17 września 2009

Kazikowi wyciekło, jest afera

...a wszyscy, którzy podnieśli kradzione, to kurwy. Tak jest, również ci wierni, kochani fani chodzący na każdy koncert, każde juwenalia, w ciągu jednej nocy zostali kurwami. Oto dzisiejszy temat dnia. Kazikowi wyciekło, zmieniajmy prawo, wsadzajmy do więzień te kurwy.

A tak w ogóle, na tym blogu panuje zasada: nie piszemy o Kaziku, Kulcie i innych projektach pana S. Tak po prostu. Dziś też nie piszemy, tylko wykorzystujemy „aferę wyciekową” a propos pewnego tematu.

O co chodzi z tym wyciekiem? Ano o to, że Kazimierz Wielki odkrył, że płyty czasem pojawiają się w Internecie przed ich premierą. Odkrył to dopiero wtedy, kiedy dotknęło to jego osobiście, co musiało być dla niego tym bardziej bolesne. Najwyraźniej nie wiedział on o tym niecnym procederze, który odbywa się – o zgrozo! – na całym świecie już od lat wielu. (Ręka do góry, kto nie ściągnął sobie nigdy płyty zespołu [xxx] przed jej oficjalną premierą sklepową? Jakoś nie widzę.


W związku z wyciekiem artysta Kazik poczuł wielką urazę do sprawcy, a także wszystkich tych, którzy zachowali się niegodnie i wykorzystali sytuację pobierając ukradzioną płytę z Internetu. Tych ostatnich nazwał nawet kurwami i opluł ich (wirtualnie, jak sądzę). Oświadczył też, że kasuje forum dyskusyjne firmowane swoją osobą. Przecież z kurwami gadał nie będzie.

Ale co my tu o Kaziku? Porozmawiajmy o czymś ciekawszym. A mianowicie:

skąd się biorą wycieki?

Zastanawialiście się, skąd biorą się te przedpremierowe pliki mp3 na torrentach, forach, warezowniach, blogach itp.? Ktoś je przecież musi umieścić w Internecie. Kto? Oto kilka teorii, jakie przychodzą mi do głowy:

1. Dziennikarze muzyczni, krytycy, recenzenci, blogerzy. Cała ta „kreująca opinie” chołota. Zapewne dla nikogo nie będzie szokiem informacja, że wyżej wymienione osoby otrzymują z wytwórni lub bezpośrednio od artystów tzw. wydania promocyjne (recenzenckie) płyt. Zwykle kilka tygodni przed premierą, aby mieli czas zapoznać się z materiałem i przygotować recenzję na właściwy dzień. Dzień Zero, czyli premierę. To właśnie dlatego gazety i duże serwisy internetowe atakują recenzjami danej płyty w jednym czasie. Efekt marketingowy jest bardzo silny i dlatego wydawcom opłaca się współpracować w ten sposób z redakcjami. Słabym ogniwem w tym łańcuszku jest recenzent. Człowiek podpięty do sieci. Człowiek, który lubi się czasem poczuć trochę lepiej. Głodny uznania i wdzięczności mas. Ten osobnik czasem nie może się powstrzymać od wrzucenia płyty do sieci. Potem to już typowa reakcja łańcuchowa. Pobrana raz płyta pojawi się wkrótce w setkach różnych miejsc.

2. Osoby zaangażowane w proces twórczy. Na przykład inżynier dźwięku w studiu nagraniowym – przedpremierowe empetrójki często są w wersji przed ostateczną obróbką (masteringiem), dlatego brzmią inaczej niż produkt finalny (znam osoby, które kolekcjonują właśnie te surowe wersje). Sprawcą wycieku może być też członek zespołu lub ktoś bezpośrednio z zespołem powiązany. Motywy mogą być takie jak w punkcie pierwszym lub inne. Nie wnikam.

3. Pracownicy tłoczni. Bardzo łatwo coś takiego zorganizować. Wycieki filmów z firm produkujących płyty czy obrabiających obraz i dźwięk to norma. To samo dotyczy każdego innego produktu w formie cyfrowej.

4. Najbardziej kontrowersyjna teoria – sprawcami wycieków są wydawcy. Najpierw wrzucają płytę na Rapidshare, a potem zgłaszają – koniecznie informując o tym prasę –firmie hostingowej, że przechowuje nielegalne pliki. Na szczęście już podjęto odpowiednie kroki i nielegalne pliki zostały usunięte. Efekt osiągnięty – w prasie pojawią się nagłówki „Niewydana jeszcze płyta zespołu XXX osiągnęła status platynowej dzięki piratom, którzy okradli wytwórnię i artystów, umieszczając ją w Internecie”. Cóż za wspaniały marketing!

I tak oto dochodzimy do konkluzji i do przypadku artysty Kazika S. (cholera, znowu on!). Czy należy walczyć z procederem, który najczęściej ma źródło głęboko wewnątrz grupy ludzi odpowiedzialnych za powstanie i promowanie płyty? I jak z nim walczyć, skoro jest elementem strategii marketingowej (w wielu przypadkach, nie zawsze)? Wreszcie: czy wszyscy ci, którzy schylą się po te „nielegalne” utwory, są kurwami i należy do nich strzelać z dubeltówki? A może warto pomyśleć inaczej? Może trzeba zdać sobie sprawę, że świat się zmienia i nawet coś tak prostego jak branża muzyczna podlega prawom ewolucji (owacja dla pana Darwina!)? [m]

Zdjęcie zostało ukradzione ze strony
http://www.staszewski.art.pl.

PS. Przepraszam za nadmiar wulgaryzmów. Było to tzw. twórcze wykorzystanie cytatów z klasyka. A jak wiadomo, klasyków nie należy cenzurować.

9 komentarzy:

  1. kto to jest ten Kazik w ogóle? i czemu wydaje płyty?

    OdpowiedzUsuń
  2. Też sie zastanawiam ... Chyba jakis Alfons skoro tyle kurew zna .

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tam myślę, że wielu artystom to niemalże służy kiedy się ich płyty "podnosi". Niektórzy nawet to akceptują, a inni nawet bardziej niż tylko akceptują. przykład tutaj:
    http://peterscion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. no ja sądzę że w dobie internetu piractwo jest nie do opanowania ale ludzie którzy szanują twórczość jakiegoś artysty po prostu nabędą album w sposób legalny...Ktoś powie że płytki zagranicznych zespołów są drogie i nie warto...no ale istnieje takie coś jak "amazone" tam krążki stoją po parę funtów i się opłaca!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam jak kiedyś pojawiały się w sieci albumy gdzie wszystkie piosenki były przerywane ponurym głosem lektora "you are listening to song XXX from the fothcoming XXXXband album XXX". Gamma Ray raz wysłała recenzentom płytę w której wszystkie kawałki były przerywane fragmentami nagrań "dialogów" z pornosów. Sporo ludzie mają pomysłów na ratowanie płyt przez piracaniem. Ale chyba najlepszym jest po prostu sprzedawanie muzyki za grosze w sieci, jak na iTunes. Kupując kawałki po dolarze nie ma się tego wrażenia, że wyrzuca się 60zł na kota w worku.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja lubię Kazika! Że, KULT nie nagrał żadnej dobrej płyty od 13 lat to nie powód, aby go obrażać (tzn. za co to nt. "kurw" powiedział, to już się można). Płyty solowe tego człowieka w ostatnim czasie były dobre... A co ciekawe na tym blogu była recenzowana płyta którym producentem był Kazik Staszewski (a propo "nie piszemy o Kaziku, Kulcie i innych projektach pana S."). KULT to klasyka post-punk i rocka alternatywnego. Ale sam przyznaje, Kazikowi coś odbiło - nowa piosenka "Marysia" jest beznadziejna, choć na singlu znajduje się też się kilka lepszych utworów ("Chodźcie chłopaki" - bardzo dobry utwór i znośny "Mój dom się pali"), do tego zaczął walczyć z futrami ze zwierząt, a dziś przeprasza ludzi których słusznie obrażał (np. Michnika). Płyty nie znam, zapoznam się po premierze, ale niczego wielkiego się nie spodziewam, choć Kazik zapewnia, że będzie najlepiej od 12 lat... Myśle, że wytwórnia ciśnie, bo S.P. Records nie ma na czym ostatnio zarabiać i każe Kazikowi mówić to co mówi... A teraz będzie lobbował w Sejmie, aby fanów muzyki wsadzać do wiezięnia - przykre staczanie się mojego idola...

    OdpowiedzUsuń
  7. 1. a kto obraża Kazika? chyba, że chodziło ci o obrażanie się na Kazika - ale to też nie ma sensu, bo nie jestem fanem tego pana ani nie pobrałem jego płyty z netu, więc o co mam się obrażać?

    2. wytwórnia SP Records powinna zdać sobie sprawę, że lata 90. bezpowrotnie minęły i wymyślić sposób jak zarabiać na tym, że ludzie wolą ściągać płyty w mp3. ten format naprawdę może koegzystować z CD

    OdpowiedzUsuń
  8. fajny się zrobił Kazio, fajny jest teraz...

    FAKT- jeden z nielicznych "alternatywnych" i zarazem opływających wśród masy dziwek i pierdolniętych.

    ALE- zasady się zmieniają i niestety fukanie grubymi słowy czasu nie cofną. Taki lajf, Kazik. Po prostu musisz więcej koncertować- na płytach nie zarobisz. Się nie ofuniaj na cywilizację Kazek!

    I chuj.

    OdpowiedzUsuń
  9. "a kto obraża Kazika?" -Ten blog nie obraża go (chodziło mi komentarze), chociaż nazywanie go "panem S." (tak jak się w telewizji ukrywa nazwiska podejrzanych o popełnienie przestępstwa) jest pewną drwiną... Ogólnie powiem co uważam -ściąganie albumów/utworów to złodziestwo, ukraść można coś co ma formę "fizyczną". Co innego jak coś takiego zamieszcza w necie (ale coś mi śmierdzi, że przeciek był kontrolowany)... A ja biedny człowiek skąd ma wiedzieć, że to co ściągam jest obciążone prawami autorskimi (w końcu istnieje zasada "domniemania niewinności" - a fani ściągają z ciekawości i tak kupią album...)? W końcu wiele zespołów umieszcza swoje utworu za darmo.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni