3 marca 2014

Daniel Spaleniak: Dreamers (Antena Krzyku, 2014)


Kowboj w marynarce i lakierkach.

Połączenie singer/songwriterskiego standardu (gitara akustyczna/elektryczna + głos) z elektronicznymi podkładami to w naszym alternatywnym światku stosunkowo świeża sprawa. 21-latek z Kalisza (obecnie mieszkający w Łodzi) nie tylko dobrze opanował zgrzewanie technologii z tradycyjną westernową manierą amerykańskich bardów, on także ma pomysł na chwytliwe, wpadające w ucho piosenki.

Choć zauważyć trzeba, że nie w każde ucho wpadną równie łatwo. Kompozycje Daniela spodobają się słuchaczowi wyrobionemu, obeznanemu w minimalizmie tej formy piosenki. Utwory wypełniające Dreamers nie epatują nadmiarem ścieżek, choć w dzisiejszych czasach dostępności technologii nawet jeden człowiek mógłby zabrzmieć jak orkiestra. Spaleniak trzyma technologię na krótkiej smyczy – angażuje bity, pokrywa akordy gitary akustycznej rozmywającymi ich brzmienie filtrami, bawi się pogłosami; wszystko to jednak w granicach rozsądku, utrzymane w pewnym surowym porządku, oschłej schludności. Choć zdarza mu się popuścić wodze wyobraźni i wypłynąć na ocean fantazji, to zaraz wraca do rzeczywistości, ujmując ją w mocne dłonie i kształtując niczym cieśla drewno. Ot, marzyciel twardo stąpający po ziemi.

Dreamers płynie niepostrzeżenie. Piosenki zlewają się ze sobą i początkowo możecie mieć problem z ich rozpoznaniem. Na pewno szybko zapamiętacie singlowe My Name Is Wind – to rzeczywiście petarda, choć mocno schowana za specyficzną produkcją. Nie każdemu przypadnie do gustu grobowy głos Spaleniaka, ale to jego znak rozpoznawczy i należy go zapisać na plus. Dość już rozemocjonowanych chłopczyków beczących niczym kozy z połamanymi nóżkami! Spaleniak jest chłodny, mroczny, zagadkowy. Czasem odrealniony, schowany we mgle (Smoking Again). Czasem przybiera pozę opowiadacza, głoszącego przy trzeszczącym ognisku prawdy objawione (Story About A Man Who’s All Alone). Potrafi się zatracić w transie (House On Fire), ale też zagrać wyraziście i z przytupem (By The Waterfall). Prawdziwym highlightem płyty obok singla jest Why – zjawiskowa linia melodyczna wokalu osadzona na prostym motywie basu (gra na nim gościnnie Filip Figiel), rozwija się w porywającą, pełną rozmachu pieśń. W głowie może się też zakręcić od odurzającego uroku rozbrzęczanego, pełnego pogłosów nagrania tytułowego.

Debiut Daniela Spanielaka jest udaną płytą, dokładającą coś świeżego do nurtu singer/songwriterskiego. Niektórzy wieszczą już artyście karierę na miarę Fismolla, z tym że moim zdaniem Fismoll jest... przereklamowany i odrobinę nudny. A Spaleniak ze swoją powściągliwością wydaje mi się znacznie ciekawszą postacią. Zobaczymy, jak się będzie rozwijać. Na razie – warto zapoznać się z Dreamers. [m]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni