiego. Pozostało do obsadzenia stanowisko głównego wokalu. Wybór padł na nieznaną szerzej młodą dziewczynę ukrywającą się pod pseudonimem Lula. Tak powstał „wysokobudżetowy” koncept - wydawnictwo dopięte na ostatni guzik pod względem muzycznym, literackim i edytorskim.
Przewodnik po podróży można przeczytać na stronie zespołu. To oniryczna opowieść o Mieście, jego ulicach, mieszkańcach, zakamarkach. Czuć tu powinowactwo z Mad Tea Party wspomnianego Camero Cat. Tam bohaterami były koty, tu dachowców brak, ale podobnie jak tam mamy przedstawioną całą galerię kolorowych postaci oraz pachnących drewnem i woskiem miejsc. Przedstawionych w nieco groteskowym świetle, pełnych magicznego realizmu. Wszystkie te dźwiękowe fragmenty żyją, oddychają, opowiadają własne historie - muzycy mając do dyspozycji dość pokaźne i niestandardowe instrumentarium w brawurowy sposób odsłaniają przed zdumionych słuchaczem kolejne uliczki miasta.
W centrum uwagi jest Lula. Gdy śpiewa po francusku skojarzenia lecą w kierunku szalonej Candelarii Saenz Valiente z Paristetris. Albo Mademoiselle Karen z zespołu Czesława Mozila. Gdy słucham Come, jestem skłonny uwierzyć, że za mikrofonem na chwilę stanęła Olga Mysłowska z Polpo Motel (hej, co z nimi?). Fish Trade jest zaśpiewane z manierą tokijskiej gejszy. Dziewczyna potrafi zaśpiewać z pazurem, zamruczeć zmysłowo bądź uwieść cygańskim temperamentem. Nowy utwór, nowa postać, nowe możliwości interpretacyjne. Czapki z głów! Zresztą, to też zasługa oprawy muzycznej. Frozen Bird nie dość, że czaruje dźwiękami, to jeszcze oprawia je w rewelacyjne melodie. Jednym z najjaśniejszych punktów płyty jest rozpoczynające całość Walk Away - utwór z kapitalnym refrenem niesionym partią mbiry [znanej też jako kalimba czy zanza – przyp. m], fortepianu i połamanej perkusji. Bastards to totalne szaleństwo w stylu Gogol Bordello. Lullaby, mimo że to inna bajka, jest pełne podobnych emocji, co odpowiednik na debiucie Low. Crystal Ball przenosi nas do międzywojennego kabaretu. Home czerpie z podobnych rozwiązań co Kapela Ze Wsi Warszawa. Laptopowa elektronika i męski wokal Radka Dudy w Journey of Dreams nadają utworowi zaskakującego w kontekście całej płyty nowoczesnego sznytu. Ballady jak Silence i There Was A City mają w sobie ogromny ładunek podskórnej tęsknoty i słucha się ich ze ściśniętym gardłem. Jedyny utwór po polsku, One Million Glasses, to pokaz syreniej ekwilibrystyki. Ale dość suchego wymieniania! W tym przypadku ma to tyle sensu co recenzowanie poszczególnych rozdziałów książki. Kto jeszcze nie słyszał, musi uwierzyć na słowo - na płycie nie ma dwóch podobnych kawałków.
Chamber pop nie jest u nas specjalnie popularnym gatunkiem. Terry's Tale stoi gdzieś z boku muzycznego światka. Jak to fajnie napisano w portalu tegosłucham.pl - to kolejny kamyczek do coraz obszerniejszego ogródka wymyślnego popu polskiej produkcji. Postawiłbym nawet odważniejszą tezę - to jedna z lepszych tegorocznych płyt. [avatar]
Silence:
Strona zespołu: http://frozenbird.pl/
Autor:
we are from poland
Etykiety:
altpop,
dream pop,
kabaret,
LP,
po angielsku,
po francusku,
po polsku,
video
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz