26 marca 2014

Mademoiselle Karen: Comme Les Garçons (Mystic, 2014)


Gennemstegt, Karen!*

Najbardziej znana w Polsce Dunka wydaje w polskiej wytwórni swoją drugą płytę. Znacznie lepszą od debiutanckiej Attention, prawie wolną od „czesławszczyzny”, która nieco psuła odbiór poprzedniczki.

Comme Les Garçons to album nowoczesny, żonglujący z kuglarską zręcznością stylami i nastrojami. Po raz kolejny Karen Duelund Guastavino śpiewa w kilku językach: tym razem do trzech już eksploatowanych na Attention (francuski, angielski i polski) dorzuca swój ojczysty duński – Husker alt to zresztą jedna z najładniejszych piosenek w zestawie. Całość, nagrana ponownie przez duńskich muzyków (choć w jednym utworze wokalnie udziela się Gaba Kulka, ale o tym za chwilę), może sprawiać wrażenie kalejdoskopu w rękach nadpobudliwego dziecka. Jednak w tym szaleństwie jest metoda.

Album otwiera wyjątkowo trudna kompozycja: L’été brzmi bardziej jak coś, co przydarzyło się nieobliczalnej Candi z Pictorial Candi niż pogodnej Karen. Potem jest już bardziej przebojowo i przystępnie. Perdue z prostą rytmiką i nawiązującym do klasyki francuskiego popu refrenem (Mylene Farmer, anyone?), dyskotekowa Kawa zimna (choć to bardzo przewrotne disco; posłuchajcie z jaką maestrią zespół Karen manipuluje rytmem, jak w każdej zwrotce modyfikuje strukturę utworu, od tego może się zakręcić w głowie), kompletnie odjechane Il perle la langue avec la langue, gdzie dyskoteka spotyka się z rapem i... hawajskim brzmieniem gitary, minimalistyczny Husker alt... Wyliczać dalej?

Zatrzymajmy się na moment przy piosence numer 6. Tuli pan nie tylko czaruje zabawnym, opartym na grze słownej tekstem (oba polskie teksty napisała Elza Jaszczuk), to jest również jedną z najładniejszych piosenek po polsku tego roku! A zaśpiewała ją Dunka (z małą pomocą Gaby Kulki, której pewnie zawdzięczamy tę zjawiskową linię melodyczną wokalu) nieznająca języka polskiego – czyż to nie zabawne? W tym kawałku wszystko jest jak wata cukrowa: słodkie strzępki układają się w misterny wzór tkanych pracowicie dźwięków dęciaków, by po chwili rozerwać się i odfrunąć w podmuchach łagodnego wiosennego wiatru. Nic nie poradzę, że wers Jestem cała przerażona/ Jestem cała rozpalona z towarzyszącą mu feerią dźwięków saksofonów i klarnetu działa na mnie tak mocno!

Do końca albumu dzieje się jeszcze sporo ciekawego. W kabaretowym Games pojawiają się znienacka głębokie tąpnięcia elektroniki z zupełnie innej bajki, a w Fishermanie w klekoczącą melodię wdziera się nagle agresywny, podkręcony na maksa bas. Łzy wzruszenia wyciska przepiękne La vie et la mort, ale już zbędnym wydaje się banalne Doo-wop, zupełnie pozbawione efektu zaskoczenia innych piosenek z płyty. Trochę zbyt długo (20 minut!) trzeba też czekać w ciszy na dźwięki następujące po zamykającej album miniaturze Berceuse. Choć dotrwać do ostatniej minuty na pewno warto, bo ta instrumentalna coda robi spore wrażenie.

Słuchając Comme Les Garçons odczuwam wielką wdzięczność do Czesława Mozila, dzięki któremu Karen Duelund Guastavino gra w naszej drużynie i możemy o niej pisać na WAFP. Mange tak! [m]

*Mam nadzieję, że Tłumacz Google niczego nie pokręcił :)


Strona artystki: http://www.mademoisellekaren.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni