9 grudnia 2013
Sorry Boys: Vulcano (Mystic, 2013)
Zarówno na pierwszej, jak i na drugiej płycie Sorry Boys recenzenci słyszą odniesienia do Cocteau Twins i bliźniaczych klimatów ze stajni 4AD. Pod tym względem jestem głuchy jak pień. Za to wyraźnie słyszę, że Vulcano jest bardzo udanym albumem.
Dwuletnie już Hard Working Classes cierpi na jedną poważną wadę - zbyt duże zawierzenie umiejętnościom wokalnym Beli Komoszyńskiej. By być szczerym - dziewczyna ma charakterystyczny głos, nie do pomylenia z nikim, ale nawet ona sama nie zdołała pociągnąć mało wyróżniających się indie-popowych kompozycji. W dobie ostrej konkurencji obsadzenie charakterystycznej postaci przy mikrofonie okazało się niewystarczające. Vulcano zmienia ten stan rzeczy diametralnie. W końcu w kompozycjach Sorry Boys da się wyróżnić znacznie więcej elementów niż ogromne możliwości wokalne Komoszyńskiej.
Pierwsza rzecz - piosenki. Wyraźnie słychać, że warszawka ekipa jest już zgraną paczką i wspólnie potrafi stworzyć niewymuszone kawałki, pełne luzu i pozbawione „być-jak-Kate-Bush” zadęcia. Bela skacze z oktawy na oktawę, ale robi to naturalnie, mimochodem. Nie widzi też problemu, by od czasu do czasu wymruczeć tekst (kapitalne kowbojskie Dagny!). I w końcu poczuła siłę stylowych chórków - a te umieściła tam, gdzie wydają się naturalnie rodzić, bez prostego chwalenia się nimi, jak to miało miejsce na debiucie.
Druga rzecz - panowie z instrumentami. Jest czego na Vulcano posłuchać! Vintage’owa elektronika, ejtisowe gitary, modne klawisze, taneczna perkusja, nerwowy rytm, świetne refreny, nowoczesne inkrustacje, popowa chwytliwość i kobieca wrażliwość... Proszę, oto kilka wyśmienitych przykładów. Leaving Warsaw z oldkulowym klawiszem i całkiem współczesnym electro brudem. This New Word z quasi dubstepową sekcją rytmiczną. Evolution (St. Teresa) z klasycznym refrenem, po usłyszeniu którego ma się wrażenie, że zna się go od dawna. A przecież o palmę pierwszeństwa walczy także Phoenix (znów rewelacyjny niedzisiejszy motyw przewodni), ocierający się o world music utwór tytułowy czy ładnie godzący stare z nowym Miss Homeless. Właśnie wymieniłem cztery piąte płyty! Reszta to pretensjonalny dość singiel The Sun, nad którym nie ma sensu się rozwodzić.
Nie spodziewałem się po Sorry Boys tak udanej płyty. Teraz wszystko działa jak w zegarku. To już nie zespół ze zjawiskową wokalistką. Teraz mają i bardzo dobre piosenki, i potrafią przedstawić je publiczności w światowym, popowym stylu. [avatar]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/sorryboysmusic
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz