Choć premiera tej płyty miała miejsce jeszcze przed wakacjami, to jednak gdy za oknem pojawiają się pierwsze oznaki jesiennej aury, powinniśmy znów sięgnąć do tego wydawnictwa. Debiutancka płyta warszawskiego zespołu Amuse Me, powstałego w Działdowie z inicjatywy wokalistki Izy Komoszyńskiej (znanej również z projektu Sorry Boys) oraz gitarzysty Roberta Rochona, doskonale pasuje do coraz krótszych wieczorów.
Amuse Me składa się zaledwie z ośmiu utworów, z czego pierwsze cztery mieliśmy okazję usłyszeć już rok temu. Rozczarowujące? Być może. Z drugiej strony, jest to materiał bardzo spójny, bez niepotrzebnych ozdobników, którego bardzo dobrze się słucha. Dlatego też tym razem nie będzie marudzenia, choć od włączenia płyty do przesłuchania zamykającego utworu mija praktycznie tylko chwila. Uznajmy to jednak za zaletę, gdyż chwila ta upływa nam bardzo przyjemnie.
Ale od początku. Płytę otwiera piosenka Gypsies, która gościła między innymi na składance Minimax 5 Piotra Kaczkowskiego. Ale jest to utwór na tyle charakterystyczny, ze dobrze się stało, że to właśnie on rozpoczyna naszą przygodę z materiałem. Rozmarzony, nieco senny głos wokalistki, do tego wyraźne partie gitary akustycznej i bardzo efektowny refren, którego nie zapowiadał dość niemrawy początek. Do tego dodajmy w końcówce partie saksofonu, a wyjdzie nam bardzo miłe dla ucha połączenie. Wyróżnia się utwór Wash It Up. Wydaje mi się, że jego głównym atutem jest wokal Izy, który jest tutaj powielony, przez co wysuwa się on na pierwszy plan. Na szczęście muzyka w tym przypadku go nie zagłusza, wprost przeciwnie, wzmacnia jego odbiór. Warto także wspomnieć o Million Hours, który to utwór na pewno rewelacyjnie wychodzi podczas występów na żywo. Rozbudowana, jednak pełna energii kompozycja, czyli to, co lubimy. Bardziej drapieżnie robi się przy utworze Promise, gdzie dźwięki gitar przebijają się zza wokalu. Do tego gdzieś w tle oddalone klawisze i uzyskujemy bardziej tajemniczy klimat. Przenosi się on na zamykający album, jednominutowy, instrumentalny utwór Missing. Staje się on bardzo fajną klamrą, spinającą poprzednie kompozycje, która pozostawia nas w oczekiwaniu na coś więcej.
Na pewno nie mogliśmy spodziewać się po tej płycie wielkiego przełomu. Już samo to, że umieszczono na niej tylko kilka utworów, z czego połowę mogliśmy usłyszeć wcześniej, o czymś świadczy. Jednak muzyka Amuse Me to wciąż dobrze skrojony, elegancki dream pop. Wysmakowany i subtelny. W sam raz na nadchodzącą porę roku. Oraz do nocnego słuchania. [spacecowboy]
Promise:
Strona zespołu: http://www.amuseme.pl/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
...a wszyscy, którzy podnieśli kradzione, to kurwy. Tak jest, również ci wierni, kochani fani chodzący na każdy koncert, każde juwenalia, w ...
oprócz wokalu reszta to kicha!!!
OdpowiedzUsuńnudą wieje!, a gitarzysta niech zapisze się na kurs! jak ustawić se brzmienie... Basista brzmi jak z gotyckiego zespołu....
Zachęciłeś mnie do zakupu. Naszczęscie Empik nie zawiodł. Już czekam, jak poslucham w całości napewno się odezwę.
OdpowiedzUsuńBartek
ZachęciŁAŚ. Gdyż - tadam! - spacecowboy jest dziewczynką. :)
OdpowiedzUsuńja przesłuchałem tylko raz i stwierdzam że dosyć nudna ta płyta. Spodziewałem się lepszej płyty po wokalistce. Zazwyczaj wokaliści komponują.
OdpowiedzUsuńCała płyta bez polotu. Gdyby nie elektronika te utwory brzmiałyby bardzo źle, ciężko.
Gitarzysta urwał się z innej epoki!
Bassman ma faktycznie inne brzmienie totalnie nie pasuje do zespołu , możę nie gotyckie od razu ale słychac że lubi metalową muzykę i w takiej powinien grać.
perkusista jest bez polotu.
Super plyta.. Kiedy mozna Was zobaczyc gdzies na zywo??
OdpowiedzUsuń