3 lipca 2013

Pojedynek: Marie Minn kontra HOAP


Dziś na ringu zjawiskowej muzyki nie będzie. Ale niech te młode zespoły, których zasięg ogranicza się do okolicznych sąsiadów w miejscu gdzie grają próby, wiedzą, że już na tym etapie ktoś ich słucha i daje jakiś kredyt zaufania.

Marie Minn: Marie Minn demo (wyd. własne, 2013) 


Czterech kumpli z Rzeszowa na razie nie ma wyrobionego zdania, który ze słuchanych zespołów ma na nich największy wpływ. A jest ich mnóstwo. Na razie startują od garażowego indie, jak każda kapela, które chce grać indie. Ich gitarowe riffy nie są ani stricte brytyjskie, ani nie ma wyraźnych odnośników wskazujących o szczególnych inspiracjach zza wielkiej wody. Na szczęście nie gniewają się na język polski i obok anglojęzycznych kawałków są też te śpiewane w ojczystej mowie i żadnego zgrzytu stylistycznego pod tym kątem nie ma.

Pomijając brzmienie (to w końcu demo) chłopcy z Marie Minn jeszcze nie mają do zaproponowania żadnej kompozycji wywołującej efekt „wow”. Owszem, wychodzą im nawet niezłe zmiany klimatu w Nic więcej czy wytworzenie dusznej atmosfery w 26, ale póki co to jeszcze poziom „pitu-pitu”. I jeszcze uwaga do wokalisty. Nie ma złego głosu, ale gardło jest zwyczajnie nie rozśpiewane. Facet na tym etapie stara się zaśpiewać równo, nie zafałszować i chyba boi się sięgnąć po bardziej ekspresyjne środki wyrazu. O tym, że ma zadatki na przyzwoitego śpiewaka świadczy Just Questions, No Answers.

Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/Marie-Minn/388153944589372


HOAP: HOAP EP (wyd. własne, 2013) 


Również czwórka kumpli w składzie i podobnie pachnące garażem i tanim studiem demo. Z tą różnicą, że ekipa z Warszawy wyraźnie wskazuje, kto jest ich mistrzem i plakaty której kapeli wiszą w sypialniach członków bandu. HOAP jest pod wielkim wrażeniem wczesnego Radiohead. No może nie cały zespół, ale na pewno wokalista Tomasz Kopeć. To wypisz wymaluj Thom Yorke. Wokalne podobieństwo obejmuje nie tylko podobną barwę, ale także sposób prowadzenia linii melodycznych. Jest coś strasznie Yorkowego w zawodzeniach Tomasza; złudzenie jest silne do tego stopnia, że wyobrażam sobie go na scenie wykonującego taniec św. Wita. Może to być zarzut, ale dzięki tej manierze kompozycje HOAP zyskują na jakości.

A są one przyjemnie introwertyczne, duszne, zanurzone w shoegaze'owej mgiełce. Całość, począwszy od chropowatego Ascension, po patetyczny New Word wchodzi miękko w ucho i wywołuje pozytywne emocje. Co prawda po półgodzinie zupełnie nie pamiętam ani jednej piosenki z EP-ki, ale uczucie fajności pozostaje w podświadomości. Znaczy, że szanse, że się wyrobią, są spore.
 

Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/HOAP/111647919026763

Regularnie przeglądam Sieć wypatrując jakiejś fajnej nowej kapeli z Rzeszowa, która zalternatyzowałaby to niealternatywne miasto (jeden Tomek Milan niestety wiosny nie uczynił). Na muzykę Marie Minn rzuciłem się więc jak Reksio na szynkę. Z drugiej strony - jak nie dać forów kapeli, w której śpiewa gość o nazwisku Kopeć? Wynik pojedynku wiadomy. Unoszę łapkę sygnalizując, że wygrało HOAP. Mimo że obu kapelom daleko do określenia własnego stylu, to w przypadku warszawiaków wewnętrzny głos mówi „no nie, to przecież zrzynka z Radiohead, ale - kurczę - fajnie to sobie zaplanowali”. Czego nie można już powiedzieć o Marie Minn. Ale w końcu to tylko demówki i kariery obydwu załóg mogą się rozwinąć w zupełnie nieprzewidywalny sposób. Tak więc - słyszymy się przy następnych nagraniach. [avatar]

2 komentarze:

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni