17 listopada 2011

R.U.T.A.: Gore (AKW Karrot Kommando, 2011)


Pamiętacie debiutancki album Lao Che Gusła albo grupę Żywiołak? Czytaliście Wiedźmina albo trylogię husycką Sapkowskiego? Albo cokolwiek Jacka Komudy? Śni się Wam po nocy trylogia Sienkiewicza albo Reymont ze swoimi Chłopami? A może lubicie pogadać z przyjaciółmi po staropolsku i porzucać (prawdziwą) łaciną?

Ruch Utopii, Transcendencji, Anarchii aka Reakcyjna Unia Terrorystyczno-Artystowska to projekt założony przez Maćka Szajkowskiego – założyciela i muzyka Kapeli ze Wsi Warszawa. Utwory zostały oparte na archaicznych tekstach piosenek buntu chłopów przeciw feudalnemu systemowi wyzysku. Stąd podtytuł płyty: Pieśni buntu i niedoli XVI – XX w.

Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in. Robert Matera z Dezertera i Hubert „Spięty” Dobaczewski z Lao Che. Muzykę stworzono i wykonano na instrumentach akustycznych, tradycyjnych i dawnych, w tym na: lirze korbowej, fidelach płockich, suce biłgorajskiej, sazach, barabanach, bębnach obręczowych, kontrabasie i pile. Muzyka folkowa, punkowa i eksperymentalna… Waćpanowie i Waćpanny, zatem coby nie przynudzać, a jeszcze bardziej pobudzić apetyt…

Najpierw krótkie wezwanie Zew hord, następnie pieśń o naszych pogańskich przodkach. Kolejny Gore! to szybki, niemal punkowy utwór trwający niewiele ponad minutę. Po nim kapitalna Szubieniczka stoi, absolutnym majstersztykiem jest też niezwykle prawdziwa i nadal aktualna pieśń Ksyidza z kazalnicy zrucić czy podobny Hej wielebny bracie. Rewelacyjnie wypada też Lament chłopski – prawie trzyminutowa deklamacja, może nawet modlitwa, na wolnym i smutnym tle. Jest nawet ludowa pieśń emancypacyjna Bedą panowie sami łąkę kosić. Czy nie kojarzy się ona z Żywiołakiem? Jest świetna, żartobliwa Związali mnie w powróz… Dla wielbicieli historii jest też Pieśń o Jakubie Szeli, która muzycznym klimatem przypomina granie w stylu southern rocka, choć nie ma w nim przywalenia – a szkoda.

Można by o kolejnych utworach pisać sporo, ale przyjrzyjmy się ich konstrukcji. Muzyka utrzymana jest w dość podobnych brzmieniach, raz dość wolno, a raz szybko, monotonnie, ale niewątpliwie bardzo energetycznie. Kawałki są bardzo krótkie – średnia długość to minuta do dwóch, najkrótszy ma 17 sekund. Najdłuższy, finałowy utwór na płycie trwa nieco ponad sześć i pół minuty – Pieśń robotników leśnych Warmii. Ten ostatni jest tak naprawdę równie krótki, jak wszystkie na płycie, ale po ciszy mamy jeszcze… posłuchajcie sami, niech to będzie niespodzianka. Jedne wzywają do rewolucji, inne przywołują problemy i smutki chłopów.

Siedemnaście utworów i zaledwie pół godziny obcowania ze staropolszczyzną, dawnymi brzmieniami. Jednych płyta znuży, a jeszcze innych miło zaskoczy. Mam nadzieję, że na tej jednej płycie się nie skończy, bo staropolskich tekstów, które można by w podobny sposób zaaranżować i wykorzystać jest cała masa, a tego typu muzyki wciąż za mało. Nie powinniśmy zapominać o naszych korzeniach, o naszym dawnym języku, a na pewno o wspaniałych instrumentach, które wykorzystano przy tworzeniu tej płyty.

Sądzę, że jest to idealny przyczynek do tego, by się tak nie stało – Gore na pewno trafi w serca tych, którzy nie odnajdują się w dzisiejszym świecie i jakąś częścią siebie tęsknią do tych pięknych, ale też straszliwych i znacznie trudniejszych czasów, niż nasze. [lupus]



Strona zespołu: http://www.myspace.com/ruta-gore

3 komentarze:

  1. jedna z lepszych płyt ostatniego czasu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mialem przyjemnosc zobaczyc ich na zywo na ostatnim Open'erze...Fantastyczna energia i naprawde niepowtarzalna muzyka

    OdpowiedzUsuń
  3. płyta fajna, ale koncerty już nie, za dużo na nich propagandy.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni