15 listopada 2011

Olivia Anna Livki: The Name Of This Girl Is Olivia Anna Livki (wyd. własne/ iTunes, 2011)


Julia Marcell w niedawno opublikowanym wywiadzie wyznała, że proces powstawania jej najnowszej płyty polegał nie tyle na dodawaniu smaczków, co na odejmowaniu poszczególnych dźwięków od gotowych kompozycji. Podczas nagrywania debiutanckiej płyty Olivii zabrakło człowieka, który stanowiłby strefę buforową dla szaleńczych pomysłów młodej Niemki o polskich korzeniach.

Występ Livki w pierwszej edycji Must Be The Music: Tylko Muzyka był z gatunku tych niecodziennych. Na scenę weszła na bosaka skromna dziewczyna we własnoręcznie uszytym stroju, z gitarą basową i autorską piosenką. To, co pokazała przed jury, wywołało spory ferment wśród widzów programu. Oto pojawiła się dziewczyna o niebanalnych umiejętnościach wokalnych i dość oryginalnym wizerunku scenicznym. Tel Aviv w tym wykonaniu cechował się masą dość topornych efektów komputerowych, mięsistym basem i zwierzęcą żywiołowością młodej artystki. Po tym występie pojawiły się głosy, że oto mamy następczynię PJ Harvey czy Patti Smith. Na zweryfikowanie hipotez przyszło nam czekać parę miesięcy.

Pierwsza uwaga: gdyby puścić płytę komuś, komu nazwisko artystki nic nie mówi, zdziwiłby się na wieść, że jest basistką. Ten instrument bardzo rzadko wychodzi na pierwszy plan i zwyczajnie brak mu mocy. Dobrze słychać go właściwie tylko w dwóch szybkich kompozycjach: Tel Aviv i Hologram. Natomiast bardzo szkoda utworu Tennis Rockets, którego zawadiacki riff aż się prosi o wyeksponowanie - niestety, nie ma na niego pomysłu. Podobnie jak w innych piosenkach. Gdyż „lektura” The Name Of This Girl... pokazuje, że Olivia to przede wszystkich dziewczyna z pudełkiem generującym komputerowe efekty. Elektronicznych przeszkadzajek jest tu mrowie. Aż za dużo, biorąc pod uwagę fakt, że większość z nich mocno pachnie plastikiem. I ten grzech przepychu zabija radość ze słuchania piosenek. Otwierające całość (Intro) End of an Iceage dobrze się słucha, dopóki nie wejdzie mocno podkręcony automat perkusyjny wybijający nierzeczywiste tempo. Dlaczego zmiana nastroju w większości kompozycjach jest zasługą wyłącznie tego automatu? Dziewczyna śpiewa i gra niesamowicie równo, jedyne co przyśpiesza i zwalnia to sztuczne kołatanie. Cieszą chwile, gdy słychać prawdziwe bębny Robina Thompsona. Ale żeby do nich dotrzeć, trzeba się przebić przez wiele warstw chórków, sztucznych efektów i dźwięków wiolonczeli. Choć trzeba Oliwce przyklasnąć - chórki i wokalizy są pierwsza klasa. Niejednokrotnie potrafią wyrwać utwór z niezłej mielizny (Bad Manner Rhyme).

Niemal każda kompozycja naznaczona jest wieloma debiutanckimi błędami. Jakby w ramach rekompensaty dostajemy rzecz ocierającą się o doskonałość. Earth Moves. Wszystko w tym kawałku jest na swoim miejscu. Cieszą doskonale wyważone akcenty i umiejętnie dobrana aranżacja. A Olivia zapuszcza się w rejony zarezerwowane dla Kate Bush. Co ta dziewczyna robi tu ze swoim głosem! W połączeniu z kapitalnymi chórkami, ciekawymi partiami smyczkowymi i filmowym zacięciem song nabiera pełnego uniesienia patosu.

Podsumowania będą dwa. Kto po debiucie spodziewał się zadziornego i mięsistego post punku (ja! ja!), poczuje się rozczarowany. OAL nie chce być zbuntowaną dziewczyną, piszącą wojujące prostest-songi pełne niewesołych refleksji nad współczesnym światem. Nie będzie z niej ani nowej PJ Harvey, ani Kim Deal. Olivię ciągnie bardziej do popu, podbarwionego soulem i gospel. Religijny Sunrise In the Eyes of Our Maker potwierdza ten trop. Każdą z kompozycji z powodzeniem można puścić w telewizji śniadaniowej. Z drugiej strony - dziewczyna ma talent, głos, rękę do melodii, umie napisać porządny tekst. Tylko brakuje jej dobrego producenta, który przystopuje niektóre lęgnące się w gorącej głowie pomysły. Dlatego The Name Of This Girl Is Olivia Anna Livki jest płytą tylko interesującą – bardziej ze względu na potencjalne możliwości artystki niż jej obecny poziom. [avatar]

Earth Moves:

Niestety nie posłuchacie sobie wybranej przez nas piosenki, gdyż...

This site features the release "The Name Of This Girl Is", by Olivia Anna Livki including audio-and graphic content (excerpts of recordings/recordings from the record, the cover of the record), without permission of the owner L I V V Music Germany! The excerpts are not to be copied or published witout permission of the owner L I V V, Germany.
Please erase the illegal material from the site at once.

Ach, ci Niemcy. Cóż, nie, to nie :)

Strona artystki: http://www.oliviaannalivki.com

42 komentarze:

  1. Cale szczescie, ze niepoddala sie komus takiemu(producentowi)jak zrobila to Julia za ktorej produkcja nie stoi ona sama ale najwieksza niemiecka machina finansowo/producencka, co zreszta slychac...:(
    Na pewno produkcja Olivii nie jest perfekcyjna ale Olivia na tej plycie jest soba. To jej debiutancka plyta/produkcja w ktorej wykonala kawal swietnej roboty wiec jesli ktos krytykuje to w taki sposob...to ja przepraszam..ale sie wkurzam. Produkcja jest taka na jaka bylo ja stac.Nie stac jej na muzykow,jak sama mowi. Rowniez nie utozsamia sie z zadnym stylem wiec jesli spodziewales sie czegos innego to na jakiej podstawie? po jednym utworze?Olivia mowi o sobie, ze nie jest baistka a artystka poslugujaca sie bassem-wiec chyba sie nie przygotowales.Ta dziewczyna sie uczy i jest na poczatku swojej drogi ale jest odwazna co pokazuje na kazdym kroku i nieprzecietnie utalentowana a po za tym co slychac bardzo pracowita.Jesli chodzi o pomysl na jej wlasna kompozycje to chyba kompozytor najlepiej wie jak to co stworzyl powinno brzmiec.Oczywiscie kazdy ma prawo do swojego zdania ale dlaczego musi wypowiadac je publicznie..Akurat mam te plyte i dziwie sie, ze piszac recenzje nie wspomniales ani slowem o art worku przez nia wykonanym i manifescie ktore sa nie odlaczna czescia tej plyty oraz o tym, ze pracowali nad nia najlepsi na swiecie mikserzy(wypadalo chociaz wspomniec)
    Karolina z Berlina

    OdpowiedzUsuń
  2. Karolino, nie pierwszy i nie ostatni raz opisywaliśmy debiutantów, który nagrali i wydali swoją płytę sami na tanim sprzęcie i w obskurnym studio, gdyż na inne nie stać. Jednym wychodzi to lepiej, drugim gorzej. Normalna rzecz. To chyba dobrze, że początkującym artystom wskazuje się rzeczy "do poprawy" w przyszłości? Gdyż tekst nie jest jednoznacznie negatywny, bez problemu można znaleźć zdania opisujące, czym Olivia może zachwycać. Koncertowo te kawałki mogą brzmieć potężnie (pierwsze opisy po koncercie Lenny'ego Kravitza to potwierdzają), ale... na płycie jeszcze tego nie słyszę.

    A kupując album i iTunes nie można zachwycić się ani artworkiem, ani manifestem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie.Olivia absolutnie nie potrzebuje żadnego "dobrego producenta" który ją "przystopuje" i wszystko spieprzy.Należy docenić że ta płyta to wyłącznie jej dzieło i oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego nikt sie nie podpisał - nie wiem komu mam odpowiedzieć :-)

    taki tekst powinien miec autora

    OdpowiedzUsuń
  5. Test ma autora. Naprawdę nie widać stopki redakcyjnej po prawej części strony?

    OdpowiedzUsuń
  6. stopka redakcyjna to autor - a możne u mnie nie widać

    OdpowiedzUsuń
  7. dla mnie autor ma imie i nazwisko no chyba ze sie wstydzi....

    OdpowiedzUsuń
  8. w sekcji "załoga" (po prawej stronie na dole bloga) są nazwiska wszystkich autorów WAFP. nikt się swojego nazwiska nie wstydzi. no może z wyjątkiem Ciebie, drogi Anonimowy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz sie za znawce i osobe kompetentna zeby udzielac rad:artystom kompozytorom i producentom a wyglada na to, ze nawet nie wiesz iz rozpowszechnianie i kopiowanie materialu nienalezacego do Ciebie jest nielegalne i nie ma to nic wspolnego z Niemcami (to prawo obowiazujace caly swiat i dotyczy rowniez grfiki)

    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałem recenzję i "zażartą" dyskusję poniżej. Muzyki nie znam, nie będę się odnosił ale odnosze wrażenie Drogi Avatarze, że lepiej było nie pisać w ogóle o tej młodej, debiutującej artystce albowiem za chwilę zostaniesz pozwany przed berliński sąd za używanie nazwy Olivia Anna Livki - to w koncu jej dobra osobiste, być może nie życzy sobie aby w ogóle o niej pisać ;-). Ciekawe co na to Karolina z Berlina i bystry Anonimowy juz teraz poszukujący Twoich danych - a może to jakiś kolejny niemiecki ekstremista.... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Karolino - jeśli dla wytwórni promowanie artysty poprzez udostępnienie do odsłuchu (nie do ściągnięcia) piosenki, którą i tak można odsłuchać na stronie wykonawcy, jest naruszeniem dóbr osobistych, to życzymy powodzenia w promowaniu młodych talentów. Może w Berlinie panują inne zwyczaje, ale u nas młodzi artyści raczej się cieszą, gdy ktoś chce ich piosenki prezentować publiczności. Ale jeśli wydawca sobie tego nie życzy, nie ma sprawy, grzecznie usuwamy.

    Aha, tą uwagą o grafice rozbawiłaś mnie do łez. Wobec tego zobowiązuję się wpłacić artystce tantiemy za wykorzystanie okładki płyty w jej recenzji. Czekam na ofertę stawki. [m]

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem zaszokowana!Okazuje sie ze uzywa sie tutaj artysty i jakiegokolwiek pretekstu do propagowania rasistowskiej paranoi i nenawisci antyniemieckiej tak powszechnej-niestety w naszym kraju.To jest zaburzenie psychiczne i powinniscie sie Panowie zdecydowanie leczyc.
    Tak o Panu mowie Avatarze i Pana obroncy.Stwarza Pan pozory profesjonalisty a uzywa nielegalnie mterialow i jeszcze sie oburza? Jest Pan bezczelny.Uzywa Pan nielegalnie materialow nalezacych do innych ludzi aby zwrocic uwage na blog ktorym nikt by sie nie interesowal.Ktos za to placi grube pieniadze a Pan zeruje w sposob piracki na innych i jeszcze ich obraza zamiast przeprosic.
    A wszysko to wynik kompleksow co do wlasnej tozsamosci i nacjonalnosi.Nikogo nie lubimy, wszyscy sa zli i chca nas skrzywdzic...ha,ha
    Z tego wynika jak dojrzala artyska jest Olivia Anna Livki ktora w swoim Tel Aviv osmiesza ludzi takich jak Wy. Jak widac szatan nadal ma 33 lata i mieszka w: Tel Aviv,w Niemczech, Rosji i gdzie tam jeszcze...
    wszedzie,tylko nie w Polsce(biedni,chorzy mali ludzie z malymi... bawiacy sie w swoimi malymi...blogami)
    Z tego co zauwazylam Pani Kaolina sie popisala:)

    wybrany/Jarek Rydzyk

    OdpowiedzUsuń
  13. to ja sie nie podpisałem i już jestem "jakiś niemiecki ekstremista" rynce opadają, a wiec Panie szanowny z tekstami "Ach, ci Niemcy. Cóż, nie, to nie :)" to pan ( z małej litery) wystawia sobie sam świadectwo swojej inteligencji

    nie pozdrawiam pana ( i teraz tez się nie podpisze)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tylko proszę o cytat, w którym to miejscu nie lubimy AOL...

    OdpowiedzUsuń
  15. nie chodzi o nie lubienie tylko o ostatni wers....
    wykasuj go .... tak sie nie pisze recenzji

    OdpowiedzUsuń
  16. Panie Avatar, jest Pan ignorantem.
    Nikt nie ma prawa udostepniac nawet do odsluchu czyjes muzyki,poniewaz to nazywa sie rozpowszechnianie.Proponuje Panu zapoznac sie z polskimi przepisami na stronie Polskiego Urzedu ochrony Praw Autorskich ZAíKS.
    Jest tam cos co nazywa sie:licencja-za to sie placi. Jesli ktos nie wykupil takiej licencji a
    Pan jej nie wykupil i umieszcza muzyke czyjas na swojej stronie to jest piratem.Owszem atysta ma prawo umiescic na swojej stronie swoja muzyke a mimo to musi wystapic do ZAiKS o udzielenie mu licencji.
    Jesli do tej pory nie mial Pan problemow, to pewnie dlatego, ze lize Pan tylek osobom ktore wzbudzja w Panu respekt i jest im obojetne co Pan u siebie umieszcza bo pisze Pan o nich dobrze,natomiast pozwala Pan sobie wyzywac sie na mlodych artystach jak na tej dziewczynie poniewaz wydawalo sie Panu, ze moze Pan sobie na to pozwolic.

    Ps. swoja droga nalezy sie szczegolne wspolczucie osobom publicznym za to, ze przyszly czasy internetu kiedy to kazdy za jego posrednictwem moze leczyc swoje kompleksy wyzywajac sie na nich.
    Mysle, ze Pani OAL ma gleboko w powazaniu czy Pan ja lubiczy nie,ale na swoje komentarze powinien Pan uwazac:(

    K.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wnikam czy to prowokacja. Dawno się tak nie uśmiałem, dzięki!

    btw.
    "Polskiego Urzedu ochrony Praw Autorskich ZAíKS"

    :D x100

    Błagam wafpy, nie usuwajcie tego!

    OdpowiedzUsuń
  18. no way, wszystko zostaje :)

    no i czekamy na zbiorowy pozew od wszystkich artystów przez nas poszkodowanych, najlepiej pod wodzą Kazika Staszewskiego - może wreszcie uda się zamknąć ten wstrętny faszystowski blog 8-)
    [m]

    ps. [avatar], weź se wylecz te kompleksy, co? :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Taki zbiorowy pozew skutkowałby tylko jednym: masowym zaprzestaniem wyrażania swoich opinii i spostrzeżeń w kwestii muzyki, a jednocześnie kres chodzenia na koncerty, słuchania płyt konkretnego artysty itd. A tego nie chcemy ani my, ani artyści. Tak więc nie sądzę, żeby miało do czegoś podobnego dojść. A polityka jaką prowadzą wytwórnie lub dani artyści, to że tak powiem ich prywatna sprawa - oni na tym tracą, a nie my (słuchacze i recenzenci). [lupus]

    OdpowiedzUsuń
  20. Czy druga plyta Amy Winehouse brzmialaby tak samo gdyby nie Mark Ronson? NIE.
    Artysta potrzebuje kogoś kto odczyta jego intencje, czyli producenta. Rozumiem, że w dobie Dody i innych takich słowo producent muzyczny straciło swoje znaczenie ale........
    Olivka ma talent ale mocno nieoszlifowany.
    Nie ma czym się amokować, tylko wyciągać wnioski.

    Przemek

    OdpowiedzUsuń
  21. :-)))) - wypada zakończyć sakramentalnym "ale jaja"..... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Zyjecie w kraju w ktorym diamenty maja taki szlif, ze ich blask widac tylko w sasiedniej wsi bo sa tak nudne i nijakie.A jesl cos jest powyzej sredniej krajowej to tylko dlatego, ze jest nieudaczna kopia czegos ... a wydajecie opinie na temat dziewczyny ktora jest ponad to i w odatku jest soba.Przeciez wy nawet nie rozumiecie tego co ona robi:(
    Bylam na koncertach tej dziewczyny w Berlinie trzy razy i nie ma osoby ktora by sia nia nie zachwycila.Mam te plyte i jest absolutnie fantastyczna.Weszlam na ten blog poniewaz pojawil sie na Olivii stronie z dziwnym komentrzem - co nie ukrywam zaszokowalo mnie. Olivia wyprodukowala te plyte bez niczyjej pomocy wkladajac w nia mase czasu i pieniedzy
    a Wy wymadrzajac sie na temat o ktorym nie macie pojecia dupicie jej mozliwosc sprzedania tej plyty i smrodzicie w jedyna promocje ktora moze miec i na ktora ja stac:(
    Plyta dostla znakomite recenzje od fachocow a nie od blogowcow - co tez o czyms swiadczy ale nawet do tego nie macie respektu.
    Bylam w tym smietniku za dlugo i nie zamierzam do niego wracac wiec prosze mi juz nie odpowiadac.
    K.
    Ps. tak rady sa bardzo dobre ale te produktywne-pochodzace od autorytetow a nie od lajkow i to jeszcze od ludzi z bardzo kiepskim gustem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Karolina, dziecko bój się Boga i nie wracaj proszę:)

    OdpowiedzUsuń
  24. o na boga, ale zrobił się tu dym... ale dorzucę swoje trzy grosze ;)

    to, że ktoś zrobił wszystko sam od początku do końca nie zawsze oznacza, że jego dzieło jest z automatu lepsze od kogoś, kto wsparł się innymi osobami. i zupełnie abstrahuję tu od zawartości płyty, bo po prostu jeszcze jej nie słuchałem.

    OdpowiedzUsuń
  25. profesjonalna czy nie, płyta jest mocno chujowiutka. słabizna:) może jak OAL wyjmie sobie ten kij z dupy i przestanie wierzyć w swoją boskość to jeszcze coś z tego będzie, narazie popłuczyny po PJ.

    OdpowiedzUsuń
  26. płyta jest zajebista i to was boli hehe malutkie....

    -seba

    OdpowiedzUsuń
  27. "Przeciez wy nawet nie rozumiecie tego co ona robi:("



    ^_________________________________^"

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie ufam tym teleturniejowym czupiradłom. :D

    OdpowiedzUsuń
  29. No ja tego nie rozumiem bo mi się nie podoba. Te muzyczne rozbujełe monstrum przyprawia o ból żołądka. Nie wiem co ta panna paliła ale ja tego nie chcę.

    OdpowiedzUsuń
  30. Karolino z Berlina,
    może trzeba było od razu napisać, że pełnisz Bardzo Ważną Funkcję w firmie panny L I V V i zostałaś oddelegowana na front trollowania nieprzychylnych recenzji w blogosferze. Sprawa byłaby prosta.
    Co do płyty, to słuchając jej, żałuję, że został wynaleziony wieloślad (copyright by B.Ch.). Nasrane zostało tryliard ścieżek, producenta rzeczywiście chyba przy tym nie było, a i przypuszczam, że "najlepsi na świecie mikserzy" rwali sobie włosy z głowy. Co gorsza, pomysły po dwóch piosenkach zostają wyeksploatowane i następne pół godziny trudno wytrwać.
    Życzę dalszych sukcesów na odcinku PiaRu.

    @WAFP Nie wiem, czy macie kind permission na użycie w recenzji okładki płyty. Lepiej zwijajcie żagle, zanim Niemcy do drzwi załomoczą.

    OdpowiedzUsuń
  31. uważam tak samo jak ktoś po drodze napisał że na live jest więcej dynamizmu byłem na koncercie - rozmawiałem z Olivia -To wspaniała zwykła dziewczyna ,ciepła osoba ,wesoła , figlarna troche zwariowana ( jak sama zreszta stwierdziła ) Na scenie zamienia sie w wampa , wyłancza sie z rzeczywistości i wtedy robi się sexy do tego stopnia iz ciężko oderwać od niej oczy Ale płytke polecam wszystkim jest świetna Nie mogę doczekać sie koncertu w berlinie , mam nadzieje że tym razem sie odbędzie

    OdpowiedzUsuń
  32. Do Karoliny z Berlina
    Również widziałem OAL na koncercie - w Warszawie. Było więcej niż rewelacyjnie. Mimo problemów technicznych, których skutkiem była konieczność przearanżowania utworów, OAL wypadła świetnie. Oczekiwałem na płytę z niecierpliwością, szczerze trzymając kciuki za Olivie, niestety troszeczkę zawiodłem się. I tyle. Płyta nie jest zła ale spodziewałem się czegoś mniej "zakombinowanego". Czekam na koncerty w Polsce i na kolejne płyty.
    Sławek

    OdpowiedzUsuń
  33. Debiutującemu artyście nie może przytrafić się nic gorszego niż bezkrytyczni, pozbawieni choćby odrobiny dystansu fani, gotowi robić mu wiochę na każdym kroku.

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo dobra to recenzja – ale się z kilkoma rzeczami nie zgodzę.

    „Pierwsza uwaga: gdyby puścić płytę komuś, komu nazwisko artystki nic nie mówi, zdziwiłby się na wieść, że jest basistką. Ten instrument bardzo rzadko wychodzi na pierwszy plan i zwyczajnie brak mu mocy.” Tak jak już ktoś napisał to dziewczyna grająca na basie a nie basistka – bas jest jednym ze środków, a nie celem samym w sobie (także o Ani Dabrowskiej można powiedzieć że jest basistką -pamiętacie!?). Dla fanów basistów polecam stanowczo Primus – Les na basie opiera całą konstrukcję utworu a pozostałe instrumenty są tylko dodatkiem – łącznie z perkusją. Warto by było napisać na jakim sprzęcie był robiony odsłuch (i ile razy) bo ja w każdym utworze słyszę przesterowany! bas, nawet w wymienionym niżej słodziuteńkim Abby Abby.
    „Olivia to przede wszystkich dziewczyna z pudełkiem generującym komputerowe efekty” Nie zwróciłem uwagi poza przesłodzonym Abby Abby i patetycznym Sunrise. Fakt lepiej zabrzmiałby tutaj mellotron/organy Hammonda niż syntezator Yamahy ale spróbujcie taki dostać w normalnej cenie...Ale fakt – kilka linii melodycznych aż prosi się o zbrukanie jakimś ślicznym dysonansem ( w stylu R Frippa na przykład) co by nie było tak słodko, ale ja nie mam zwyczaju
    „Automat perkusyjny wybijający nierzeczywiste tempo” szybkie tempo – ale czy nierzeczywiste? Znam osobiście perkusistę (Kerd, Tricphonix, Reverox) który takie tempo spokojnie utrzymać – szczególnie że to trwa krótką chwilę..... Pamiętam wypowiedź Olivii z MBTM – (oczy do góry –„programuję bity”). Chociaż fakt – wolę żywe instrumenty perkusyjne.
    „Kto po debiucie spodziewał się zadziornego i mięsistego post punku” – no właśnie wszyscy na dzień dobry zrobili z niej PJ albo PS zamiast spokojnie poczekać posłuchać że jest to raczej mix DB, KB z lekką nutką PG ( o czym zresztą Olivia wielokrotnie mówiła – chyba nikt nie słuchał co dziewcze ma do powiedzenia?)
    „Tylko brakuje jej dobrego producenta, który przystopuje niektóre lęgnące się w gorącej głowie pomysły” – znam jednego który by się do tego nadał – ale on już od 11 lat nie żyje L. A skoro nie ma GC to jedynym mądrym posunięciem było zrobienie tego samemu. Producenci Julii postanowili wykorzystać fakt że w głosie Julii pobrzmiewa nutka B – więc nowa płyta Julii jest czymś pomiędzy Homogenic a Vespertine – one też były bardzo ascetyczne zrobione na laptopie z minimalną ilością dodatkowych dźwięków. June jest więc płytą fenomenalną ale z lekką nutką wtórności – wina producenta :D Co do debiutanckich błędów – nikt nie jest w stanie ich uniknąć. Lepsze takie potknięcia niż producent co wyprodukuję kolejnego Szpaka.
    Niestety nie posłuchacie sobie wybranej przez nas piosenki, gdyż...A dlaczego? Takie pierdołki to wszyscy piszą. Ja myślę że ponowne udostępnienie utworu raz opublikowanego przestępstwem nie jest, szczególnie że został on opublikowany nawet na profilu artystki na FB nie przez nią. Nie zgłosiła roszczeń na YouTube...To myślę że i tutaj pomimo ostrych opini dwóch osób problemu byś nie powinno. Tutaj jest już ponownie udostępniony - więc nie nosi znamion przestępstwa...a dla artysty to raczej rodzaj promocji.
    "Debiutującemu artyście nie może przytrafić się nic gorszego niż bezkrytyczni, pozbawieni choćby odrobiny dystansu fani, gotowi robić mu wiochę na każdym kroku" – z tą wiochą to przesadziłeś. Tak samo jak miała powstać taka recenzja, tak samo fani mają prawo bronić swojego idola. A recenzja sprawiła że jeszcze raz posłuchałem dokładnie płyty Olivii :D
    pozdrawiam serdecznie zrówno polemizujących, jak i autora recenzji
    Paweł germinal

    OdpowiedzUsuń
  35. hej drogi recenzencie. kazdy ma prawo do wlasnego zdania ale zarzut ze Olivia nie jest jednak polską (czy tam niemiecka..) PJ Harvey to zaden zarzut. tak sie sklada ze bardziej ciagnie ja w strone np. gospel i co? to zle? Olivia "uzywa basu" i "programuje bity" i tak mowila od samego poczatku - jesli ktos sie interesuje. Poza tym dziewczyna duza wage przywiozuje do pelnej niezaleznosci i samodzielnosci. Widze ze dla co po niektorych tutaj to pycha, polkniecie kolka i uwazanie siebie za Boga. Zal mi was. Autor ostatnim komentarzem o Niemcach zniszczyl reszte pozorow swojego profesjonalizmu. Pozdrawiam/ Nina Przytucka

    OdpowiedzUsuń
  36. Ustaliliśmy, że nie będziemy zabierali już głosu w tej dyskusji (co mieliśmy do powiedzenia juz napisaliśmy) - apeluję tylko do przyszłych komentatorów o SZACUNEK do wykonawców, którzy podobnie jak AOL przywiązują dużą wagę do pełnej niezależności i samodzielności. Gdyż Livka nie jest pierwszą ani jedyną artystką, która wydaje nagrania własnym sumptem. Stali czytelnicy tego bloga wiedzą doskonale, że takie rozwiązane jest w ostatnich latach dość popularne. Jeśli się ktoś interesuje to może przejrzeć inne wpisy i zwrócić uwagę ile razy przy tytule płyty jako wydawca padło określenie "wydanie własne" albo założyło swój własny label po to tylko, by wydać płytę. Tak więc to nie jest żaden mocny argument i godzi najbardziej w tych artystów, którzy równie ciężko pracują i nie mają tego komfortu, że stali się znani za sprawą programu TV. Mogę na to liczyć?

    OdpowiedzUsuń
  37. na co? na szacunek dla artystów? - zawsze. pozdrawiam/nina

    OdpowiedzUsuń
  38. Szacunek i to wielki to tych decydujących się na pełną niezależność - tu chciażby wymieniony Tricphonix - to oczywiście Maciej Trifonidis B. slowdown records to jego label który powoli zaczyna wydawać płyty innych doskonałych jazzowych muzyków. Ale początkowo był po to żeby sfinalizować płytę Maćka. Tak chylę czoła przed takimi Artystami. Oni dają prztyczka w nos firmom fonograficznym - i dobrze...:D Więc nie widzę powodu żeby nam - komentatorom zwracać uwagę - my o tym doskonale wiemy :D))
    Paweł germinal

    OdpowiedzUsuń
  39. Acha i tak na moją odpowiedzialność http://www.youtube.com/watch?v=uwymgaHvUdU

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  40. Acha i tak na moją odpowiedzialność http://www.youtube.com/watch?v=uwymgaHvUdU

    pozdrawiam
    Paweł germinal
    ps ten poprzedni usuńcie bo zapomniałem się podpisać :)

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni