23 września 2011

Pakiet jesienny: Juho the Panda + Noël, Pleszyński, Maćkowiak


Jesień idzie, nie ma rady na to. Tym nieśmiertelnym tekstem Andrzeja Waligórskiego w wykonaniu zjawiskowego duetu Zwierzchowska/ Grotowski można określić dwie post-rockowe płyty, które premierę miały co prawda parę miesięcy temu, ale ich właściwy czas przypada na drugą połowę września.

Juho the Panda: Brothers (wyd. własne, 2011)


Siadając to tej recenzji musiałem wygooglować, gdzie leży Krępiec. Od tej pory ta nadmorska [a nie, bo podlublińska! - przyp. m] wioska będzie zawsze kojarzyła mi się z osobą Filipa Dacy. Brothers to płyta w całości nagrana samodzielnie w domowych pieleszach. Tytuł albumu jest kluczowy - wszystkie kompozycje zostały zadedykowane Olkowi, czteroletniemu bratu muzyka. A ponieważ brzdąc obecnie jest zafascynowany traktorami, stąd klimatyczny artwork okładki. I dzięki temu prostemu zabiegowi wydawnictwo można łatwo ubrać w koncept. Osiem zamieszczonych na nim utworów przenosi nas w czasy dziecięcej niewinności, gdy poznawało się świat mocno otwartymi oczami, gdzie wszystko było fascynujące i niezrozumiałe.

Taka jest też propozycja Juho The Panda - z jednej strony to ograne post-rockowe patenty, o wyraźnym chałupniczym sznycie (płaska perkusja, przeciętny miks), a jednak idealnie odnajdujące się w sentymentalnym klimacie. Daca nie stara się wyjść poza mogwaiowski schemat. Zresztą nie musi. Prostota i brak umiejętności bardzo dobrze współgrają z zamierzonym powrotem do czasów dzieciństwa. W tym przypadku może się podobać kilka niezłych pomysłów. Np. w Fear of Wasps letni gitarowy riff przekształcający się w głośną ścianę dźwięku. Albo przyjemna melodyjka z wmontowanymi dialogami w My Treehouse. Red Kites to przede wszystkim budowanie klimatu na podstawie nieoczekiwanych zamilknięć perkusyjnych. Wokalnie Filip udziela się tylko raz w Rusty Friend - nie najlepsza rzecz, ale jako przerywnik wśród ośmiominutowych instrumentali przynosi małą dawkę oddechu. Zresztą same tytuły kompozycji są wymowne. Harvest Is Over, Sharing Breakfast... Jeśli chcemy na chwilę poczuć wiejską idyllę, to Brothers nadaje się do tego celu doskonale.



Strona artysty: http://www.hubert.evosoft.pl/juho/index.html



Noël, Pleszyński, Maćkowiak: Pot One Tea (Wet Music Records, 2011)


Płyta tria Ann Noël, Grzegorz Pleszyński i Artur Maćkowiak to zupełnie inna para kaloszy. Również rodzaj leniwego post-rocka, ale w tym przypadku ciężko o wesołe myśli. To dość surowa muzyka, pełna surrealistycznych obrazów i teatralnej ekstrawagancji. 67-letnia Ann Noël jest uznaną malarką i performerką, Pot One Tea jest jej pierwszą przygodą z muzyką. Duch scenicznego performensu unosi się nad tym wydawnictwem. Wycieczki w rejony noisowe (Salty Wind), bluesowe (Hey Man!) czy postrockowe (Unicorn Island) są brutalnie przerywane przez eksperymentalne improwizacje pełne melorecytacji i psychodelicznych wokaliz (Bread And Butter).

Na albumie swój wyraźny odcisk zostawia także Artur Maćkowiak znany z formacji Something Like Elvis i Potty Umbrella. Gdzieś w tych kompozycjach z wielu przestrzeni sączą się elementy jazzowe nadając utworom nieoczekiwanych barw. „Kroczący” rytm w Begegnung mógłby z powodzeniem zostać zagrany przez grupę utalentowanych wiolonczelistów. Trąbki Grzegorza Pleszyńskiego to wykoślawiona inspiracja Kołysanką Tomasza Stańki - klaustrofobiczne, introwertyczne partie wraz z duszną elektroniką tworzą wywołujący mrowienie podkład do zawodzeń Noël (In Emmett’s Bag, U-Bahn Bundesplatz). Podobnie jak całą warstwa dźwiękowa, również teksty są właściwie antytekstami. Chaotyczny zbitek przypadkowych słów jest w tym przypadku komunikatywny i wciąga jaźń słuchacza w narkotyczny trans.



O ile propozycja Juho The Panda wydaje się być idealną na długie spacery wśród żółtych i czerwonych liści, to przewaga Pot One Tea wiąże się z o wiele większą siłą rażenia pobudzających wyobraźnię struktur. Brothers ujmuje prostotą, ale wszystkie zalety ujawnia tuż po pierwszym przesłuchaniu. Album Noël, Pleszyńskiego, Maćkowiakia może męczyć gdzieniegdzie przerostem formy nad treścią, ale daje więcej satysfakcji w odrywaniu kolejnych warstw. [avatar]

3 komentarze:

  1. Znaleźliście chyba nie ten Krępiec co trzeba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Możliwe. O który chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  3. O ten pod Lublinem, zresztą widzę że już poprawione :)

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni