Gdyński zespół pojawił się już w Obserwatorze rok temu. Wydawało się, że grupa z 11-letnim stażem wreszcie złapała wiatr w żagle. Przyzwoite demo, wyróżnienia na znaczących festiwalach, zainteresowanie ze strony radiowej Trójki... Rok później wciąż nie mogą pochwalić się długogrającym debiutem; na pocieszenie dostajemy klasyczną czwórkę.
Helicobacter to zespół gitarowy. Blisko im do wyspiarskiego grania, ale jeszcze bliżej do klimatów mysłowickich. To nie zarzut. Ekipa Artura Rojka na podobnych patentach ugruntowała swoją solidną markę. Dla gdynian to jedynie punkt wyjścia. W omawianych kawałkach czuć szkołę made by Interpol. Nie, nie - nie grają jak nowojorczycy. Mam na myśli bardziej pewną filozofię grania, charakterystyczne pasaże akordowe i wzajemne przenikanie się gitar. Przy czym muzyka jest pełna światła, świeżego oddechu; brak spodziewanego zaduchu mimo niewesołych tekstów (Przez życie). Czasem chłopaki pozwolą sobie na masywniejsze dźwięki. Tytułowy Helicobacter przyjemnie szarpie obniżonym basem, towarzyszy mu całkiem zadziorny riff. Ukłon w stronę Placebo? Czemu nie?!
Fajnie, że śpiewają po polsku. I fajnie, że teksty doskonale brzmią po polsku. Nie mam wrażenia sztuczności i toporności. Może dlatego, że wokalista Kuba Krzyśków śpiewa nieco zmęczonym głosem? Albo dlatego, że posiada ujmujący ciepły, zachrypnięty głos? Pisze teksty, które nie odrzucają? Zdarza mu się popełnić rymy częstochowskie - wynagrodzeniem są znajome dla większości sytuacje (I nie mówcie do mnie kolorami/ Bo poruszam się nocami/ I chodzę spać za późno). Druga strona kabla to nietypowy liryk miłosny. Dobieranie spodni to mało romantyczny sposób okazywania uczucia, ale czy w spełnionym związku nie o to chodzi?
Szkoda mi zespołu. Są za "starzy medialnie", by w błyskotliwy sposób wypłynąć na powierzchnię. Już za późno na parkietowe wymiatacze, chyba także nie zależy im na hiper-przebojowści. Z muzyki Helicobactera wyziera dojrzałość i solidność. Czyli całkowite minięcie się z oczekiwaniami młodzieży. Ta oczekuje hymnów pokoleniowych, buntu i prawd objawionych. Pokolenie trzydziestoparolatków nie ma czasu na nowinki. Dodatkowo będzie utyskiwać, że wszystko to już było przerabiane setki razy. Nie chciałbym, aby kapela uzyskała status "zespołu szanowanego, ale nie słuchanego". Helicobacter gra solidnie, tworzy porządne, siarczyste kompozycje, ale brakuje mu przeboju z prawdziwego zdarzenia, któryby zostawił ślad w głowach słuchaczy na dłużej. Zespół mający najnormalniejszego w świecie pecha? Obym się mylił. Zbyt fajna muzyka, by tak sobie przepadła. [avatar]
P.S. Kapitalna okładka! Ktoś wie, gdzie jest to miejsce?
Strona zespołu: http://www.myspace.com/helicobacterpl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
o ile się nie mylę to amfiteatr koło teatru muzycznego w gdyni. zapraszamy! ;)
OdpowiedzUsuńTo jest Plac Grunwaldzki w Gdyni, pod Kamienną Gorą i obok Teatru. Zacne miejsce!
OdpowiedzUsuńdobra rzecz
OdpowiedzUsuńbardziej podobają mi się bakterie koncertowo niż studyjnie - mocniej, brudniej, zadziorniej... nowe nagrania nie oddają w pełni brzmienia zespołu jaki można usłyszeć na koncertach...
OdpowiedzUsuń