Polsko-kazachskie trio miało wszelkie predyspozycje, by stać
się rewelacją głodnego wschodniego folku krajowego rynku muzycznego. Niestety,
jego debiut tylko częściowo wykorzystuje te szanse.
Tymczasem większość materiału zawartego na albumie to dość
typowe, by nie powiedzieć sztampowe piosenki akustyczne, z bardzo niepokojącą
manierą naśladowczą. Krótko: taka podróbka Anny Marii Jopek. Słychać to bardzo
zwłaszcza w polskojęzycznych utworach; takie Świeci miesiąc, Taniec czy Pieśń
o śmierci są naznaczone piętnem jopkowszczyzny. A szkoda, bo umiejętności
Czikmakowowi nie można odmówić i to, co wychodzi spod jego palców bywa
zjawiskowe. A i partie Łukasza Sabata, odpowiedzialnego między innymi za
instrumenty dęte, robią sporo dobrego klimatu. Ale co z tego, kiedy ta Jopek w
tle straszy niczym duch księżnej na zamku w Kórniku.
Największą przyjemność sprawiają mi więc te utwory, w
których zespół odchodzi od owej gładkiej formy piosenki salonowej i odpływa w
eksperyment. Co ciekawe i znaczące, są to piosenki zaśpiewane w innych niż
polski językach: po serbsku, ukraińsku, rosyjsku. Weźmy rozwlekłe 8-minutowe Sto
se beli more gore zbudowane na minimalistycznym podkładzie syntezatora.
Angela traktuje w nim swój głos jak instrument, dziecięcą zabawkę, wydaje z
siebie okrzyki, piski i inne trudne do nazwania dźwięki (we wkładce płyty
pojawia się określenie „śpiew kolorowy” i jest w tym coś). Zupełnie inaczej
podchodzi też do grania zespół – partie instrumentów są monotonnie powtarzane,
jest w nich nowoczesna powściągliwość. To jakby znowu słuchać Dagadany z czasów
pierwszej EP-ki. Ciekawie wypada też mistyczna, plemienna Sansaraga,
melancholijna Plywe kacza po Tysyni z ambientowym zakończeniem, wreszcie
fantastyczna wersja rosyjskiej Zoriuszki. Warto porównać ją z wykonaniem
recenzowanych również u nas Sunday Pagans. Ta sama piosenka, dwa zupełnie inne
podejścia. Zoriuszka tria Angeli Gaber niesie więcej emocji, pełna
tajemniczych głosów rozbrzmiewających niczym zaklęcia. No i ta fantastyczna
gitara!
Późno piszę o Opowieściach z Ziemi, bo przez długi
czas byłem „obrażony” na zespół za zmarnowanie szansy na nagranie naprawdę
wybitnej płyty. Ten skład stać na rzeczy niebanalne, oryginalne, świeże. Co z
tego, kiedy większą część albumu wypełniają utwory banalne i pozbawione
artystycznego pazura? Pozostaje mi mieć nadzieję, że na kolejnym albumie, który
ponoć już powstaje, trio pójdzie trudniejszą, ale i ambitniejszą ścieżką.
Sugerowałbym całkowitą rezygnację z języka polskiego na rzecz innych języków
wschodnich (dziwnie to brzmi w świetle ostatnich wydarzeń politycznych) i
dalsze eksplorowanie ludowej spuścizny ludów słowiańskich. I tłumaczenie ich na
język współczesnej muzyki tak, jak to ma miejsce w Sto se beli more gore.
[m]
Strona zespołu: http://www.angelagaber.pl
toś pojechał, Marceli! a oni tak cudnie grają...
OdpowiedzUsuń