13 września 2012
Miąższ: Miąższ (Karrot Komando, 2012)
Lubicie Czesława, ale uważacie, że już go trochę wszędzie za dużo? Szukacie słownego dowcipu, który dobrze wpasuje się w niebanalne melodie? Istnieje spora szansa, że wgryzając się w Miąższ znajdziecie to, czego szukacie.
Lubelskie trio (Joanna Zawłocka, Sebastian Pikula i Krzysztof „Kolor” Gadzało) nie jest nowym zjawiskiem, powstało już w 2008 roku, ale jego płytowy debiut ma dopiero sześć miesięcy. W środku kolorowego, rysunkowego pudełka znajdziemy 12 kompozycji. Jakich? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta.
Miąższ należy do tego grona zespołów, które tworząc swoją muzykę otwierają wszystkie recenzenckie szufladki, wyrzucają ich zawartość na partytury, po czym patrzą co z tego wyszło. Jest tu pop, jazz, blues, piosenka poetycka i kabaretowa, muzyka akustyczna, rock i intymna ballada. Wszystkie te gatunki się przenikają i tworzą wyjątkowy konglomerat o specyficznym brzmieniu. I mam tutaj na myśli również brzmienie samej płyty, sugerujące nagranie prawie że koncertowe (słychać to zwłaszcza po perkusji). Album cechuje niechlujny, knajpiany wręcz nastrój.
Nie byłoby jednak Miąższu bez specyficznych tekstów. Już same tytuły pokazują, z jaką abstrakcją słowną mamy do czynienia: Tinktura, Łodondi czy Stra pięż i plusz. Trio nie boi się bawić językiem polskim, czego świetnym przykładem choćby otwierająca płytę Tinktura: Wystarczy wbić przerębel w lodzie/ Żeby wyskoczyć w locie w Dakocie na kocie. Skojarzenia z Czesławem Mozilem nasuwają się same. Jest też na przykład bajka o tytułowym królu Łodondi, którego poddani zapragnęli lodów kręconych z polewą od… dołu. Albo senne i dywanowe rozważania we wspomnianym Stra pięż i plusz.
Na płycie są w końcu goście – na czele ze wspomnianym już Czesławem Mozilem, a grono zaproszonych uzupełniają między innymi Jacek „Budyń” Szymkiewicz, Antoni Ziut Gralak i Jacek Kleyff. Wydawałoby się - sukces murowany.
Jest jednak parę „ale”, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Pierwsze to wspomniane już brzmienie płyty – rozumiem zamysł artystyczny obranej drogi, ale na dłuższą metę to męczy. Czuję się trochę jak w knajpie, w której występuje zespół i choć nikt go nie słucha, on na siłę gra wszystkie swoje kawałki. I tu pojawia się drugi problem – uważam, że płyta byłaby znacznie lepsza gdyby była… krótsza. Taka ilość tak nietuzinkowego materiału niekoniecznie jest lekkostrawna. No i ostatnia kwestia – obawiam się, że Miąższ padł ofiarą własnej alternatywności. Są już tak odjechani, że aż czasem ciężko tego słuchać.
Miąższ wciąż jeszcze dojrzewa. Na razie mamy owoc, ale jest on jeszcze trochę za twardy i zielony, żeby go jeść ze smakiem. Wygląda jednak zdrowo i apetycznie, co daje duże nadzieje na przyszłą ucztę. [jaszko]
Strona zespołu: http://www.facebook.com/miazsz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz