18 stycznia 2012
More Than Three: Seasons Hymns (wyd. własne, 2011)
Pamięta ktoś jeszcze o More Than Three? Wydali w 2008 roku EP-kę Octoberclock. Potem wokół zespołu zapadła głucha cisza. Cisza pozorna - niedawno okazało się, że trio nie próżnowało i na przełomie 2009/10 nagrało 12 nowych kompozycji, które w zamierzeniu miały znaleźć się na debiutanckim albumie. Niestety, do tej pory nie znalazł on wydawcy. W tym roku ta płyta widmo została ujawniona.
Trochę dziwne te problemy z oficjalnym wydaniem Seasons Hymns, w końcu dorobek sceny wołowskiej jest dość pokaźny i cieszy się uznaniem fanów. Bartek Borówka również nie poznał się na materiale? Przecież muzyka MTT ma podobne korzenie co Blue Raincoat!
Jedna nazwa. Sunny Day Real Estate. Wołowianie pełnymi garściami czerpią z drugiej fali emo i przypominają lata, gdy młodzieńcze głowy rozpalały rzeczy pokroju Diary i LP2. Oczywiście, wokalista Krzysiek Kudyba to nie Jeremy Enigk. Nie ten głos i nie ta wrażliwość. Ale krzyczeć facet potrafi. I co ważne, do twarzy mu z bardziej siłowym śpiewem niż normalnym, zwrotkowym. W spokojniejszych momentach w głosie Kudyby pobrzmiewają grunge'owe elementy oraz wyłażą na wierzch różne fałsze. Lecz we fragmentach, gdy swoje emocje wykrzykuje z pasją, potrafi swój głos odpowiednio zmodulować, by uzyskać zamierzony, bolesny efekt. Najlepiej słychać to pod koniec Systemathic.
Ciężko z Seasons Hymns wykroić jakiś utwór na singiel. Poza jedną kompozycją, ale o niej później. Płyta jest dość równa, bez ewidentnych wtop, ale też bez wzlotów. More Than Three uwielbiają bawić się tempem, bardzo zgrabnie wychodzą im zmiany nastroju. Na płycie są trzy utwory instrumentalne, w tym najdłuższy kawałek Vespertine. Tu wokal wręcz by przeszkadzał. Klimat zmienia się jak szkiełka w kalejdoskopie. Od prawie-że-post-rockowego plumkania do raniącego uszy riffu i perkusyjnej kanonady Piotra Brzezińskiego. Ładnie też zespół poradził sobie z Silver Mineral Below The Surface. Do połowy - dość smętna post-grunge'owa ballada. Ale później już ożywcze i wywracające całość gitarowe warknięcie. Marcin Lokś może być z gitarzysty Remigiusza Sawickiego dumny, toć płytki Saturnday się przypominają. Szczególnie, że to dopiero przystawka przed przepysznym Pictures, Landscapes, Stars...
Wspominałem wcześniej o jednej kompozycji. Sharks mógłby promować album, gdyby nie pewien drobiazg: gościnnie śpiewa w nim Magda Noweta. Ta dziewczyna wszystko, czego dotknie, zmienia w złoto. Utwór ten ma w sobie drapieżny klimat pierwszych nagrań Let The Boy Decide, a jednocześnie mnóstwo romantycznej przestrzeni. Brawo Magdo!
Szkoda, że jesteśmy skazani wyłącznie na marnej jakości streaming internetowy. Album by wiele zyskał, gdyby dźwięki przepuścić przez coś większego niż komputerowe głośniczki. Może kiedyś... [avatar]
Do przesłuchania na: http://www.reverbnation.com/morethanthree
Przeczytaj też More Than Three: Octoberclock EP
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Zrzucić sie na tłoczenie nie potrafią i tyle!!!!
OdpowiedzUsuńA nie przyszło Ci do głowy, że zespół może już nie istnieć? A stary materiał po prostu wypłynął z inicjatywy muzyków dawniej zaangażowanych w projekt? Jest masa zespołów w Polsce i za granicą, które nikną w pomrokach muzycznych dziejów nie wydawszy nigdy oficjalnego materiału, który jednak gdzieś krąży... i to jest straszne - brak promocji przyczynia się do upadku dobrych kapel niestety. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńZa dobrze ich znam na codzien. Plyte mozna wydac nawet jak zespol nie istnieje. MTT to sie na pewno nalezy.
OdpowiedzUsuńchciałem zauważyć że na płycie śpiewa również Piotrek i to nawet w większej częsci materialu ;)
OdpowiedzUsuńI to cenna informacja, bo skąd możemy to wiedzieć słuchając streamingu? Zasugerowałem się tym, że częściej Krzystof jako vocal jest podawany "wyżej" od Piotra:)
OdpowiedzUsuńpewnie dlatego iż na ep śpiewał praktycznie wszystko prócz ostatniego kawałka. no ale tak, jasna to sprawa, może w 2017 na 10lecie powstania uda się nam to wydać:) byloby pięknie zrobić to kiedykolwiek
UsuńRadosnego 2012!
OdpowiedzUsuń