Gennemstegt,
Karen!*
Comme Les Garçons to album nowoczesny, żonglujący z
kuglarską zręcznością stylami i nastrojami. Po raz kolejny Karen Duelund
Guastavino śpiewa w kilku językach: tym razem do trzech już eksploatowanych na Attention
(francuski, angielski i polski) dorzuca swój ojczysty duński – Husker alt
to zresztą jedna z najładniejszych piosenek w zestawie. Całość, nagrana ponownie
przez duńskich muzyków (choć w jednym utworze wokalnie udziela się Gaba Kulka,
ale o tym za chwilę), może sprawiać wrażenie kalejdoskopu w rękach
nadpobudliwego dziecka. Jednak w tym szaleństwie jest metoda.
Album otwiera wyjątkowo trudna kompozycja: L’été brzmi
bardziej jak coś, co przydarzyło się nieobliczalnej Candi z Pictorial Candi niż
pogodnej Karen. Potem jest już bardziej przebojowo i przystępnie. Perdue
z prostą rytmiką i nawiązującym do klasyki francuskiego popu refrenem (Mylene
Farmer, anyone?), dyskotekowa Kawa zimna (choć to bardzo przewrotne
disco; posłuchajcie z jaką maestrią zespół Karen manipuluje rytmem, jak w
każdej zwrotce modyfikuje strukturę utworu, od tego może się zakręcić w
głowie), kompletnie odjechane Il perle la langue avec la langue, gdzie
dyskoteka spotyka się z rapem i... hawajskim brzmieniem gitary, minimalistyczny
Husker alt... Wyliczać dalej?
Zatrzymajmy się na moment przy piosence numer 6. Tuli pan
nie tylko czaruje zabawnym, opartym na grze słownej tekstem (oba polskie teksty
napisała Elza Jaszczuk), to jest również jedną z najładniejszych piosenek po
polsku tego roku! A zaśpiewała ją Dunka (z małą pomocą Gaby Kulki, której
pewnie zawdzięczamy tę zjawiskową linię melodyczną wokalu) nieznająca języka
polskiego – czyż to nie zabawne? W tym kawałku wszystko jest jak wata cukrowa:
słodkie strzępki układają się w misterny wzór tkanych pracowicie dźwięków
dęciaków, by po chwili rozerwać się i odfrunąć w podmuchach łagodnego
wiosennego wiatru. Nic nie poradzę, że wers Jestem cała przerażona/ Jestem
cała rozpalona z towarzyszącą mu feerią dźwięków saksofonów i klarnetu
działa na mnie tak mocno!
Do końca albumu dzieje się jeszcze sporo ciekawego. W kabaretowym
Games pojawiają się znienacka głębokie tąpnięcia elektroniki z zupełnie
innej bajki, a w Fishermanie w klekoczącą melodię wdziera się nagle
agresywny, podkręcony na maksa bas. Łzy wzruszenia wyciska przepiękne La vie
et la mort, ale już zbędnym wydaje się banalne Doo-wop, zupełnie
pozbawione efektu zaskoczenia innych piosenek z płyty. Trochę zbyt długo (20
minut!) trzeba też czekać w ciszy na dźwięki następujące po zamykającej album
miniaturze Berceuse. Choć dotrwać do ostatniej minuty na pewno warto, bo
ta instrumentalna coda robi spore wrażenie.
Słuchając Comme Les Garçons odczuwam wielką
wdzięczność do Czesława Mozila, dzięki któremu Karen Duelund Guastavino gra w
naszej drużynie i możemy o niej pisać na WAFP. Mange tak! [m]
*Mam nadzieję, że Tłumacz Google niczego nie pokręcił :)
Strona artystki: http://www.mademoisellekaren.com/
Strona artystki: http://www.mademoisellekaren.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz