30 lipca 2013
Tenebris: Alpha Orionis (Audio Cave, 2013)
Alpha Orionis to jeden z tych albumów, które długo czekały na moją recenzję. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się stało. Może dlatego, że skomplikowania materia, zawarta na tym krążku, nie sprzyja prostemu opisowi.
Tenebris to łódzki zespół funkcjonujący na styku muzyki ekstremalnej i kosmicznego rocka o mocnym zabarwieniu psychodelicznym. Zespół ten kierowany jest silną ręką przez wokalistę i głównego kompozytora, Simona. Kroczy bardzo krętą ścieżką kariery, na której znaleźć można niezliczone problemy ze składem, trudności z wydawaniem płyt, a nawet okresowe zawieszenia działalności. Od jakiegoś czasu zespół wyszedł jednak na prostą, prezentując pierwszy od czterech lat premierowy materiał.
Przyznam się szczerze, że do prog rocka stylizowanego na lata 70. mam stosunek dość ambiwalentny. Niestety, modzie na takie granie, często łączonej z wpływami space rocka lub nieuzasadnioną miłością do Hammondów, ulegają obecnie w tym kraju nawet najwięksi. Dość wspomnieć chociażby ostatni krążek Riverside, który do najwybitniejszych ich dokonań niestety nie należy. Nachalne retro połączone z odrobiną pompatyczności, tak charakterystycznej dla progrockowej sceny, daje niekiedy wyjątkowo niesmaczne efekty. Jednakże Tenebris, poruszające się po podobnej trajektorii, nie wywróciło się na tym grząskim gruncie. O sukcesie Alpha Orionis zadecydowało kilka innych czynników.
Po pierwsze, muzyka łodzian wyrasta bezpośrednio z death metalu. Co prawda pojmowanego w sposób bardzo awangardowy i daleki od jakiegokolwiek prymitywizmu, ale jednak. Odpowiednie dociążenie całości mocnymi riffami i okazjonalnym krzykiem sprzyja osadzeniu całości na ziemi bez wrażenia, że ktoś tu próbuje cofnąć zegar o 40 lat. Po drugie, „kosmiczna” sfera muzyki Tenebris jest drobiazgowo dopracowana. Nie ma tu papierków po LSD, jest za to precyzyjnie opisana historia, oparta na zasadzie teorii spiskowej dotyczącej obcych. Nie będę wam zdradzał zbyt wiele, ale warto dodać, że całość przedstawiona jest w bardzo wiarygodny sposób.
Tej precyzji w przekazie sprzyja precyzja w operowaniu instrumentami. Wszystko, począwszy od plam klawiszowych, poprzez gitarowe harmonie, aż do perfekcyjnie zaplanowanej perkusji i (nieco zmanierowanych) czystych wokaliz, jest poddane wizji Simona. Mimo że utworów jest dziewięć, to należy je traktować jako jedną całość, co z kolei sprzyja soundtrackowemu odbiorowi Alpha Orionis. Daleko więc od niekończących się progresywnych jamów, bliżej duchowi King Crimson (ten zmetalizowany jazz rock!), czy Rush (dynamika i przewaga melodii nad psychodelią).
Trudno jest zdefiniować muzykę Tenebris i pewnie dlatego nastręczyła mi ona wielu trudności przy recenzowaniu. Pewną wskazówką może być twórczość norweskiego Arcturus, ale Simon lubi gubić tropy i każdy kolejny utwór sprowadza słuchacza na manowce. Na początku ten album zupełnie mi się nie podobał, a teraz uważam, że jest naprawdę znakomity. Nikt nie odpowie wam na pytanie, czy to kosmiczny metal z elementami progresji, czy wręcz przeciwnie. Alpha Orionis to intrygująca układanka, którą sami musicie sobie poskładać. [zeno]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/TENEBRIS/113335758748143
Autor:
we are from poland
Etykiety:
death metal,
LP,
metal,
po angielsku,
progrock,
psychedelic,
space rock,
video
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
Spontaniczny projekt m.in. Marcina Loksia (dawniej Blue Raincoat) i Kuby Ziołka (Ed Wood, Tin Pan Alley) ma szansę przerodzić się w coś trw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz