Parę lat temu na ekrany kin trafiła ekranizacja popularnej serii gier komputerowych Silent Hill. Abstrahując od fabuły - bardzo podobały mi się w tym obrazie momenty przejścia ze świata normalnego w piekielny. Parada niesamowitych stworów działała na wyobraźnię. Przerażający Piramidogłowy, upiorne pokrwawione pielęgniarki i rozmaite straszydła wyciągające łapska w konwulsyjnych ruchach. Bardzo sugestywne ujęcia niemych istot, wypełnionych wrogością i chorymi żądzami. Tak może wyglądać piekło - obce, zimne, bez odwrotu. Podobny klimat wypełnia debiutancki krążek duetu Echoes of Yul.
Grupa powstała w 2008 roku w Opolu. Wtedy to Jarek Leśkiewicz namówił Michała Śliwę, by wyciągnął z przysłowiowej szuflady swoje pomysły muzyczne. Efektem współpracy jest wydane rok później pierwsze długogrające wydawnictwo. Rzut oka na digipack daje do zrozumienia, że nie będzie to płyta łatwa w odbiorze. Sugestywne jest zdjęcie wewnątrz okładki. Na pierwszym planie uschłe drzewo oblepione wronami, w tle jedynie szare, ciężkie od deszczu chmury. Żadnego światła; brak widnokręgu pozbawia punktów odniesienia.
Podobnie jak w przypadku ostatniego wydawnictwa Blindead, ekipa z Opola penetruje rejony sludge-metalu. Szkieletem kompozycji są niesamowicie wolne, doomowe riffy, które leją się lepko niczym krew z nosa. Wręcz starają się rozerwać struktury znanego nam wszechświata i wytworzyć przejścia „z zewnątrz”. Burzą i równają z ziemią wszystko co spotkają na drodze. Czasami wybudzony raz dźwięk ciągnie się minutami doprowadzając tranzystory wzmacniacza do agonii, czasami wręcz odwornie - dźwięk cichnie niczym przecięty nożem sznur. Zapętlone efekty gitar tworzą duszny nastrój uwięziony w dronowej klatce. By pogłębić Lovecraftowski klimat, panowie dokładają posępne efekty dźwiękowe. Często słychać potępieńcze krzyki; dodano cytaty z filmów, okrzyki i wrzaski. Tu jest spore pole do popisu dla wyobraźni słuchacza. Może usłyszeć głosy udręczonych dusz, być świadkiem heroicznej walki człowieka z mrokiem. Ja na przykład słyszę hitlerowców podobnych do tych z kart komiksu o Hellboyu.
Ciężko wyróżnić konkretne utwory. Każdy z dwunastu kawałków jest odłamkiem, echem obcego świata usiłującego przedrzeć się przez zasłonę rzeczywistości. Jeśli już muszę coś wskazać, niech to będzie Or - ze względu na „zdychającą” gitarę. Albo Pony z arcyfajnym wejściem perkusyjnym. Ciekawym urozmaiceniem jest żeński wokal w kończącym wydawnictwo 32 (Everlasting Drifting).
Jest tylko jeden wielki minus tej płyty. Trwa za długo. Komuś, kto ma w zwyczaju słuchać płyt w całości do ostatniej sekundy, ciężko jest przebrnąć przez te 76 minut dość monotonnego grania. Można się zżymać, ale w dzisiejszym świecie niełatwo znaleźć człowieka, któremu się nie śpieszy. Album nic by nie stracił ze swojej magii i intensywności, gdyby trwał niecałą godzinę. Owszem, to bardzo filmowa muzyka, ale rzecz ma się jak z przydługim filmem - niby jest ciekawie, ale wysiedzieć do konca trudno. Mimo wszystko warto zaryzykować wieczór z muzyką Echoes Of Yul. [avatar]
Strona zespołu: http://www.myspace.com/echoesofyul
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz