Dobry tekst służy piosence albo
przynajmniej jej nie szkodzi.
Słuchacze cenią dobry tekst, czego
dowodem jest niesłabnący od lat status Kasi Nosowskiej, Marcina Świetlickiego
czy Kazika Staszewskiego, którym spokojnie można by przyznać honorowy tytuł
tekściarzy zasłużonych. Wyniki niedawno przeprowadzonego przez portal Wyborcza.pl
plebiscytu na najlepszy polski utwór XXI wieku wygrała Twoja generacja Pidżamy Porno opatrzona prowokującym tekstem Grabaża, który, w ocenie
głosujących, był głosem ówczesnego pokolenia. Wysoko uplasowały się też Cool
Kids of Death, Lao Che i Maria Peszek, a organizatorzy ujawnili, że w przypadku
tych konkretnych wykonawców to właśnie tekst w dużej mierze decydował o wyborze
głosujących. Jak to wszystko się ma do najnowszego wydawnictwa George Dorn
Screams Ostatni dzień? George na
nowej EP-ce nie krzyczy, a mimo to nie sposób nie zwrócić uwagi na jego
wypowiedź.
Już pierwsze sekundy otwierającego
minialbum utworu Sam pośród miasta zaskakują,
rozbrzmiewając odkurzoną ze starych czarno-białych filmów lekką, wodewilową
melodią. Melodia ta szybko jednak urywa się, a z odmętu zamaszystych gitarowych
pasaży na powierzchnię przedostaje się delikatny, miejscami surowo beznamiętny
wokal: Szlachetny rubin w butelce świat przebarwia i zmienia. Wystarczy nim
tylko przesłonić pole widzenia. Jest
coś boleśnie kłującego w serce, kiedy na tle rozedrganych gitar wokalistka,
Magda Powalisz, snuje opowieść społecznego klaustrofoba, uwięzionego pomiędzy
pragnieniem bliskości a poczuciem wyobcowania, które nieustannie potęgują
potrzebę szybkiego znieczulenia.
Największym zaskoczeniem jest
niewątpliwie to, że Magda śpiewa po polsku. Autorką wszystkich tekstów na
płycie jest młoda bydgoska pisarka – Emilia Walczak. W jednej z
przeprowadzonych niedawno rozmów radiowych towarzyszących promocji EP-ki,
Powalisz przyznała, że już od dłuższego czasu nęciła ją myśl śpiewania po
polsku, nie realizowała jednak tego pomysłu, obawiając się, że ma zbyt skromny
arsenał literacki, a wiadomo, nie każdy jest w stanie rodzimy język rozstawiać
po wersach z wdziękiem Jacka Cygana. Dopiero zapoznanie się z nietypowymi
tekstami Walczak ostatecznie przekonało ją do tego pomysłu. Warto zresztą
wspomnieć, że pierwsze próby śpiewania w języku ojczystym wokalistka podjęła
już podczas gościnnych występów na albumach zaprzyjaźnionych bydgoskich
formacji Variete i Brda. Trzeba przyznać, że jest to słuszna decyzja.
Niejednoznaczne, erudycyjne teksty Walczak doskonale uzupełniły kompozycje
zespołu i dobrze wpasowały się w charakterystyczny, niepokojący klimat GDS,
przynosząc znakomitą fuzję muzyki i liryki.
Druga kompozycja na płycie, Koniec nocy, utrzymana jest w
energicznym, marszowym tempie. W takt bębnów i basu wybijających rytm paradnych
werbli toczy się walka na kilku płaszczyznach: ta odwieczna – z systemem i ta
bardziej intymna – z osobistymi paranojami
i lękami oraz demonami własnego związku: W ręku tulipan błyska jak flesz.
Płoną policzki serce i krew. Miejsce na ziemi to nieśpiesznie
rozwijająca się opowieść o poturbowanych emocjonalnie wrażliwcach szukających
zapomnienia w knajpach, snujących marzenia o niemożliwych miłościach i planach,
w zrealizowaniu których przeszkadza im niemoc wyjścia poza własne obawy i
ograniczenia: Goście gotują się w wełnianych swetrach i ciągle mówią, że coś
ich gryzie i chcieliby gdzie indziej mieszkać. Leniwy bas i spokojne bębny
pewnie prowadzą ścieżkami nastrojowego shoegaze, bezpiecznie i do końca, mimo
zrywającej się obok gitarowej zawieruchy.
Na pierwszy singiel promujący album
wybrany został 8 dzień tygodnia, w
tytule nawiązujący do jednego z opowiadań Marka Hłaski lub też filmu Aleksandra
Forda. W tekście pojawia się także motyw siedmiu życzeń, które mogą kojarzyć się z
popularnym w latach 80. serialem TV. Dodatkowo myli tropy i
nie ułatwia poszukiwania klucza interpretacyjnego zabieg nałożenia na siebie
dwóch warstw wokalu, który tworzy wrażenie dystansu i sprawia, że wydaje się,
iż ostatnie wersy utworu jeden głos śpiewa:
Masz siedem życzeń, zamiast dziewięciu jedno życie i łapy dwie, wciąż
możesz wygrać je, drugi zaś komunikuje (...)
wciąż możesz wybrać źle.
Swobodna żonglerka metaforyką,
odniesieniami i obrazami popkultury osiąga punkt kulminacyjny w ostatnich
utworach: Pętli oraz zamykającym
album Ostatnim dniu lata. Oprócz
Hłaski na afisz wywołani zostają także brytyjscy prekursorzy rocka gotyckiego i
węgierski aktor wcielający się niegdyś w postać wampira w jednej z pierwszych
adaptacji Drakuli: Na oczach i uszach mam Bauhaus. A Bela Lugosi nie żyje. Jest też ukłon w stronę dwóch
solenizantów – Kandyda i Jonasza, pechowo obchodzących imieniny w ostatni dzień
lata.
Warstwa liryczna jest niewątpliwie
atutem tego albumu. Za zasłoną precyzyjnie utkanych tekstów, skrzących się bogactwem
kontekstów i językowych zawijasów, ukryty jest zmyślny obraz schizofrenicznej
rzeczywistości. Odniesienia tworzą niejednoznaczną mozaikę znaczeń, od kolorytu
której może na pierwszy rzut oka zaszumieć w głowie. Ten kolaż znaczeń odbija
się w zwierciadle obecnych czasów, z jednej strony przytłaczających nadmiarem informacji,
z drugiej umożliwiających zebranie wiedzy pozwalającej na swobodną
interpretację. Jak trafnie spuentowała to Annie Clark z St.Vincent, z którą
blisko współpracuje muzyk i producent John Congleton odpowiedzialny również za
brzmienie płyty O’Malley’s Bar George Dorn Screams: If you say it is, then I guess it is / What you say it is (...).
Zauważalną zmianą na tym albumie
jest też podejście do budowy utworu, wyraźnie jest przesunięcie z
rozbudowanych, ambientowych kompozycji ku bardziej zwartej strukturze
zwrotka-refren, co może być podyktowane formą tekstu. Spokojny wokal Magdy
Powalisz z dbałością osadza frapujące wersy w rytmie wyznaczanym przez muzyczne
podkłady, które są doskonale dopasowane do ich tematyki i nastroju.
Być może dotychczas George uchodził
głownie za ponuraka ze skłonnościami do melancholijnych melodii, ale nowa
odsłona zespołu ujawniła, że to przede wszystkim wrażliwy gość, błyskotliwy
erudyta i miłośnik starych filmów, zręcznie ozdabiający chropowate ściany
dźwięków melodyjnym wokalem i zgrabnymi refrenami. [Ewa Zdunek]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/georgedornscreams
george dorn screams jest fajnym zespolem ale moglby byc zajebistym zespolem gdyby posluchal wiecej slowdive i cocteu twins.. http://www.youtube.com/watch?v=HoXA2M8rAsg... plus za tekst po polsku
OdpowiedzUsuńmyślę, że mają dobre wzorce, z Cocteau Twins włącznie ;)
OdpowiedzUsuńTo może być przełomowa chwila dla Geroge'ów. Muzycznie mają dobre wzorce, tekstowo - podnieśli wysoko poprzeczkę.
OdpowiedzUsuńNo i ciekawe, że ktoś tak dużo uwagi poświęcił tekstom na tej płycie.
no pewnie i maja ale mi chodzi o kwestie produkcyjna i brzmieniowa ich muzyki.. mogliby sie troszeczke bardziej do nich upodobnic zeby to brzmialo pelniej i bardziej ekscytujaco!
OdpowiedzUsuń