19 maja 2013

Bruno Schulz: Wyspa (Fonografika, 2013)


Bruno Schulz ma dość cięższych gitar. Na najnowszym albumie spycha je na dalszy plan, a ich miejsce zajmuje stonowana elektronika. Jedyną stałą w zespole jest wciąż charakterystyczna maniera wokalisty Karola Stolarka.

Zacznę od hejtu. To pierwsza płyta Bruna, na której wokal Stolarka tak bardzo mnie zirytował. Facet z uporem maniaka przedłuża ostatnie sylaby wersów często przekraczając granice słuchalności. Nie mamy więc lęku tylko lęęęk. Ktoś ma zejść po schodaaach. Pierwszy alaaarm, poznasz goo-o-ho-hoo. Wszystko bęędzie dobrzeee, aleeee uważaaaaj... Spoko, można śpiewać z manierą, niektórzy tak właśnie czują muzykę. Rzecz w tym, żeby wykorzystywać ją z pomysłem. Czy trzeba taką egzaltację ujawniać już w pierwszych linijkach tekstu na początku utworu? Nie można pierwszej zwrotki zaśpiewać normalnie, a w drugiej dla urozmaicenia pozwolić sobie na takie przeciągania? Głos też jest instrumentem i również podlega stopniowaniu napięcia i emocji. Ktoś w tym momencie może zarzucić, że sam se mogę próbować zmienić sposób śpiewania, skoro myślę, że to takie łatwe. Całkowicie pewnie nie, ale popracować można. Niech przykładem będzie Przemysław Zdunek z The Cuts czy Jakub Stankiewicz z Bratów z Rakemna. Obydwaj na swoich ostatnich płytach swoje charakterystyczne frazowanie ujarzmili i sprawili, że zaczęło funkcjonować jak dodatkowy instrument. U Stolarka zbyt często zdaje się być puszczone samopas.

A teraz trochę głaskania. Na początku Wyspy słuchało mi się dość dziwnie. Zespół postawił na elektronikę, a ta brzmi raczej biednie, chłodno i oszczędnie, mimo iż gra pierwsze skrzypce. Tak samo dzieje się z gitarami. W porównaniu z soczystymi riffami znanymi z poprzednich płyt, teraz to bardziej plumkanie. Perkusja jest o krok od pomylenia z automatem. Ale Bruno Schulz miał zawsze pomysł na siebie i posądzanie zespołu o wypalenie kompozycyjne byłoby nieporozumieniem. Nawet grając tekturowo, można mieć kilka niezłych pomysłów na piosenki. Najfajniej sobie wykoncypowali Nawet z tobą. Zwrotki dość mroczne, przyczajone - zupełnie inaczej refren, który brzmi jakby ktoś przekłuł bańkę z żółcią. Patos w melodii i zamszowe akordy klawiszy stawią arcyciekawy kontrapunkt do nerwowego preludium.

Intryguje pierwsza na liście Miss Tel Aviv, z lekką shoegaze’ową mgiełką na dalszych planach i wycofanym, przestrzennym wokalem. Zresztą przestrzeni na płycie jest całkiem sporo i to zarówno w pogodnych kawałkach (Kolejna fala, Barwy wojenne), jak i w tych zaznaczonych bardziej neurotycznym rytmem (Zanim ktoś dotknie mocniej, Wrócisz tu). Nawet pozorna prostota w partiach gitar czy klawiszy po bliższym zapoznaniu okazuje się całkiem skomplikowana. A to gdzieś pojawi się ostre, pojedyncze uderzenie w perkusję, a to bas zaczepi zardzewiałym akordem, a to gitara się rozejdzie w postrockowy szum. Jedynie, co mógłbym zarzucić warstwie muzycznej, to miks. Wrzucenie do jednego kanału elektroniki i gitar do drugiego nie zdaje egzaminu w słuchawkach.

Masz taką ładną twarz, że chyba wszystko będzie dobrze. Ale uważaj, żebym nie skalał jej spojrzeniem. Nie rzucił cienia obecnością, nie ruszaj się - nie znam odległości. Jeśli chodzi o teksty, to Stolarek w niejednoznacznych, psychodelicznych tekstach czuje się jak ryba w wodzie. Facet czuje ciśnienie związane z nazwą grupy i przykłada się do tekstów pełnych symboli, niedopowiedzeń i niekoniecznie zdrowych psychicznie deklaracji. Tylko się nie bój, że umarłem. Jeśli nie zdołasz się ocalić. Lecz ja nawet z tobą byłbym sam. Nie myśl o mnie źle. Zarówno w warstwie lirycznej, jak i sposobie śpiewania pojawiają się elementy, które świadczą, że wokalista chciałby iść drogą Grzegorza Ciechowskiego. Pomysł dobry, warunki są, lecz to jeszcze długa i wyboista droga. [avatar]

 

Strona zespołu: http://www.brunoschulz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni