19 marca 2014

Obserwator: ROOS


Akustycznych duetów damsko-męskich nigdy za wiele!

ROOS to wokalistka Audri znana z punkowo-grunge’owej kobiecej formacji Destructive Daisy oraz gitarzysta Wojtek Czarnecki. Oboje tworzą lekko zmanierowany, za to na pewno dość charakterystyczny na naszym krajowym podwórku duet sięgający po grunge w wersji light.

Maniera wokalna Audri ciągle mocno kojarzy mi się z Courtney Love, choć w minimalistycznym układzie głos-gitara akustyczna wypada znacznie oryginalniej niż na tle agresywnej rąbanki. Opowiadane przez nią historie nabierają nieco innego posmaku; piosenki ROOS przenoszą do zadymionego klubu, w którym przy otępiających umysł ilościach absorbowanego alkoholu wysłuchujemy zwierzeń przygodnych znajomych. Audri mimo młodego wieku ma sporą charyzmę, a magnetyzm jej głosu jest nieodparty i przyciąga uwagę – a przynajmniej jej ostatnie przytomne strzępki. Dołóżmy do tego niedbałą, arogancką grę Wojtka Czarneckiego i mamy muzykę, która potrafi zafascynować.

Mermaids i Awful Skin urzekają chropawością riffów i rozwlekłym, manierycznym śpiewem. Słychać tu Love, ale im częściej sięgam po ten zestaw pięciu piosenek, tym to skojarzenie mniej mi przeszkadza. Tym chętniej słucham Moonlight, w którym wyczuwam inspirację Kristin Herh i Throwing Muses – i to zarówno w warstwie wokalnej, jak muzycznej. Mother’s Womb z kolei prowadzi moje myśli do najciemniejszych zakamarków twórczości Alice In Chains. Jedynie podczas słuchania Old Wine moja uwaga zaczyna odpływać. Nie wiem, czy to z powodu słabości tej kompozycji, czy może od nadmiaru spożytego wina?

Piosenek ROOS słucha się znakomicie, ale konkluzja ta zawiera w sobie pewną obawę o przyszłość duetu. Cała płyta w takiej stylistyce byłaby zbyt nużąca, Wojtek i Audri muszą więc wymyślić jakiś sposób na urozmaicenie swojej muzyki. Czy rozbudują skład, czy pójdą podobną drogą co duet Twilite? Na pewno warto śledzić ich dalsze losy. [m]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni