28 kwietnia 2012

Jazzpospolita: Impulse (Ampersand, 2012)


Coraz mniej jazzowi, co nie znaczy, że nie jazzy.

Drugi album zespołu, który ma w nazwie jazz (yyy!), to propozycja dla miłośników bujania w obłokach z zamkniętymi oczami. Bliżej mu do muzyki filmowej, momentami mocno skręca w kierunku post, a nawet prog rocka. Z rzadka na Impulse pojawiają się typowo jazzowe struktury, choć uważny słuchacz nie będzie miał trudności z rozpoznaniem pochodzenia partii pianina w otwierającym zestaw Co myślisz o wandalizmie?

Dla mnie najmocniejszy punkt płyty stanowią te utwory, w których Jazzpospolita ucieka od wszelkich konotacji z tym zacnym, choć nie dla wszystkich akceptowalnym, gatunkiem. Taki jest najlepszy numer Czerwona flaga (ale ja się kąpię). Choć tytuł zdaje się sugerować wakacyjną tematykę, słysząc jak poprowadzona jest tu gitara Michała Przerwy-Tetmajera nie mogę uciec od zupełnie innych obrazów. Widzę opustoszały Londyn i zdumionego, przerażonego Jima, bohatera 28 dni później. Pamiętacie główny temat do tego filmu, napisany przez Johna Murphy’ego? To ten klimat, choć w wydaniu Jazzpospolitej jest szybciej i bardziej dynamicznie. Nie mogę się oprzeć urokowi Ciężkiego powietrza – i temat gitary, i wszystko, co zostało zbudowane wokół niego, to prawdziwy majstersztyk, zwłaszcza shoegaze’owa, bajkowa druga część. Zespół sięga czasem po jeszcze bardziej rockowe środki wyrazu. Riff otwierający Protest Song mógłby wyjść spod palców Steve’a Albiniego. Dalszy ciąg to psychodeliczna podróż przez kilka epok muzyki rockowej.

Jeśli chodzi o eksperymenty, to i tych na Impulse nie zabrakło. Pasażer U-Boota to popis Stefana Nowakowskiego, którego bas wżera się w mózg niczym ostry kwas, a poświstywania i inne niepokojące odgłosy generowane przez klawiszowca Michała Załęskiego pogłębiają uczucie narastającej paranoi. Niezły trip oferuje również Grzyb. Można się domyślić, że nie chodzi o podgrzybka czy jakąś tam pieczarkę. Kilka minut wyciszenia i elektronicznego pluskania przynosi ambientowy utwór Nigdy nie pada na górnym Mokotowie.

Kilkadziesiąt minut wyrafinowanej, choć na szczęście nie sterylnie przeintelektualizowanej zabawy konwencjami i nastrojami. Jeśli chwilowo macie dość melodyjnych refrenów i standardowych rockowo-popowych podziałów rytmicznych, impulsywnie sięgnijcie po nowy album Jazzpospolitej. Na nudę nie będziecie narzekać. [m]



Strona zespołu: http://www.facebook.com/Jazzpo

1 komentarz:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni