23 czerwca 2012

Letters From Silence: One Foot On The Street EP (wyd. własne, 2012)


Wawrzyniec Dąbrowski i Maciej Bąk powracają z pięcioma nowymi utworami. I mimo że to wciąż muzyka na gitarę elektryczną i akustyczną, to bez problemu można zauważyć, że są już w innym miejscu niż dwa lata temu.

Mogli rozszerzyć brzmienie, mogli zatrudnić do studia basistę, wynająć speca od klawiszy, czy wpleść orkiestrowe partie. Taka jest naturalna ewolucja - zespół się rozwija, rozbudowuje instrumentarium i kontroluje coraz więcej dźwięków. Lettersi może kiedyś tacy będą. Na razie wystarczy im śladowa obecność mandoliny, parę hammondowych akordów i okazyjne proste perkusyjne bicie. Wciąż wierzą w swoje możliwości generowania ciekawej muzyki za pomocą dobrych piosenek i skromnych środków ekspresji, jakie dają im dwie przeciwstawne gitary. Dąbrowski ma łatwiej, jego akustyczna część robi za tło, które wypełnia przestrzeń i niweluje brak sekcji rytmicznej (wyjątek bluesowy Deceive). Odpowiedzialność za doznania muzyczne spada na barki Macieja Bąka. To od niego głównie zależy głos słuchacza na tak lub nie. To jego partie decydują, czy nowy utwór wpadnie w szufladkę piosenki ogniskowej bądź pokaże duet jako ambitny, poszukujący nowych przestrzeni do zagospodarowania.

I na razie nie widać wyraźnych oznak wyjałowienia pomysłów. We wspomnianym wcześniej Deceive puszczona od tyłu gitara ładnie wcina się w kowbojski rytm. W White Teeth Smile krzesa minisolówkę godną Neila Younga. Coraz wyraźniejszą fascynację południowym bluesem słychać w Black Ribbons (charakterystyczne gospelowe chórki jeszcze wzmacniają to wrażenie). Kaczkowaty pogłos w Car Is Coming automatycznie sprawia, że właśnie ten utwór zapamiętuje się po pierwszych odsłuchach. Właściwie jedynie In Circles przypomina zespół takim, jaki zaczynał - z lekkim chłodem, nutą tęsknoty i duszną atmosferą.

Kto polubił No Plain Shourtcuts, bez problemu odnajdzie się na najnowszym wydawnictwie. Ja mam małą uwagę jedynie do wokalisty. Wawrzyniec Dąbrowski swoim ognistym rockowo-grounge'owym wokalem (Black Ribbons mógłby zaśpiewać Layne Staley) coraz bardziej zbliża się do stylistyki swoich poprzednich zespołów. Brakuje mi tej nieśmiałości, niepokoju połączonego z ciekawością przy pierwszych krokach na niepewnym gruncie, jakim była pierwsza EP-ka. Czytaliśmy te listy z ciszy i delektowaliśmy się ich smakiem. Tu ciszy jest mało, króluje coraz większy hałas. Może warto pamiętać o wyważonych proporcjach przy okazji przygotowywania kolejnego długograja? Z Far In The North było im do twarzy i szkoda, że zabrakło choć jednej takiej kompozycji na One Foot On The Street. Metropolia też czasami zasypia. [avatar]
 

Strona zespołu: http://lettersfromsilence.pl/

2 komentarze:

  1. a ja mam mala uwage do tworcow serwisu: nie wiem, jaka macie tam organizacje, ale recenzje pisane przez avatara powinny byc pisane do szuflady. naprawde, stylistycznie sa chujowe. z pewnoscia chcieliscie o tym wiedziec :))

    OdpowiedzUsuń
  2. nie, nie chcieliśmy. ale dziękujemy, nadal dążymy do ideału.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni