13 stycznia 2012

The Band Of Endless Noise: The Blue Nun. Psychedelic Soap Opera (Falami, 2012)


Jak można było zrobić coś takiego? Muszę czekać cały rok 2012, by umieścić The Blue Nun na szczycie swojej listy najlepszych albumów. Macie już pewne podejrzenia co do ostatecznej oceny?

Nie będę was trzymał w napięciu – oto w całej okazałości kapitalny powrót dumy Raciborza (drugą dumą mieszkańców tego urokliwego miasta jest Browar Zamkowy, zapamiętajcie tę nazwę). Jeszcze bardziej stylowi niż kiedykolwiek wcześniej, jeszcze bardziej awangardowi i... z ogromnym potencjałem piosenkowym. Choć ich utwory trwają często ponad sześć minut.

To jest jedna z tych płyt, o których mówi się, że nie mają słabego momentu. Rzeczywiście, poza niepotrzebnie wydzielonym intro w postaci 40-sekundowego Disastrous For The Rational Mind, każdy song to kiler. Pozornie ociężałe, hipnotycznie jednostajne kompozycje emanują niesamowitym magnetyzmem. Precyzyjny rytm, gęsto opatulony elektroniką, rozważnie dokładane kolejne warstwy instrumentów, spokojny, stonowany wokal Andrzeja Widoty, czasem wspomagany przez czysty głos Katarzyny Gierszewskiej – wszystkie te szlachetne metale tworzą stop o niezwykłych właściwościach. Jest niezwykle twardy i odporny na mechaniczne uszkodzenia, lecz gdy trzeba staje się plastyczny i mięknie jak ogrzany wosk.

Sugar – pierwszy kontakt z Psychodeliczną operą mydlaną. Dostojnie melodyjny, w miarę rozwoju ewoluujący z surowego transu w pełną barw przebojową melodię ozdobioną słodkimi dziewczęcymi chórkami. Chyba już nikt nie ma wątpliwości, że dalej będzie równie pysznie. Something Wrong With The Rainbow. Osiem i pół minuty, a jakby ich nie było. Mechaniczny rytm, nasączona klawiszowymi brzmieniami baza, eteryczne wokale i potężny bas. Druga połowa nagrania należy do Tomasza Gadomskiego i jego grzmiących mistycznie bębnów. Thunder! Bright Red to utwór, który spodobał mi się najbardziej podczas pierwszych odsłuchów, jeszcze w grudniu. Podtrzymuję – to najlepszy numer na płycie, przypomnijcie sobie, bo już go graliśmy. Cudowny bas, doskonale przemyślane zagrywki gitary Adama Sanockiego, lekki jak piórko motyw klawisza, no i finał z genialnym śpiewem Andrzeja. Tak. To jest muzyka, która oczyszcza umysł.

Potem zespół... trochę przynudza. Ale robi to z takim wdziękiem, że nie ma mowy o ziewaniu (Reading Twice). Matematyczna precyzja sekcji rytmicznej i nerwowe, pełne patosu akcenty klawiszy budują niesamowity nastrój Tangoa (This Side Of Punk). The Blue Nun Theme to mój drugi kandydat do podium. To, jak oni potrafią zmieniać nastroje – mistrzostwo. Klawisze – bomba. A wejście gitary w końcówce i ten obłędny postrockowy finał – poezja. Jestem bliski stwierdzenia, że kocham ten zespół. No dobra, po ostatnim utworze, Rotten Grapes, mogę tak z pełną odpowiedzialnością powiedzieć. Jak oni tu wymieszali niefrasobliwy popik z awangardową improwizacją syntezatora, tego nie ma sensu opisywać. Posłuchajcie i zatońcie.

Do podsumowania roku 2012 jeszcze daleko. Póki co The Blue Nun jest liderem. Kto spróbuje mu zagrozić? [m]

PS. Jest jeszcze jeden powód - poza świetną zawartością muzyczną - by zakupić sobie fizyczną kopię albumu. To oczywiście nietypowa poligrafia w stylu Falami: wycinana tektura i coś jakby przycisk do CD, który po rozwinięciu papierka okazuje się... Ok, nie zdradzam, ale niech na trop naprowadzi was podtytuł płyty.



Strona zespołu: http://www.bandlessnoise.com

3 komentarze:

  1. psychEdelic
    literówka w tytule

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja ulubiona płyta.Po The Blue Nun nic innego mi się nie podoba.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni