Gdzie jest Jerry? Kim jest Jerry?
Choć to zespół debiutanta (to nie pierwszy jego zespół,
jednak żaden nie zarejestrował płyty), Przemysława Loose, który stoi za
mikrofonem i gra na gitarze, to jego koledzy legitymują się całkiem pokaźnym
dorobkiem artystycznym. Vreena (czyli Mateusza Kunickiego) znamy zarówno z
kultowego Kevina Arnolda, jaki i Miasta 1000 Gitar, współpracy z Wojciechem
„Wojtem” Czarneckim oraz własnego projektu, perkusistę Tomasza Bedyneka
niektórzy również kojarzą z Kevina Arnolda. Zespół na żywo wsparli Wojt i
Andrzej „Endrju” Kędzierski, a także skrzypaczka Marzena Sikała i saksofonistka
Anna Pękalska. Już te nazwiska powinny zaostrzyć apetyt fanom produkcji Radia
Rodoz.
Where Is Jerry, umówmy się, nie gra niczego odkrywczego. To
gitarowe piosenki wywodzące się z grunge’u i post punka nasyconego trójmiejską
odmianą altrocka. Krzykliwy wokal, brudne riffy na przesterach i frenetyczne
refreny – tak, to wszystko już było, i jest też w muzyce Jerry’ego. Ale są i
fajne melodie, sporo autentyzmu i radości tworzenia bez żadnej spinki, bez
parcia na „bycie na czasie”. Oni po prostu grają, co lubią i ten koncert
świetnie to odzwierciedla. Photo Copy, Twilight Satellite, Still Not Enough,
Black Hole, Summer Time to emblematyczne przykłady wspomnianego połączenia
gatunkowego. Potrafią porwać! Choć przyznaję, że te polskojęzyczne kawałki
również emanują energią, brzmią przy tym mniej banalnie. Mogłaś, który
mógłby być zapożyczeniem z repertuaru Kevina Arnolda (może jest?), akustyczny Sport
Song, który na swojej płycie nagrał już Vreen, wreszcie kapitalny Wściekłość
i gniew – więcej w nich przestrzeni, instrumentów akustycznych (gitary,
skrzypce, saks), które dodają albumowi smaczku.
Na koncercie żadnego debiutującego zespołu nie powinno
zabraknąć coverów idoli. Tu mamy dobre wykonanie Psycho Killera (ale tej
piosenki po prostu nie da się zepsuć, bo każdy jej akord, każda nuta miażdży
zajebistością) i trochę zbyt wierne Rock And Roll Queen The Subways.
Miłe dodatki.
Nie wiem, ile osób było na koncercie, ale pewnie dziś mają
poczucie, że uczestniczyli w czymś wyjątkowym, bardzo lokalnym, dostępnym tylko
nielicznym.
10 Day Langfuhr Forecast EP to już rejestracja
studyjna. Pięć piosenek, które nie odbiegają od anglojęzycznego repertuaru
zaprezentowanego na koncercie.
Camembert ma w sobie te charakterystyczne dla Vreena
dysonanse wokalne, ale Loose nadal krzyczy, jakby czasy świetności Pearl Jam
nigdy nie przeminęły.
Rockandrolla mogłaby wyjść spod palców Scotta Lucasa
z Local H. (to jeden z tych mniej znanych grunge’owo-punkowych kapel, którą każdy
szanujący się fan lat 90. w muzyce powinien poznać). Hush Hush to
przykład mało melodyjnej ballady (lubimy takie), a Bright Light za
sprawą partii dęciaków zdaje się ciężkie jak czołg miażdżący samochody. Abdroid
wydaje mi się najciekawszym momentem EP-ki ze względu na nietypową produkcję
bębnów i zestawienie wyciszonej, ponurej zwrotki z agresywnym, przygniatającym
przesterem refrenem.
Trochę brakuje polskich tekstów i nieco lżejszych melodii,
ale rozumiem zamysł. Jerry jest kapelą hałasującą i krzyczącą. No problem,
chętnie sięgam po taką muzykę od czasu do czasu, gdy stężenie disco i funk w
mojej krwi przekracza dopuszczalne normy. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/WhereidJerry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz