27 stycznia 2013

Kim Nowak: Wilk (Universal, 2012)


O roku 2010! Ileż emocji wywołałeś za sprawą debiutu zespołu braci Waglewskich i Piotra Sobolewskiego! Począwszy od zajebistej okładki, przez brudne garażowe brzmienie, po świetne polskie teksty, które razem wzięte (+ dystrybucja Universalu) sprawiły, że rokendrol znowu trafił pod strzechy.

Dwa lata później okładka jest słaba i nic nie mówi o zawartości drugiej płyty „Kimów”. A ta zawartość to dziesiąta woda po kisielu. Musztarda po obiedzie. Zużyty kondom w sedesie. Przez nasz zapóźniony kulturalnie kraj przetoczyła się przez ten czas cała masa zespołów bezczelnie czerpiących z tradycji rocka lat 60. i 70., i nagle będące dotąd w awangardzie trio spadło na końcową pozycję w peletonie.

Wilk nie wywołuje żadnych z emocji towarzyszących debiutowi. Ot, stateczny album dojrzałych panów, którzy lubią się czasem spotkać, by pohałasować w salce prób. Oprócz paru przyzwoitych numerów (Lodowiec gigant, whitestripesowski Aniele, Prosto w ogień w duecie z Izabelą Skrybant-Dziewiątkowską, Okno) dzieje się tu niewiele nawet nie porywających, co po prostu fajnych rzeczy. Wybrana na pierwszy singiel Krew to przykład porażającego nudą powtarzanego w kółko riffu, a pozostałe utwory, nawet jeśli bohatersko nawiązują do tradycji polskiego blues rocka Tadeusza Nalepy, to są tylko cieniem żywiołowej i autentycznej twórczości sprzed dwóch lat.

Gdyby mnie ktoś zapytał, co dokładnie nie podoba mi się w nowej płycie Kim Nowak, wzruszyłbym ramionami i coś bąknął pod nosem. Nie wiem. Po prostu jej nie czuję. Nie chce mi się do nie wracać.

A to już brzmi jak poważny zarzut. [m]

 

Strona zespołu: http://www.facebook.com/kimnowakband

8 komentarzy:

  1. I przy okazji "Mokry Pies" całkowicie zerżnięty z kawałka Soniców. Dramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ee, którego?

      Usuń
    2. doświadczony wafpowicz11 lutego 2013 19:57

      incinerate

      Usuń
    3. No, jak słuchasz z nastawieniem do której piosenki sy jest najbardziej podobny to zgoda - też pomyślałem o incinerate. Brawo za wychwycenie. Ale to że powtarza się jedna banalna progresja (w zupełnie innym kontekście w piosence) to za mało na całkowicie zerżnięty dramat moim zdaniem.

      Usuń
  2. Uważam, że to mało profesjonalne tak radykalnie patrzeć na wydawnictwo przez pryzmat poprzednika. A już argument pokazujący pierwszą płytę jako rewolucjonistów w walce o rock’n’roll, natomiast drugą za jej cień ze względu na brak innowacyjności, ubawił mnie setnie. Gdyby wszyscy ludzie tak mysleli to większość świetnych zespołów miała by o połowę chudsze dyskografie.


    Chłopaki określili swój styl dość jasno na pierwszej płycie a teraz na znanym kręgosłupie osadzają bardziej rozwinięte i przyprawione kompozycje. Pojawiły się długie wstawki instrumentalne, gdzie widać wspaniały motyw transowości, monotyki którą kocham w kapelach stonerowych. Poza tym nie jestem w stanie źle mówić o numerze „Noc” , który nie bez kozery przywołuje klimat nieodżałowanej Morphine’y. Stwierdzenie, że dojrzali Panowie spotykają się by pograć trzeba tu przedstawiać jako zaletę, szczególnie, że przekazują dużo wartości artystycznej. Jeżeli chodzi o teksty, równowaga pomiędzy abstrakcją, a sensem jest idealna. Poza tym to właśnie za to w 2010 roku pokochaliśmy Kim Nowak. Połączenie gitarowego czasu z piórem wspomnianego Bartka.


    Zarzut na temat okładki uważam, że również opiera się o niewłaściwe myślenie. Pierwszy album grupy wprowadzał ją na rynek i mimo, że Prowcy i marketingowcy z Universala nie spali, a muzycy samymi nazwiskami promowali album to był to debiut który miał bić po oczach okładką i wyróżniać się na półce. Teraz natomiast, kiedy trio wyrobiło sobie markę nie potrzebuje aż tak krzyczeć do nas ze sklepowej półki. Cała poligrafia jest wyjątkowo dobrze dobrana do klimatu płyty. Poza tym jest estetycznie minimalistyczna, przypominająca nieco poligrafie zespołów post-rockowych.


    Ostatnie stwierdzenie jakoby autor nie czuł muzyki dlatego napisał co napisał oraz uwaga o wyraźnych inspiracjach Sonic Youth najbardziej mnie zaskoczyły. Po pierwsze, jak można publikować w opiniotwórczym portalu takie subiektywne wylewanie żółci na naprawdę wysoką wartość artystyczną? Tego nie rozumiem. Po drugie, tylko pogratulować Panom inspiracji. Gdzieś indziej na świecie, na zespół wydający dobry album dojrzalszy od poprzedniego, fani muzyki zacierają ręce i stawiają dumnie na półce obok poprzednika. W Polsce, serwis mówiący o polskiej muzyce wylewa nań pomyje bez, mam wrażenie, wnikliwej znajomości tematu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1.nie wiem, jaka jest Twoja definicja profesjonalizmu, moja to taka: na tym blogu pisze się o swoich odczuciach, a moje odczucia są ściśle związane z zawodem, jaki sprawiła mi ta płyta. i są też związane z radochą, jaką sprawiła mi pierwsza. przyczyna - skutek.
      2.okładka jest beznadziejna. to tylko moje zdanie, ale mogę je wyrazić, więc wyrażam.
      3.uwaga o Sonic Youth nie pochodzi z recenzji
      4.określenie "wylewanie żółci / pomyj" jest chyba nieadekwatne do lekko krytycznego tonu recenzji.
      5.WAFP nie jest portalem, tylko blogiem i posługuje się blogowym stylem pisania.
      6.nie wiem kto posiada wnikliwą znajomość tematu polskiej muzyki rockowej. może Marek Wiernik? Wiesław Weiss? Piotr Stelmach?

      rozumiem żal, gdy ktoś krytykuje ulubioną płytę, ale nie popadajmy od razu w dramatyzm. sprzedaż płyty z tego powodu drastycznie nie spadnie. nasi czytelnicy i tak ciągną muzykę z chomika ;) pozdrawiam [m]

      Usuń
  3. Za brak obiektywizmu mozna posądzić raczej Twoją wypowiedź Panie Anonimowy. Brak zbiezności z Twoim poglądem na temat tej płyty nazywasz "wylewaniem żółci"... A nazwanie tej płyty wysoką wartością artystyczną jest chyba przesadą.
    Mnie nie powalił nawet debiut... dlaczego? bo jest w polsce z kilkadziesiąt zespołów grająceych lepiej i ciekawiej niz KIM NOWAK, ale nie mają szansy wydac się w UNIVERSAL, ani innej wytwórni która pozwoliłaby na odpowiednią promocję ich utworów. Przy całym szacunku dla Waglewskich, którzy w przeciwieństwie do innych postaci polskiej sceny, mają coś do zaoferowania słuchaczom, wydanie tej płyty to jednak zbyt wiele. Ta i w moim mniemaniu również poprzednia płyta Kim Nowak... a nawet płyta z ich ojcem... to są pozycje które nie musiały się ukazać, a zamiast nich mogły by się pokazać inne nowe dobre i ciekawe zespoły. Krytyka WAFP tej płyty w pełni zasłuzona, a fanom Kim Nowak polecam poszperac w necie, a przede wszystkim na tym blogu i poszukac nowych dobrych zespołów...

    OdpowiedzUsuń
  4. mi też się nie podoba i podpisuję się pod recenzją wszystkimi kończynami. płyta jest po prostu nijaka, każdy numer to ograny miliard razy patent z przeciętną melodią. mają potencjał, ale tym razem ukierunkowali go w złą stronę, jakby na siłę chcieli zrobić bardziej 'ułożone' wydawnictwo. krążek dobry jak nie masz co słuchać gdy prasujesz, ale nic poza tym. fisz w ogóle nie moduluje głosu, śpiewa jednym tonem, co wzbudza jeszcze większe poczucie liniowości. do niektórych numerów mógłby użyć ryjodarcia żeby nadać temu więcej osławionego rockowego pierdolnięcia. + zrzynka po SY i Giant Drag... to nie to co pierwsza płyta.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni