12 stycznia 2013

Epkowisko: mimo., The Noiz, SLG, Foamy Skies, Lights Dim, Lobotomia


Wszyscy już czekają na podsumowanie roku, a my ciągle przesłuchujemy ostatnie nagrania z ubiegłego roku. Dziś kolejny zestaw wydanych w wersji elektronicznej EP-ek. Każdy znajdzie coś dla siebie!

mimo.: Creature (wyd. własne) 


Trochę Peaches, trochę PJ, troszeczkę Grimes. Na EP-ce nieznanej z imienia i nazwiska wokalistki z Gdańska panoszy się zimna, odhumanizowana elektronika. Całość nagrana w domu wywołuje ciary schizoidalnymi dźwiękami i mrocznym wokalem. I chociaż pierwszy z brzegu Excellent może razić wyraźnymi fałszami, to upiorna lo-fi elektronika tylnymi drzwiami wykrawa sobie należne miejsce w podświadomości. A dalej jest już tylko lepiej. W Burning Forest gdańska wiedźma nie pozwala sobie na żadne potknięcia. Dobra linia melodyczna, niezłe budowanie napięcia i zero jasnych barw. Madman's Whistle, chociaż pełen elektronicznych pogodnych kukułek, dość szybko szarzeje i zapełnia się demonicznym wiatrem. A króciutkie Stop straszy industrialnym pyłem i śpiewem tłumionym przez torebkę foliową. Czyżbyśmy byli świadkami dojrzewania nowej indywidualności w mrocznym, alternatywnym popie? Artystka na ten rok zapowiada płytę Sleeping Lovers. Już przebieram nogami z niecierpliwości!
 
Strona artystki: http://mimo.esite.pl


The Noiz: Bez pie_lenia (wyd. własne) 


Wbrew tytułowi, pie…lenia o dupie maryni jest tu całkiem sporo. Ekipa z Rumii to stuprocentowy studencki zespół o typowo żackim, niekoniecznie finezyjnym poczuciu humoru. Na EP-ce jest pięć kawałków, takich, wiecie, „z życia wziętych”. Więc jeśli ktoś lubi ten typ humoru, powinien koniecznie posłuchać Miłości twardej jak kamień. Głównie ze względu na zaskakujący fabularny twist w drugiej części utworu. A po odsłuchu tytułowego numeru zachciało mi się włączyć dawno nie słuchane płyty Prząśniczek i Von Zeit. A to już coś!


Strona zespołu: https://www.facebook.com/band.thenoiz


SLG: Potop (Studio Barnhus) 


Wiem, że niezal codzienny obecnie słucha techno i każdemu po prostu wypada tego techno słuchać, ale to nigdy nie będzie muzyka dla mnie. Choć zdarza mi się, przeglądając bandcampa, bądź odsłuchując polecanki zespołów, które ukazują się na fejsbukowej tablicy, zawiesić ucho na jakimś umpa-umpa na dłużej. Tak trafiłem na łodzianina Łukasza Seligę ukrywającego się pod pseudonimem SLG. Facet nie jest debiutantem, ma już w dyskografii dwie EP-ki (wydane w zagranicznych labelach), garść remiksów, a także dość zapełniony kalendarz koncertowy. Najnowsze mini-wydawnictwo to pięć przyjemnych dla ucha house'owych kompozycji. Seliga zupełnie nie ma kompleksów i spod konsolety wyjmuje bardzo eleganckie, ciepłe bity, zgrabnie je urozmaicając. Co prawda wachlarz stosowanych zabiegów jest powszechnie znany (od jazzujących motywów w Prostokątach, poprzez lounge'owy stukot dzięciołów w Blurry po czarne wokalizy w What Kind Of People?), ale po tym poznać rękę wytrawnego kucharza, który dobrze znane składniki posypuje odpowiednimi przyprawami nadającymi całości oryginalny smak. Słucha się!
 

Strona artysty: http://www.facebook.com/slgmusic


Foamy Skies: Asperatus (wyd. własne) 


Młody warszawski indie-band. Powstał w październiku 2011. Parę miesięcy później ukazało się ich debiutancka EP-ka. We biograficznej notce oprócz indie poddają także wpływowi new wave i experimental. No dobra. Niestety, na zawartość Asperatusa składają się chyba ich wszystkie piosenki, jakie powstały na próbach i zostały automatycznie zarejestrowane. Intro Higher zapowiada coś ciekawego, faktycznie eksperymentalnego i płynącego po szerokich rozlewiskach freak-folku. Jednak już następne w kolejce Breath pokazuje wyraźnie, że mamy do czynienia z mutacją Editors. Ale mimo zbyt widocznych zapożyczeń, ta piosenka jeszcze się broni jakąś melodią. Gdyż kolejne zostały obdarte nawet z tego. Utwory 3-7 są koszmarnie toporne, licealnie zagrane i takoż zaśpiewane. Rozumiem, to młody zespół i jeszcze się uczy, ale tę EP-kę powinien schować głęboko do szuflady i nikomu nie pokazywać. Niech ich historia zacznie się od późniejszego singla Another Rainy Night. Przy nim przynajmniej uszy nie więdną.


Strona zespołu: http://www.facebook.com/foamyskies


Lights Dim: Dale (Preserved Sound) 


Ufff... to już trzecia w tym roku EP-ka Marka Kamińskiego. Po przygodzie z ambientem Lights Dim wraca do dźwięków znanych z debiutu. Dale EP to pogodne postrockowe wydawnictwo, silnie skorelowane z sielankową okładką. Cieszy bardzo, że Kamiński chwycił za gitarę i jej niezobowiązujące plamy stanowią główną oś nowych utworów. Nie ma wyróżniających się kawałków - to właściwie pięć odsłon neverlandu, w którym zawsze świeci słońce, woda jest kryształowo czysta, a pod drzewami leżą dojrzałe jabłka. Dziesięć minut relaksacyjnej muzyki? Czemu nie, odpocznijmy!


Strona zespołu: http://www.facebook.com/pages/Lights-Dim/157925444244711


Lobotomia: Sex (wyd. własne) 


O seksie, ale z jajem. Nowa EP-ka szczecińskiej Lobotomii to pięć różnych odmian bezpiecznego seksu na wesoło. Dla rozluźnienia partnera / partnerki starają się zaprosić do gry wstępnej za pomocą skocznego ska z lekką nutą dekadencji. Tak więc tytułowy numer to wszędobylskie dęciaki i fajnie wykręcony riff. Je t'aime - nawet udany pastisz klasycznej piosenki Jane Birkin i Serge'a Gainsbourga. Nie da się nie uśmiechnąć! Reggae w Będę cię bił generuje pewne napięcie seksualne, ale to nie moja bajka, więc pozostawia mnie obojętnym (choć nie, damski wokal mile łechce ego). Sprawą dyskusyjną jest też czy przejście retro saksofonu w parateatralne dziwadło w Do serca przytul psa było najlepszym pomysłem, ale jak to mawiał inny klasyk - momenty były. Jest jeszcze Olejek, ale to już zbyt wielka awangarda dla mnie. Tak więc Sex jest fajną EP-ką do jednokrotnego posłuchania i poprawienia sobie humoru. Do ponownego odsłuchu już mnie tak nie ciągnie.

Strona zespołu: http://www.facebook.com/Banda.Lobotomia

Bandcampa spenetrował [avatar]

1 komentarz:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni