Pierwsza i ostatnia polska płyta triphopowa. Trudno uwierzyć, że minęło już 10 lat od jej premiery. Jak obszedł się z nią czas? Wyjątkowo łaskawie. Jaszczurka ciągle brzmi świetnie, ciągle wywołuje dreszcz niepokoju i uznania dla talentu bardzo młodej wówczas wokalistki. Płyta powstała w Polsce, stworzyły ją właściwie dwie osoby: Pati Yang i Jarogniew Milewski (kim jest ten facet? Czy ktoś wie, gdzie się podział?), odpowiedzialny za programowanie, klawisze i produkcję albumu. Takich „zespołów”, składających się z wokalistki i „faceta od elektronicznych zabawek” jest na świecie wiele, ale ile z nich funkcjonuje w naszej świadomości? Mnie przychodzi na myśl tylko jeden – The Knife. Może jeszcze Goldfrapp, ale to już nieco inna bajka. Jaszczurka, w przeciwieństwie do Silent Treatment, drugiej płyty Pati, przetrwa w pamięci. Ma to ponadczasowe „coś”. Klimat, atmosferę, historię. Historię przedwcześnie dojrzałej nastolatki, która dzieciństwo spędziła nie wśród równolatek bawiących się lalkami, a w otoczeniu pijanych muzyków rockowych, wiecznie w trasie, niepewności. Ten neurotyczny klimat dominuje na Jaszczurce. Ktoś, kto nie zna tej historii, mógłby powiedzieć: kolejna pretensjonalna panienka pozująca na kobietę fatalną, wykreowana przez wytwórnię fonograficzną na wampa z papieroskiem w palcach. Tymczasem było zupełnie inaczej. Wytwórnia chciała zrobić z Pati gwiazdkę popu, ale dziewczyna nie dała się przekręcić. Napisała mroczne, gęste od niejednoznaczności teksty, a Milewski stworzył adekwatną oprawę muzyczną: ciężkie basy, elektroniczne, brudne bity, agresywne zmiany tempa. To nie jest łatwa płyta, ale cholernie mocno wchodzi w psychikę.
A teraz przemycam moje myśli przez granicę depresji/ Przytul mnie/ I powiedz, że to mi się tylko śni/ I że obudzę się gdzieś indziej/ Na innej planecie/ W innym świecie/ Gdzie nie ma pieniędzy i żyje się powietrzem/ Inaczej znów nadejdzie okrutna bezsenność/ I fale rozpaczy, że ja/ Jestem tylko jeszcze jednym szarym przedmiotem przy barze (SI). Takich słów nie napisałby ktoś, kto nigdy nie był na dnie, kto nie był tym szarym przedmiotem przy barze, nocną ćmą szukającą czułości w ramionach przypadkowych facetów. Kolejne utwory dopisują dalszy ciąg tej dusznej opowieści. Noc kończy się/ A z nią odchodzę ja/ Wiem brak ci tchu/ Ja nie słucham już/ Mam serce z lodu (Uwolnij mnie). Jaka szkoda, że Pati przestała po Jaszczurce pisać po polsku.
Ta płyta wciąga i osacza. Twarde monotonne brzmienie SI. Gitarowy temat rozbujany tanecznym basem w 3 Pati. Orientalne, kosmopolityczne smaczki w tytułowej Jaszczurce. Kapitalny bit – charakterystyczny odgłos tłuczonego szkła – połączony z gęstą smugą basu i fruwającym riffem gitary w Uwolnij. Klubowy, jazzowy temat przecięty gwałtownym atakiem breakbeatowej perkusji w Aooh. Dołujący, bezduszny podkład w Higher Perception. I jeszcze monumentalny, porażający swoim ciężarem Underlegend... Na tej płycie nie ma słabych nagrań.
Dla tych, którzy myślą, że mogą wybierać tylko spośród wokalistek pokroju Ali Janosz czy innej Ani Dąbrowskiej, to taka mała lekcja uświadamiająca. Dla tych, którzy kiedyś słuchali i boją się powrócić po latach, dobra wiadomość – włączcie Jaszczurkę, poczujecie te same emocje. Może nawet mocniejsze, bo bogatsze o wasze osobiste doświadczenia. [m]
8 stycznia 2008
[The Best Of Polish Alternative] Pati Yang: Jaszczurka (Columbia/Sony, 1998)
Autor:
we are from poland
Etykiety:
downtempo,
electronic,
LP,
the best of polish alternative,
trip-hop
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Nie byłbym wcale taki pewien, że "Silent Treatment" nie przetrwa w pamięci fanów dobrej muzyki. Płyta wcale nie gorsza, choć już odcisnęło się na niej piętno "tej drugiej" czyli tej, która przeżywa burzę porównań. Mimo wszystko, to co pierwsze dłużej pozostaje w pamięci :)
OdpowiedzUsuńBoli fakt, że płyta nie jest nigdzie dostępna, o ile "Silent Treatment" można zamówić ze strony Empiku lub ściągnąć z 7digital.com (€9.99), o tyle "Jaszczurka" nie jest dostępna już nigdzie. (oczywiście jeśli ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.. niech da znać!)
To samo dotyczy niestety Happy Pills. Świetny zespół, po którym została jedynie strona internetowa na której dzięki bogu umieścili pliki audio dla potomności...
Myślę że dobrze wypromowana płyta [The Best Of Polish Alternative] sprzedawałaby się znakomicie :)
z polskiego trip hopu było jeszcze przecież de coy! hehe.
OdpowiedzUsuńNazywam się Jarogniew Milewski i było mi bardzo przyjemnie przeczytać tę notkę.;)
OdpowiedzUsuńmiło mi, że również muzycy tu zaglądają:) pozdrawiam! [m]
OdpowiedzUsuńmam jak to się mówi mega-ciary słuchając taki utworów jak Jaszczurka czy 3 Pati "mam w sobie ogień /ale nie wiem jak nim ogrzać lód" - niby dość banalna liryka, taka właśnie mid90'sowa (Kowalska, Kayah, Bartosiewicz) ale z tym podkładem poruszająco współgra. pamiętam, ze jak słuchałem tej płyty tuż po jej wyjściu, to mnie raczej nudziła. dzis mysle ze to najlepsza polska płyta oprócz K44 która w 1998 się ukazała (ale ogólnie zapaść artystyczna wtedy trwała już w najlepsze)
OdpowiedzUsuńkurwa! wszystko się zgadza!
OdpowiedzUsuń