27 lipca 2010

Kumka Olik: Podobno nie ma już Francji (Universal, 2010)


Według materiałów prasowych debiut Kumki Olik został przez krytyków i publiczność uznany za najważniejszy polski debiut roku 2009. Cóż, w czasach drapieżnego pi-aru nie ma miejsca na określenie „kontrowersyjny”. Rok później ekipa z Mogilna wraca z drugim albumem, by rozwiać wszelkie wątpliwości. Albumem lepszym - ale ja będę trochę kręcił nosem.

O Jedynce było głośno. Zainteresowanie albumem podgrzewały płomienne internetowe dyskusje. Niezależnie czy byliśmy w opozycji czy słuchaliśmy piosenek na kolanach - płyta co najmniej raz zagościła w naszym odtwarzaczu. W efekcie debiutanckie wydawnictwo trafiło pod strzechy. Nazwa zespołu utrwaliła się w muzycznej świadomości; ciężko znaleźć osobę, która na hasło Zaspane poniedziałki nie potrafiłaby podać właściwego odzewu.

A teraz chłopaki wracają z jedenastoma premierowymi kawałkami. Wpadli na całkiem fajny pomysł. Skoro znają ich gospodynie domowe to czemu pod owe strzechy nie przemycić grania, które jest modne wśród rówieśników w takiej Anglii? Yeasayer, Vampire Veekend, MGMT to nazwy wywołujące stany podgorączkowe. Ale tylko u wtajemniczonych. Mieszkańców dużych miast, bywalców lansiarskich imprez i aktywnych użytkowników muzycznych serwisów. Znakomita większość niezal-dzieciaków wciąż kocha miłością bezgraniczną Placebo i Myslovitz i nie czuje przymusu zapychania dysku twardego megabajtami świeżostek, byle być tylko na czasie. Przy okazji muzycy Kumki Olik dostali doskonałą okazję, by natrzeć uszu krytykom, którzy nie tak dawno posądzali zespół o nepotyzm, bezmyślne plagiatowanie i wbijanie gwoździ do trumny pod nazwą polski indie-rock.

Podobno nie ma już Francji jest płytą dojrzalszą niż debiut. Przemyślaną, rozsądną i wyważoną. Słychać osłuchanie chłopaków. Grają modnie, światowo, ale także umiejętnie wplatają typowo swojskie elementy jak echa big-beatu w tytułowym kawałku. Jeśli chodzi o linie melodyczne, również zanotowałem znaczny progres. Najlepszym przykładem jest Zabierz mnie, zabierz mnie stąd. O-o-o na tle pulsującego basu robi bardzo pozytywne wrażenie. Producent Marcin Bors Tomasz Bonarowski wyciągnął z muzyków to co najlepsze. Brak czadów, staranne tworzenie dalszych planów i umiejętne żonglowanie pomysłami sprawia, że płyta skłania po przyjemnej sjesty.

Ale! Całość pogrąża wokal Mateusza Holaka. Nie mogę opędzić się od wrażenia, że gość śpiewa na kacu. Taki zdarty, zachrypnięty głos dobrze pasował do prostoty i hałasu debiutu - w dość wysmakowanym indie na dwójce wyraźnie się nie sprawdza. Gdyby ktoś wpadł na pomysł nagrać remake debiutu Oddziału Zamkniętego, Mateusz byłby jak znalazł. Dobrze wypada właściwie tylko w dwóch kończących album kompozycjach. Odjeżdżamy oraz Jak w zoo mają w sobie sporo podskórnej łobuzerki, w których nie ma miejsce na falsety i można bez skutków ubocznych pofałszować.

Druga rzecz. Niedawno w wywiadzie przeczytałem: Udało nam się wreszcie ustalić, jak chcemy być postrzegani. Założeniem płyty było stwierdzenie „jesteśmy poważnym zespołem”, a wyszło „patrzcie, jakim poważnym zespołem jesteśmy”. Chodzi o to „patrzcie”. Kumka chciała chyba zbyt nachalnie udowodnić swoją wartość i pozbyć się łatki indie-kapelki nagrywającej dla majorsa. Słuchając płyty mam irracjonalne przeczucie, że sporo w niej napinki, chęci udowadniania czegoś i nastawienia na efekt.

Nowa płyta Kumka Olik nie zmieni statusu zespołu. Dalej będzie budzącą kontrowersje kapelą i znów kolejnym albumem będzie musiała przekonywać do siebie słuchaczy. Co nie zmienia faktu, że nagrali zestaw całkiem zgrabnych piosenek. [avatar]



Strona zespołu: http://www.myspace.com/kumkaolik

Przeczytaj też Kumka Olik: Jedynka

19 komentarzy:

  1. Kumka Olik to grzeczne dziewczynki. Zaistnieli tylko dzięki absurdalnemu lansowaniu i "pewnym koneksjom"

    OdpowiedzUsuń
  2. - Producent Marcin Bors wyciągnął z muzyków to co najlepsze - O co chodzi? Bors nie jest w stanie zrobić takiej produkcji. Proszę doczytać albo dopytać kto im produkował drugi album.
    Pozdrawiam
    Robson

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie tak napisałem! Pewnie dlatego, że podczas pisania czytałem tekst [jaszka] o remiksach Heya i ten Bors jakoś mi w głowie utkwił:) Pana Tomasza Bonarowskiego i wszystkich zainteresowanych przepraszam za to faux pas!

    OdpowiedzUsuń
  4. po co te dyskusje, produkcja sezonowa dla młodzieży wg "najlepszych" zachodnich wzorów ani to sztuka ani poważne muzykowanie - w kategoriach muzycznych jeszcze mniej nadaje się do recenzowania niż Muchy

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza płyta na zasadzie "coś nowego, ciekawego, trochę hałasu, zagarniemy publikę". Druga płyta już nie przeszła. Wokal męczy, po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Plac Łylsona w stolicy..tu nie ma takiego placu ! jest Plac Wilsona ! uszy więdną od takiej wymowy..

    OdpowiedzUsuń
  7. Sprawa z Łylsonem może mierzić jedynie Warszawiaków. Wszyscy inni mają to ogólnie gdzieś daleko. Czy gdyby śpiewali 'wilsona' to płyta była inna? Lepsza?

    OdpowiedzUsuń
  8. tak, wtedy była by o ten mały procent mniej irytująca. Jak dla mnie kapnęli się że już nie sprzedaje się już zrzynanie z The White Strips, The Hives i CKOD. Teraz sprzedaje się zrzynanie z Vampire Weekend i MGMT.
    Dalej jest kopiuj/wklej czyli to samo co na jedynce.

    Oczywiście nie jest to płyta totalnie zła ale dobra też nie jest bo pozbawiona jakiejkolwiek oryginalności.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ lwpeig: The White StripEs, a sam się wymowy czepiasz;)
    Ale masz rację, jak się nie umie być oryginalnym, to niech się będzie chociaż poprawnym.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie jest to w każdym razie muzyka Indie/Niezależna/alternatywna wypływająca z jakiegoś fermentu kulturowego tylko produkt dla masowego odbiorcy. A ten blog nie o takiej muzyce miał pisać.

    Dlatego nie wiem po co się tu rozckliwiać nad tą płytą nawet jeżeli da się jej wysłuchać bez puszczania pawia to dla mnie i tak zawsze ten zespół będzie się kojarzył z pozerstwem, kwasem i ich występami w hit generator, zip zap i Opolu.

    Dla mnie to jest Blog27 2.0 dla dla głupkowatych pseudo artystycznych licealistek w leginsach i rajbanach.

    OdpowiedzUsuń
  11. No przynajmniej umiem się po polsku wysłowić po angielsku to już jest nadprogram. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszelkie zachwyty nad zespołem Kumka Olik potwierdzają tylko wszechobecną biedę w polskim rock'n'rollu ... Faktycznie, jest to twór sztuczny, który bez odpowiedniej promocji nie miał by szerszej racji bytu. Marność. "Podobno nie ma już Francji" - kto do cholery wymyślił ten obłędny frazes?

    OdpowiedzUsuń
  13. Pozerstwo. Nie da się przez to przebrnąć!

    OdpowiedzUsuń
  14. Z czego wynika to wasze zacietrzewienie ? To cholery, to jest fajna altpopowa płyta, i ja mam gdzieś, że czerpią inspiracje z modnych trendów. Takich płyt nie ma zbyt wiele i trzeba się nimi cieszyć. Też gram w kapeli i nie ukrywam, że zazdroszczę trochę KO ojca w wytwórni i tej megapromocji jaką im daje wytwórnia. Ale jak już ktoś ma ładować kasę w jakąś kapelę, to niech to będą młodzi kolesie szukający swojej drogi a nie Krzysztof Krawczyk.

    OdpowiedzUsuń
  15. @ <"Podobno nie ma już Francji" - kto do cholery wymyślił ten obłędny frazes?>

    Robert Gawliński.
    http://www.youtube.com/watch?v=eKGYhw_NKjA
    1:25

    OdpowiedzUsuń
  16. Wypad z baru z taką muzyką

    "Dla mnie to jest Blog27 2.0 dla dla głupkowatych pseudo artystycznych licealistek w leginsach i rajbanach." Lepiej nie można tego było ująć.

    Po co WAFP pisze o Kumce Olik skoro wokół jest tyle świetnych zespołów do wypromowania?

    OdpowiedzUsuń
  17. kumkę olik porównać by można do źle dopasowanej bielizny - na początku w pewnym sensie tryska świeżością, gdy ją zakładasz, okazuje się, że nie czujesz się w niej komfortowo i spodziewałeś się czegoś zupełnie innego, po jakimś czasie zaczyna wykazywać oznaki znoszenia, a jeszcze później nadaje się tylko do wyrzucenia i żałujesz, że poszedłeś na podobną łatwiznę kupując coś z przeceny. bielizna o nazwie kumka olik i tak wytrzymała już szmat czasu na polskim rynku muzycznym, ale jej ostatnie namaczanie już niedługo nastąpi i tylko się obejrzymy, jak wyląduje na śmietniku, ponieważ tylko to miejsce jest odpowiednie dla projektów niosących ze sobą tylko przesadną, ocierającą się o farsę buńczuczność, nie ugruntowaną żadnym ciekawym zagraniem w dziedzinie muzycznego warsztatu. to co przetrawiliśmy przy okazji "jedynki" teraz jest nie do zniesienia. wokal, teksty, bla bla bla...szkoda więcej pisać, szkoda chłopaków, bo patrząc na ich potencjał, naprawdę mogliby stworzyć coś bardziej ambitnego i okrasić to własnym muzycznym stylem, zatrudniając tekściarza, który ma coś do powiedzenia. ale cóż, może to zbyt wiele...

    OdpowiedzUsuń
  18. wreszcie pierwsza rozsądna recenzja tej płyty, bo po przeczytaniu wszystkich innych myślałem, ze ktoś specjalnie pisze te recenzja aby były chwalebne i wyrażały cud z jakim mamy do czynienia. Płycie czegoś brakuje. Wydaje mi się, że za bardzo chłopaki chcą pokazać jakcy są dojrzali, a za mało w nich rock'n'rolla. Trochę bicie piany, tylko teraz oczekiwać trzeciej płyty z orkiestrą i chórem...

    OdpowiedzUsuń
  19. Plac Wilsona to cover Malarzy i Żołnierzy, którzy tak śpiewali. Kto nie zna, niech przeczyta o nich cos. Jest fajna notka na polishindie.blox.pl

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni