Akustycznych duetów damsko-męskich nigdy za wiele!
Maniera wokalna Audri ciągle mocno kojarzy mi się z Courtney
Love, choć w minimalistycznym układzie głos-gitara akustyczna wypada znacznie
oryginalniej niż na tle agresywnej rąbanki. Opowiadane przez nią historie
nabierają nieco innego posmaku; piosenki ROOS przenoszą do zadymionego klubu, w
którym przy otępiających umysł ilościach absorbowanego alkoholu wysłuchujemy
zwierzeń przygodnych znajomych. Audri mimo młodego wieku ma sporą charyzmę, a
magnetyzm jej głosu jest nieodparty i przyciąga uwagę – a przynajmniej jej
ostatnie przytomne strzępki. Dołóżmy do tego niedbałą, arogancką grę Wojtka
Czarneckiego i mamy muzykę, która potrafi zafascynować.
Mermaids i Awful Skin urzekają chropawością
riffów i rozwlekłym, manierycznym śpiewem. Słychać tu Love, ale im częściej
sięgam po ten zestaw pięciu piosenek, tym to skojarzenie mniej mi przeszkadza.
Tym chętniej słucham Moonlight, w którym wyczuwam inspirację Kristin
Herh i Throwing Muses – i to zarówno w warstwie wokalnej, jak muzycznej. Mother’s
Womb z kolei prowadzi moje myśli do najciemniejszych zakamarków twórczości
Alice In Chains. Jedynie podczas słuchania Old Wine moja uwaga zaczyna
odpływać. Nie wiem, czy to z powodu słabości tej kompozycji, czy może od nadmiaru
spożytego wina?
Piosenek ROOS słucha się znakomicie, ale konkluzja ta zawiera
w sobie pewną obawę o przyszłość duetu. Cała płyta w takiej stylistyce byłaby
zbyt nużąca, Wojtek i Audri muszą więc wymyślić jakiś sposób na urozmaicenie
swojej muzyki. Czy rozbudują skład, czy pójdą podobną drogą co duet Twilite? Na
pewno warto śledzić ich dalsze losy. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/ROOS/620416804650367
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz