Płyta została wydana przez majorsa, miksów dokonał Tomasz Bonarowski, a masteringiem zajął się Leszek Kamiński. Dzięki temu krążek brzmi soczyście, spełnia wszystkie obecne standardy w dziedzinie nagrywania dźwięku. Może to być zaletą - może być i wadą. Bomby kolorowe są sterylne, brak jakiegokolwiek sprzężenia, brudu. Nie uświadczymy efektu niedociśniętej struny czy źle dobranego akordu. Kto lubi piski, zgrzyty i przester, będzie nieutysfakcjonowany. Rzeszowianie grają niczym chłopcy z dobrego domu, którzy postanowili trochę pohałasować. Czuć w muzyce energię, wykop, rockowy feeling, lecz pozbawiony „złych bodźców”. Rzecz można śmiało puścić na szkolnej imprezie pod czujnym okiem staroświeckiej nauczycielki. Ta, rozumiejąc, że młodzież musi się wyszaleć przy ogłuszającym hałasie, nie dostrzeże w piosenkach The Calog śladów szatana i wywrotowych treści. W końcu są melodie i przytomne treści społeczne (bynajmniej nie twierdzę, że to płyta dla gimnazjalistów).
Ale do rzeczy. Chłopaki już w pierwszym kawałku pokazują nowe oblicze. Świetnie przenikające się gitary tworzą obiecujący wstęp. Każda szuka sobie miejsca, rozpiera się łokciami i stara wypchać na pierwszy plan. Jako opener Mosty sprawdzają się znakomicie! Chwilę później Królowa popu atakuje twardym riffem oraz fajnie rozlokowanymi w poszczególnych kanałach głośników partiami gitarowymi. Ujmująca jest również mini-solówka z perkusyjnym przejściem. Na pół udowadnia, że muzycy mają fajne pomysły na wstęp. Tym razem jest to kakofonia z wplecionymi dźwiękami syreny samochodowej. Wyróżnia się utwór On. Rzadko komu udaje się stworzyć tak wyrazistą zwrotkę. Przy niej refren zwyczajnie nie daje rady.
O ile dynamiczne, energetyczne piosenki zasługują na uznanie, to od pozostałych kompozycji wyraźnie wieje nudą. Zespołowi w spokojniejszym wydaniu bliżej do rockowego mainsteamu. Poukładałem, mimo britpopowo miauczącej gitary, nie przekonuje. Przyjemny song Lepiej nie psuje falset wokalisty w zwrotce i festynowy podkład. Uzależnienie mogłoby być ciekawą piosenką, gdyby nie refren rodem z Feela. Dlatego w drugiej części albumu lśni wyraźnie Kontrola z urzędu. Na dzień dobry wzruszający chórek i poszarpana gitara, zanurzona w atmosferycznym sosie. W takich klimatach znakomicie sprawdza się delikatny głos wokalisty. Przy okazji najlepszy tekst na płycie.
Właśnie, wokal. Michał Barycki wydaje się być urodzony do śpiewania po polsku. Nienaganna artykulacja, słychać każdą końcówkę, wszystkie „ę” i „ą”. Co prawda głos ma zwykle na jednym poziomie (proszę spróbować odszukać momenty, w którym ścisza bądź podgłaśnia śpiew), ale od czasu do czasu zaskoczy falsetem (On) czy bardziej ekspresyjnymi akcentami (Poukładałem). Co do tekstów... W „czadach” porusza temat blichtru i płytkości naszych wszelakiej maści celebrytów. Zupełnie to do mnie nie przemawia, gdyż ani to oryginalne, ani zajmujące. To zagadnienie bardziej dla Pudelka. Dlatego o wiele bardziej cieszą mnie osobiste przemyślenia. A te potrafią zaskoczyć nieoczywistym zestawieniem. Czy ty potrafisz kontrolować każdy wieczór/ Tak, żebyś rano za bardzo go nie czuł/ I żeby nikt rano nie czuł do ciebie wstrętu.
Bomby kolorowe nie będą w czołówce moich tegorocznych płyt. Lubię w muzyce więcej bałaganu i zwichrowania. Ale cieszy mnie fakt, że zespół, którego członków mam sporą szansę minąć na ulicy, nagrał płytę, jakiej nie spodziewali się słuchacze najpopularniejszych stacji radiowych. Czym pokazał im wyciągnięty środkowy palec. I to mnie ujęło. [avatar]
Bomby kolorowe:
Strona zespołu: http://www.thecalog.art.pl/
porzadny kawalek pop-rocka.
OdpowiedzUsuń