16 stycznia 2011
[Felieton] Myspace może odejść. Wolę Bandcamp
Uruchomiony w 2003 r. Myspace przez wiele lat był najlepszym miejscem do odkrywania nowej muzyki. Tu samorodne talenty, niedoświadczone kapele bez profesjonalnych tracków i pretensjonalni śpiewacy mogli umieszczać swoje dźwiękowe i fotograficzne wizytówki. I czekać na zauważenie. A potem karierę: światową lub choćby lokalną, w wąskim gronie słuchaczy. Ileż to fantastycznych odkryć zawdzięczamy sprawdzaniu profili znajomych znajomych rozpracowanych wcześniej zespołów. Ile roboczych folderów z nieoficjalnymi EP-kami i demówkami spoczywa na naszych twardych dyskach dzięki Myspace'owi?
Niestety, czas jakiś temu Myspace zaczął się psuć. Czy też naprawiać, sam nie wiem. Najpierw zablokowali możliwość (powiedzmy, że nielegalnego) ściągania empetrójek z profili i zrobili to tak porządnie, że do dziś nikomu nie udało się tej blokady obejść. Potem pojawiły się nowe strony, które ładują się jeszcze wolniej od poprzednich. Nowy odtwarzacz, który potrafi robić naprawdę dziwne rzeczy, tylko nie odtwarzać muzykę. Zmiany przypieczętowało nowe, obrzydliwie geekowskie logo. W połączeniu z odpływem bieżącego ruchu informacyjnego na Facebooka, gdzie większość artystów ma już swoje konta, Myspace stał się nagle dramatycznie bezużyteczny. Pozostały tylko sieci znajomych, które jednak łatwo powielić i rozbudować na Facebooku. Również tablica z informacjami o koncertach i nowościach wydawniczych jest w serwisie Zuckenberga. Pytanie brzmi: na co mi Myspace?
Zwłaszcza gdy na scenie pojawia się Bandcamp, coraz chętniej wykorzystywany przez rodzimych artystów niezależnych. Bandcamp to taki Myspace w wersji light, skoncentrowany na prezentowaniu i – tu nowość, tu cała rewolucja – sprzedawaniu swojej twórczości. Bandcamp jest do bólu prosty – strona artysty sprowadza się do prezentacji materiału w postaci odtwarzacza muzycznego, linków do plików i zdjęcia okładki. Wszystko.
W tej prostocie tkwi siła. Otóż za pomocą Bandcampu można nie tylko odsłuchiwać piosenki, można je również łatwo udostępnić czytelnikom na swojej stronie (zerknijcie np. do recenzji płyty Pauli i Karola, jak to wygląda) – co jest idealnym rozwiązaniem dla takich szperaczy jak my tu na WAFP. Daje też artystom możliwość sprzedawania lub udostępniania za darmo muzyki. To artysta decyduje czy zażądać za płytę konkretną kwotę, czy zostawić ją do decyzji fana. A może po prostu dać mu ją za darmo? I to do tego w pełnym wachlarzu cyfrowych formatów – od wysokiej jakości mp3 (320 kb/s), AAC czy Ogg aż po bezstratne FLAC i ALAC. Nie wnikając w detale – ten mechanizm naprawdę działa. Najbardziej spektakularnym tego przykładem jest sukces Amandy Palmer (połowy duetu Dresden Dolls), która za pośrednictwem serwisu w ciągu jednego dnia sprzedała 4000 kopii swojej EP-ki zawierającej covery Radiohead w aranżacji na ukulele (!), zarabiając 15 tys. dolarów.
Na myśl przychodzi od razu Sellaband, który również pozwala artystom zarobić pieniądze dzięki fanom – z tym, że serwis pełni w tym przypadku niejako rolę opiekuna wydawniczego początkującego artysty. Bandcampowi nic do tego, co i dlaczego sprzedajesz. I co potem zrobisz z zarobionymi pieniędzmi.
Bandcamp marzy mi się taki, jaki miał być Myspace. Proste narzędzie do wyszukiwania i kupowania muzyki. Bez zbędnych społecznościowych dodatków. No, może przydałaby się galeria zdjęć i możliwość komentowania na stronie artysty. Ale takie funkcje pewnie się na Bandcampie pojawią. Marzy mi się, żeby Bandcamp stał się realnym sposobem promocji i zarabiania na swojej twórczości również dla polskich muzyków. [m]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
-
Lista zespołów, których twórczość inspiruje muzyków Setting The Woods On Fire, jest dość pokaźna. Mamy na niej i Sonic Youth, i Appleseed Ca...
NO w końcu ktoś zrobił coś - co spodobało się artystą... a nie pseudo dobre rozwiązania z których nikt nie jest zadowolony!
OdpowiedzUsuńBezdyskusyjnie, któryś z serwisów musi przejąć pałeczkę. Będzie to zapewne Bandcamp, ale Soundcloud też nie jest zły...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że oba serwisy są dla artystów płatne ... :(
No i system płacenia artystom przez Bandcamp dla Polaków jest nienajlepszy....
Mniejsze opłaty dla początkujących artystów, więcej opcji płatności. To w tym momencie najważniejsze rzeczy na które czekam ... ;)
korzystanie z bandcampa jest bezpłatne, serwis jednak pobiera 10-15% zysków ze sprzedaży (szczegóły: http://bandcamp.com/pricing). płacenie za pliki jest proste - wystarczy mieć konto na paypal.
OdpowiedzUsuńBandcamp to nie to. Istotą starego MS - kiedy jeszcze normalni ludzie mieli na nim aktywne profile - było radosne spamowanie: zespół mógł zapraszać kilkadziesiąt przypadkowych osób dziennie, wysyłać wszystkim znajomym komentarze z kolorowymi obrazkami z okazji każdego swojego pierdnięcia itd. To było irytujące, ale dawało realne efekty promocyjne. Na facebooku i laście takie praktyki nie są już mile widziane. Pewna epoka się skończyła.
OdpowiedzUsuńKapitalnie powiedziane! High Five!
OdpowiedzUsuńno prosze a ja myslalem ze ten majspejs tak mi dziala bo mam stary komputer a jednak on po prostu tak ma z natury. tez wlasnie nigdy nie wiedzialem po co tam tyle zdjec wciapek pierdolek itp skoro chodzi glownie o muzyke...
OdpowiedzUsuń@WAFP
OdpowiedzUsuń"free downloady" są płatne
Na początku masz 500 darmowych, ale potem trzeba zaplacic (1,5-3 centów US) za "free download"
Miejsca na umieszczenie linka do np. mediafire raczej nie uraczysz, a możliwe nawet, że to zabronione.
Dla początkującego zespołu jest to średnia opcja... Zwłaszcza z Polski, gdzie ja np. paypalem zainteresowałem się dopiero teraz... A naleze do (pozytywnie patrzac) 0,1% które spełnia trzy warunki 1) chce placic za muzyke 2) wyslili się i ogarnie ten paypal 3) szuka nowej muzyki
Inna sprawa to faktycznie brak tej "promocji" , ale tego już nigdzie nie będzie w tej formie , którą znaliśmy.
Sporo dałaby natomiast podstrona do dodawania newsy i komentarzy. Można by łatwo dodać alternatywny link do ściągniecia oraz wprowadzic jakąś interakcję.
też mi nowosci... jakby Trent Reznor nie zauważył tego wszystkiego latem '09:
OdpowiedzUsuńhttp://forum.nin.com/bb/read.php?30,767183,page=1
ale fajnie że WAFP też się czymś takim interesuje.