17 lutego 2014
Natalie Loves You: Words&Lies (Fenix Music, 2014)
W Iowa Super Soccer Natalia Baranowska była jednym z elementów folkowej stylizacji. W jej własnym zespole gra pierwsze skrzypce. A właściwie głos.
Jeśli ktoś liczył na kontynuację stylu wypracowanego przez ISS, będzie Words&Lies raczej zawiedziony. To płyta na wskroś popowa, gładka, doskonale wyprodukowana. Takiej muzyki słucha dziś młodzież, poszukująca przede wszystkim wyrazistych, dobrze wyglądających na zdjęciach wokalistów/stek, takich z dobrze ustawionym głosem, jak z programów telewizyjnych. I Natalia Baranowska wszystko to ma. Jest młoda, ładna, jeszcze nie zepsuta popularnością, autentyczna w wyrażaniu swych emocji. Nic dziwnego, że praktycznie wszystkie kompozycje zostały podporządkowane jej dźwięcznemu głosowi, a doświadczeni muzycy z mysłowickich kapel (Mofoplan, wspomniane ISS, Gutierez) potulnie usunęli się w cień, oddając jej przód sceny.
Album wypełniają zgrabne, ale dość banalnie napisane piosenki. Singlowy Out Of Oxygen jest jeszcze dość wyrazisty, a refren potrafi zaszczepić się na korze mózgowej słuchacza i wpuścić w nią korzonki, jednak już kolejne nie budzą większych emocji. Słodkie ballady Passenger Of The Night, The Oak, Disappointment, Green Balcony są… no właśnie, słodkie. Ładniutkie. Nie sposób ich nie polubić. Ale choć Natalia emanuje swoim czarem z całych sił, to ja jestem na niego odporny. Na szczęście pojawiają się też żywsze fragmenty, z których wyróżniłbym szansonowe The Weirdest Friend i mknące w nerwowym pośpiechu Dandelion.
Dopiero przy utworze nr 8 moje serce zaczyna bić szybciej. Sinking in Paris ukazuje inne oblicze zespołu. Jest bardziej tanecznie, z tajemniczymi wokalizami, nowocześniej i bardziej intrygująco. Efekt ten osiągnięto prostymi środkami, głównie za pomocą perkusjonaliów i nieskomplikowanej partii pianina. Jaka szkoda, że to tylko jeden rodzynek w tym zbyt słodkim cieście! Nie, skłamałem. Końcówka jest również warta posłuchania. Words&Lies rozpoczyna się uroczym dziecięcym udawaniem instrumentów „buzią”, lecz potem rozwija się w rozmarzony, zamaszysty song. Wystarczyło dać trochę pogłosu i zrobiło się znacznie, znacznie ciekawiej. I jeszcze From Dusk Till Down – rzecz całkowicie odwracająca proporcje. Minimalistyczne, elektroniczne brzmienie, „skandynawskie” szepty (ktoś jeszcze pamięta Stinę Nordenstam?) - i jest pięknie.
Jako całość Words&Lies mnie nie porwało. Natomiast 3-4 piosenki, jak najbardziej. Oby to poszło w kierunku wyznaczonym przez finał albumu. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/natalielovesyouband
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni
-
Mimo że rok 2009 powoli odchodzi w przeszłość, ciągle jeszcze skrywa nieodkryte skarby, które sprawiają, że nie możemy o nim zapomnieć. Oto...
-
Lata 80. w polskiej muzyce popularnej są jak przybrzeżne wody najeżone rafami i niebezpiecznymi szczątkami rozbitych statków. Żeglowanie ...
-
Gdyby cała płyta była taka jak piosenka numer jeden…
-
Piotr Brzeziński idzie śladem Vaclava Havelki z czeskiego Please The Trees i podbija Europę swoją singer/songwriterską interpretacją co...
-
Gdyby CKOD mieli zadebiutować w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmieliby jak WKK.
-
Tworzenie sztuki i głowa do interesów nie zawsze idą w parze, ale jeśli ktoś ma zdolności organizacyjne i siłę przekonywania może spróbować ...
-
Pamiętacie pierwszą płytę gdyńskiego tria? The Bell ukazał się cztery lata temu i w większości recenzji podstawowym „zarzutem” było stwie...
-
...a wszyscy, którzy podnieśli kradzione, to kurwy. Tak jest, również ci wierni, kochani fani chodzący na każdy koncert, każde juwenalia, w ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz