8 marca 2010

Siupa: Lady Midday SP (wyd. własne, 2010)


Siupa to slangowe określenie amfetaminy. Nigdy nie brałem amfy (i nie zamierzam), więc nie wiem, czy jej oddziaływanie na umysł jest podobne do tego, jak działa muzyka tego dziwnego zespołu. Jedno jest pewne – ona uzależnia i być może należałoby tę recenzję opatrzyć stosownym ostrzeżeniem.

Pewne powiązania wiodą słuchacza do efemerycznego składu Karol Schwarz All Stars. Na jego ostatniej płycie udzielała się niejaka Brenda Lee DVD, której głos (obecnie jako Lee DVD) wypełnia muzykę Siupy niebezpieczną magią. Ponieważ pseudonimy pozostałych muzyków niewiele mi mówią, ograniczę się do odnotowania, że grają ze sobą od grudnia 2008 i właśnie wydali coś, co nazywają singlem, a co zostało nagrane w studiu Macieja Cieślaka.

Ni to singiel, ni to EP-ka, bo jest tu w sumie pięć nagrań, ale tylko dwie „normalne” piosenki. Tytułowa Lady Midday to transowy bit, rzężąca na przesterze gitara, hipnotyczne chórki na pogłosie, popsuta elektronika i to co najważniejsze, czyli głos Lee DVD na pierwszym planie. Niepokojąco słodki, pełen przesadnego dramatyzmu i afektacji. Nie bez przyczyny w swoim profilu na myspace wokalistka wskazuje na inspirację j-rockiem. Na szczęście tu nie towarzyszą jej kiczowatość i infantylizm, tak uwielbiane przez Japończyków. Jest za to demonicznie: I float outside your window/ Better not look, for there i am/ Lady Midday/ Algae-eater on glass, working my jaws/ Licking the pane (Lady Midday to po naszemu południca, demon kobiety, która zmarła tuż przed lub w trakcie ślubu). Ale tak naprawdę najważniejszym utworem na tym wydawnictwie jest Gloria, opowieść o samobójczyni. Posłuchałem raz, zaintrygowało. Wcisnąłem repeat. I jeszcze raz. I jeszcze. I znów. Piosenka totalnie uzależnia! Organowy motyw, jakby cyrkowa melodia z horrorów Kinga połączona z barokowym przepychem Bacha, w tle elektroniczne bulgotanie i brzdękające czasem blaszki. A całość nakryta natchnionym, zapierającym dech w piersiach wokalem Lee. Magia, narkotyk, nie wiem, ale kręci jak szatan. Death will come in sleep, a gentle death, painless/ With only a fleeting moment of cold. Zrobiło się zimno?

Obok tych dwóch piosenek są tu jeszcze dwa krótkie przerywniki i dziwaczna kompozycja Yakutian, odwołująca się (chyba) do muzyki szamańskiej. Jak dla mnie zupełnie niepotrzebne.

I tak sobie myślę: gdyby zespół Siupa nagrał teraz porządną EP-kę z utworami takimi jak Lady Midday i Gloria, to byłaby to rzecz co najmniej na miarę ubiegłorocznego debiutu M. Alenowicza. [m]



Strona zespołu: http://www.siupa.com/ (stąd można pobrać singla w mp3).

1 komentarz:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni