25 stycznia 2012

Bubble Pie: Bathroom Stories (wyd. własne, 2012)


W Warszawie mają młodych gniewnych i wyszczekanych (The Spouds, Contra Contra, Setting The Woods On Fire), w Krakowie stawiają na może mniej przebojowy i bardziej stateczny, ale wciąż bardzo słuchalny altrock (New York Crasnals, Die Flöte, pAMBUK). Do której sceny wam bliżej?

Bubble Pie pojawili się w świadomości paru osób spoza Krakowa w 2010 r. za sprawą debiutanckiej EP-ki Funny Worries, na której dali się poznać jako wyznawcy college’owego brzmienia lat 90. Rok 2012 zaczynają od mocnego wejścia – swojego pierwszego długograja, który choć brzmi bardzo solidnie i zawiera parę fajnych piosenek, świata nie zmieni. No ale o to im chyba i tak nie chodziło.

Skoro jesteśmy przy brzmieniu, bardzo się poprawiło od czasów EP-ki. Jak piszą, jest „lampowe”. Co pewnie miało znaczyć, że wolne od cyfrowych efektów i komputerowego poprawiania instrumentów. Jest w tym coś. Zespół generuje dźwięki plastyczne i głębokie, o co zadbały przede wszystkim soczyste basy. Jak na skromny trzyosobowy skład, Bubble Pie udało się wycisnąć z analogowego studia maksimum smaczków i niuansów. Bathroom Stories to kawał dobrej staroszkolnej roboty.

A jak z kompozycjami? Początkowo dość niemrawo. Duża w tym zasługa wokalisty (i gitarzysty zarazem) Maćka Kozłowskiego, który w większości piosenek... szepcze. Dopiero w czwartym numerze nieco podnosi głos i od razu robi się człowiekowi raźniej. Słuchaczowi znaczy. Dlatego też za mój ulubiony kawałek uznaję Mind The Gap, w którym jest trochę krzyczenia i coolerski chórek, i świetny efekt na wokalu w zwrotkach. Maćku Kozłowski, krzyczcie częściej! Krakowianie stawiają jednak głownie na klimat. W Kennedym na przykład jest najwięcej tego, o czym myślę. Miarowa basowa baza, wyluzowany wokal i melodyjna gitara. Podobają mi się ballady: urokliwe Away, które nuci się od pierwszego przesłuchania, rozleniwione, najładniejsze na płycie All About (hałaśliwe ataki gitary odpędzają senność). Słychać, że chłopaków ciągnie czasem do głośniejszego grania, potrafią porządnie rozkręcić wzmacniacze (Scratch My Head, Bubble Pie, Arizona Boy), ale i dobrej melodii z łóżka nie wyrzucą (Swing, Kennedy). Nieobce im też psychodeliczne odloty (końcówka Like A Sun), choć pod tym względem są dość oszczędni. Na uznanie zasługuje nie tylko wspomniany już bas Łukasza Lembasa (Fresh Words, potęga spokoju), ale też znakomita praca perkusisty Wojtka Kurka. No ale czego innego się spodziewać po tak minimalistycznym składzie? Tu nie ma miejsca na uniki i olewactwo, każdy muzyk musi wykrzesać z siebie wszystko, co potrafi.

Nie sądzę, żeby Bathroom Stories stały się jakąś bardzo popularną i nuconą przez masy płytą (jakby chciał Jakub Knera z popupmusic.pl), w końcu po drugiej stronie mamy nowy Afro Kolektyw, ale do kogo taka muzyka ma trafić, na pewno trafi. [m]



Strona zespołu: http://bubblepieband.com

2 komentarze:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni