26 lipca 2013

Dawid Podsiadło: Comfort And Happiness (Sony Music Poland, 2013)


Oceniając debiutancką płytę zwycięzcy X-Factora łatwo popaść w schematyzm. TVN-owski talent show to maszynka do robienia pieniędzy, a paliwem są zastępy wokalistów i wokalistek, którzy święcie wierzą w to, że wyśpiewanie przed jury znanego coveru otworzy im drogę do błyskotliwej kariery.

Do tej pory kończyło się to wydaniem asłuchalnych płyt, sformatowanych pod niewymagającego słuchacza i nieodróżnialnych od setek podobnych, zetkopodobnych produktów. Na Podsiadłę można więc wydać wyrok bez słuchania - nie ma szans, by chłopak wyrwał się z trybów medialnej machiny, a jeśli wyszło mu coś przyzwoitego, to na pewno pracował nad tym tłum dobrych wujków i ciotek. I tak jakoś trudno do siebie dopuścić myśli, że wśród setek kandydatów z doklejonym numerkiem może znaleźć się ktoś utalentowany, a udział w programie jest mu potrzebny tylko po to, by przeskoczyć kilka zbyt wysokich barier, jakie gęsto rosną na mizernym polu polskiego przemysłu muzycznego.

A jednak Dawidowi Podsiadle udało się wystrychnąć na dudka speców od marketingu i kreatorów gwiazdek z wytwórni płytowej. Nie wiem, jak to zrobił, ale nagrał płytę autorską i daleką od radiowych pop-standardów. Owszem, ktoś powie, że Comfort And Happiness to dzieło Bogdana Kondrackiego, faceta, który jest współtwórcą niedawnego sukcesu Brodki. Ale hola! Co to za argument? Niektórzy nagrywają u Cieślaka i Borsa. Wystarczy tylko zapłacić ustaloną stawkę i wstrzelić się w wolny termin. Podsiadło wygrał 100k PLN i poszedł do Kondrackiego. Wolno mu, za tę kasę mógł wynająć Danger Mouse'a.

Można dociekać. ile w tych dziesięciu kawałkach jest ręki producenta, a ile inwencji własnej pana z okładki. Brodka tuż po wydaniu Grandy mówiła, że w czasie powstawania płyty dużo słuchała Passion Pit - Dawid póki co żadnych niestereotypowych inspiracji nie zdradza. Można rozpływać się nad jego głosem, ale jak dla mnie Filip Pokłosiewicz „robi to lepiej”. Porównania do Brodki również są bez sensu - ręka producenta jest wyczuwalna, ale to zupełnie inna poetyka. Jedynie w singlowych Trójkątach i kwadratach można dosłuchać się nowoczesnego myślenia o popie. Z drugiej strony słuchając wydawnictwa ciężko o uczucie, że rola Podsiadły ograniczyła się tylko do odśpiewania tekstu. Ale rozważania na temat ile jest Podsiadły w Podsiadle odstawmy na bok, niech przemówi muzyka.

Najwięcej słychać tu Coldplaya, szczególnie w dość wyciszonych kompozycjach, jak And I, I'm Searching czy Bridge (choć w tym ostatnim pobrzmiewają ciekawe Buckley'owskie echa). Cóż, głos ma się jaki ma, i od skojarzeń będzie Dawid uciekać przez resztę kariery. Na szczęście w tym dość beznadziejnym położeniu złoty środek znalazł Bogdan Kondracki i wycisnął w piosenek sporo zaskakujących niuansów. I tak !H.a.p.p.y! jest przyjemnie wymruczane, And I z akustycznej pościelówy mutuje w świetny, podniosły finał. Podobnie Nieznajomy. Nie jest rzeczą łatwą umiejętnie poprowadzić eskapistyczne emocje do samego końca nie tracąc na przekazie. Pomijam żywsze kompozycje. Trójkąty i kwadraty czy No może nie przynoszą (poza melodią) żadnych momentów podnoszących tętno, ale dokładają swoje cegiełki do coraz barwniejszego obrazu polskiego alt-popu.

Ale oprócz tego, są utwory zupełnie nieoczywiste. Swoista repryza do tanecznego No w postaci No (Part II) ujmuje eteryczną atmosferą i leśnym klimatem (bardzo dobrą robotę w tym kawałku robią bębny). A Elephant to rzecz, która podcięła mi nogi. Trochę czasu zajął mi dysonans światopoglądowy i próba pogodzenia się z dwoma twarzami Dawida: chłopaka, który śmiesznie podskakiwał przed kamerą i obiecującego muzyka, który czaruje swoim śpiewem na tle upiornego, klawesynowego walczyka.

Tylko szkoda, że na płycie znalazła się piosenka Vitane. To okropne nudziarstwo dla czterdziestoletnich fanów Stinga, którzy grzeją kierownicze fotele i sądzą, że wiedzą najlepiej co polskiemu eterowi najbardziej potrzebne. Dawidzie, nagrałeś fajną płytę, ale tworząc kolejne klony Vitane szybko wpadniesz w łapy gości, o których śpiewasz w Nieznajomym. A przecież debiutancką płytą sprawiłeś, że zapragnąłem mieć jakiegoś anglojęzycznego kumpla, któremu mógłbym wysłać Comfort and Happiness z dopiskiem „U was talent shows wygrywają Adamy Lamberty, posłuchaj kto wygrywa u nas". Proszę, nie spierdol tego płytą numer dwa. [avatar]



Strona artysty: https://www.facebook.com/podsiadlo.dawid

3 komentarze:

  1. Mnie ta płyta bardzo pozytywnie zaskoczyła. Nie oglądam tych cudów typu XFactor, Podsiadłę znałam tylko z opowiadań i filmików puszczanych przez zachwycone koleżanki. Płyta mnie zmiażdżyła. Nie spodziewałam się czegoś takiego po polskim zwycięzcy talent show. Brawo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie niestety trochę nudna, choć z załego tego dna które nas zalewa - to jakiś promyk. Tyle, że daleko mu do światowego poziomu. Może gdyby wytwórnie nie narzucały swego zdania byłoby lepiej ? miejmy nadzieję że Dawid za kilka lat gdy zdobędzie doświadczenie wyda coś dobrego. Na razie jest na starcie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogoly pisane przez autora recenzji malo rzeczowe. Ale podumowanie trafne. Plyta 10/10.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni