Doroczne liczenie punktów czas zacząć! W części pierwszej
naszego podsumowania roku 2013 przedstawimy zdobywców prestiżowej nagrody
Panikarze (statuetki odlejemy później) w kategoriach: Album roku i EP-ka roku.
Album roku
1. Eric Shoves
Them In His Pockets: Walk It Off
To koleś. Koleś, z którym idziesz na piwo, włóczysz się po
podmiejskich łąkach, gadasz o filmach i pannie przyuważonej w autobusie. To
twój kumpel. Jego muzyka towarzyszy ci, gdy jest dobrze i gdy chcesz, żeby cały
świat spłonął w ogniu apokalipsy. Jego muzyka jest częścią ciebie. [m]
ex equo:
Szezlong: Learned Helplessness
Urodzeni w roku, w którym miało premierę The Lonesome
Crowded West Modest Mouse, mają dziś prawie siedemnaście lat. Pewnie nie
zdają sobie sprawy, jak brzmiało indie, gdy było jeszcze indie. Tym bardziej
powinni sięgnąć po Learned Helplessness. Gdyż to nieprzyzwoicie dobre,
gitarowe indie. [avatar]
2. Milcz Serce: Nawyki/Kolizje
Nie posiadać Nawyków/Kolizji to tak, jakby na własne
życzenie pozbawiać się czegoś, co sprawia nam największą przyjemność. Niech
każdy wyobrazi sobie, jak wyglądałoby życie bez tego czegoś. A obstawienie
pojedynku Milcz Serce vs szczerość w muzyce urasta do najbardziej frapujących
decyzji minionego roku. [avatar]
3. Blisko Pola: Odkąd odpływamy ogień ogromny ogród
Jest nieco mniej mrocznie niż na debiucie. Więcej tu
akustycznych brzmień, przestrzeni i jazzowego - kontrolowanego - chaosu. Lider
Piotr Kwietniewski przestawia się na polskie teksty i realizuje nietypowy eksperyment
ze słownikiem: strumień świadomości, słownikotok. Wszystko to razem dało nie
tylko frapujący, ale i wpadający w ucho efekt. [m]
4. kIRk: Zła krew
Zła krew może i nie dorównuje poprzedniczce, ale wraz
z nią tworzy trzon, który coraz częściej inspiruje i jest cytowany przez coraz
to liczniejszą grupę muzycznych eksperymentatorów. Sam zespół nie zadawala się
wygodną egzystencją w wypracowanej niszy - ewoluuje i szuka nowych przestrzeni
nie dając się zatracić w rozterkach pomiędzy melodią a improwizacją. [avatar]
5. Stara Rzeka: Cień chmury nad ukrytym polem
Płyta, która za kilkanaście lat będzie uważana za przełomową
przy kształtowaniu się tożsamości polskiej alternatywy. Owoc psychodelicznego
folku, ambientowej awangardy i zdekonstruowanego black metalu, a pogłębiony
indywidualną filozofią. Nie wszyscy zrozumieli, ale wszyscy podziwiają. [zeno]
6. Hatti Vatti: Algebra
Płyta pełna rozrzuconych szczegółów, sylab, fragmentów. Owe
połączenie dubu i ambientu może nie miałoby takiej siły rażenia, gdyby nie
umiejętne wplecione orientalizmy pozbierane podczas pobytu na Bliskim
Wschodzie. Bezduszność współczesnych komputerów w połączeniu z uduchowioną
arabiką uruchamia całkiem nowe połączenia sugestywno-percepcyjne. [avatar]
7. Mikromusic: Piękny koniec
Ten rok był chyba najbardziej znaczącym w historii zespołu.
Udało im się wydać singiel, który podbił Polskę (Takiego chłopaka), a i
cały album to zbiór wyśmienitych, wysmakowanych popowych piosenek. Przenikają
je ciepłe, słoneczne promienie - nie da się przecież słuchać tego albumu bez
odrobiny uśmiechu i tęsknoty za leniwym, wiosennym popołudniem. [m]
8. Trupa Trupa: ++
Nuta szaleństwa, szczypta teatralności, pokłady depresji i
dekadencji. ++ to vintage w najlepszym wydaniu. [avatar]
9. Rebeka: Hellada
Rebeka położyła na deski nauczyciela, zespół Kamp! – i to
jednym ciosem. [m]
10. Blindead: Absence
Najdojrzalsza płyta polskich post-metalowców, która
paradoksalnie porzuca monumentalny, gatunkowy sztafaż. Jest wciąż osadzona na
metalowym korzeniu, ale jej sedno stanowi melancholijny krajobraz kreowany
pięknymi gitarami i wspaniałym śpiewem. Rzecz o śmierci, a pozbawiona kiczu.
[zeno]
11. Oszibarack: 12
„Zdradzeni” przez kobietę członkowie Oszibaracka
doświadczają kryzysu wieku średniego i pozbawieni hamulca napierniczają w
instrumenty niczym młodziaki. Efekt - ożywcza schizotronika i kosmische trans,
który nie potrzebuje dopalaczy, by wystrzelić słuchacza daleko poza orbitę.
[avatar]
12. Fismoll:
At Glade
Smęciarz, dołer, melancholik. A jak gra i śpiewa! [avatar]
13. Budzy i Trupia Czaszka: Mor
Esencja apokaliptycznego czadu. Czaszka porzuca punka na
rzecz mariażu hard core, death metalu i industrialnej awangardy. Do tego
dziwaczna warstwa liryczna oparta na własnym słowotwórstwie. Bolesny acz
inspirujący cios w głowę. [zeno]
14. Entropia:
Vesper
Black metal
dla hipsterów. Może i w recenzji wytknęliśmy płycie brak szaleństwa, nie
zmienia to jednak faktu, że w ubiegłorocznym roku w dobrym tonie było
umieszczenie porykiwań oleśniczan obok modnych synth-popowych produkcji.
[avatar]
15. Romantycy Lekkich Obyczajów: Kosmos dla mas
Jedno z największych zaskoczeń ubiegłego roku. Zespół
kawalarzy, ironistów, niestroniący od kiczu sprzedał nam zestaw wyśmienitych
indiepopowych przebojów. Kilka z nich zasługuje na coś więcej niż tylko
wzmianka na WAFP, więc jeśli jeszcze nie słuchaliście Kosmosu dla mas -
nadróbcie zaległości. [m]
16. Coldair:
Whose Blood
Tobiasz Biliński, po dwóch skromnych i - nie oszukujmy się -
dość nudnych płytach dogadał się z kolegami, z którymi jeździł na koncerty i
razem nagrali zestaw kapitalnych melodii. W większości pozbawionych zadęcia
(mimo obecności instrumentów dętych!) i pretensjonalności. To po prostu bardzo
piosenkowy, bardzo przebojowy album. [m]
17. Fox:
Fox
Mogliśmy zagłosować na kilka ważniejszych tanecznych płyt.
Ważniejszych, popularniejszych, lepiej wykorzystujących możliwości, jakie dają
media elektroniczne. Album Foksa dziwnie przepadł w rozmaitych podsumowaniach.
Tym sposobem trochę chcemy przywrócić mu należyte miejsce. Gdyż w dziedzinie
killerskich refrenów i nóżka-sama-rwie-się-do-tańca produkcji nie ustępuje
żadnej z nich. Go Ahead, Fox! [avatar]
18. Mord'A Stigmata: Ansia
Kiedy pękają metalowe tamy, uwolniona muzyka zalewa wszystko
dookoła. Odważny krok w stronę awangardy, chociaż nadal pozostaje pokarmem
głównie dla miłośników czarnej polewki. [zeno]
19. Wilderness
Concerto: Wilderness Concerto
Zgodnie z nazwą projektu, zawartość wydawnictwa to
melancholijne, zamszowe dźwięki, które wydają się stać w opozycji do rozkrzyczanej
młodzieży. Osią wszystkich kompozycji jest spokój, w którym zanurzone są kojące
wokale Ewy Landowskiej. Duet stawia na nieinwazyjną melodię i pozbawione
agresywności elektro-akustyczne brzmienia. Świetne do odpoczynku po wszystkich
„głośnych” albumach 2013 roku. [m]
20. Cukunft: Wilde Blumen
Można by rzec, że po dziesiątkach wysłuchanych
gitarowych/elektronicznych płyt zblazowny umysł panicznie szuka czegoś nowego,
co zapewniłoby mu ożywczą porcję dopaminy. Klezmerski świat Cukunft sprawdza się
w tej roli wyśmienicie, ale proszę nie dać się zwieść pozorom. Wilde Blumen
jest i bez tej otoczki żydowskiego folkloru oszałamiającą płytą - pod względem
emocjonalnym, kompozycyjnym, muzycznym i światopoglądowym. [avatar]
ex equo
Wieże Fabryk: Cel i światło
Następcy zimnofalowej Siekiery. Ta sama wibracja i mocne
teksty pokazujące, że jednostka w dzisiejszych czasach jest mielona przez żarna
historii tak samo jak w dniach umierającego komunizmu. Monolit. [zeno]
ex equo:
Sex
Architects: Sex Architects
W Krakowie jest mnóstwo fanów White Lies i Editors. Szkoda,
że mało który z nich wie, że w tym królewskim mieście działa grupa Sex
Architects, która śpiewa po polsku, ma fajne refreny i w nagraniach bez
problemu przemyca wyczuwalną radość grania pozbawioną cienia zaprogramowanej na
pisk licealistki smętnej patetyczności. [avatar]
EP-ka roku
1. Plug&Play: Reisefieber
Dowód na to, że warto otwierać się na nowe. Lublinianie
zmienili styl i z epigonów stali się awangardą niosącą misję upiosenkowienia polskiej
alternatywy. Całkiem zasłużenie zostali przy tym pupilami blogosfery (nie tylko
polskiej), bo to co zaproponowali na Reisefieber to czysta radość z
doskonałych linii wokalnych i bezpretensjonalnych melodii. [m]
2. Dogs
In Trees: To Be Forlorn
Na trzeciej EP-ce gdynianie krzepną i krystalizują styl. A
jest on na tyle interesujący i podbarwiony psychodelizującą stylistyką, że
zimno dobiegające z nowych nagrań bardziej grzeje niż ziębi. [avatar]
3. Radioteleskop: Blind
Ten teleskop nie został wycelowany w niebo, on poszukuje
czegoś w środku człowieka. Nikomu nieznany muzyk stawiający pierwsze twórcze
kroki oczarował nas swoją skromną, pełną cudów i wzruszeń muzyką. [m]
4. 1926:
Bury The Ghost
Weźmy apokaliptyczny trans Swans, ale zamiast wściekłych
katedr hałasu skonstruujmy latarnię morską na brzegu wzburzonego morza. Oto Bury The Ghost. [zeno]
5. Jesień: Dla najbliższych + Letnie przygody
Dwie króciutkie EP-ki utrzymane w stylistyce postcore'owego
indie popu. Mistrzowsko dozowany zgiełk i zaskakujące humorem teksty po polsku.
Zestaw niemal idealny. [m]
6. Social
Cream: Social Cream
W każdej recenzji muzyki inspirowanej latami 90. musi paść
nazwa Sonic Youth. Poza tym to sześć świetnych garażowych łomotów. My to
lubimy, pewnie EP-kę nagrali pod nas, by się załapać chociaż do jednego
rankingu! [avatar]
7. Butterfly Trajectory: Astray
Zespół nazywa się krzywdząco polskim Opeth, ale prawda jest
taka, że od Szwedów poznaniacy wzięli jedynie stylistykę wypełniając ją
inspirującą, własną treścią. Mocne, lecz piękne. [zeno]
8. Don't
Be A Poor Person: Drowning In Shallows
Po mocnym gitarowym uderzeniu na drugiej płycie Lost And
Found In The Woods, katowiczanie z DBAPP powrócili do korzeni i
eksperymentów z elektroniką. Z niezłym skutkiem. [m]
9. George
Dorn Screams: It’s Been A Long Time Since We Moved
Bardzo dobry przykład na to, że jednak warto zbierać b-side’y
i rzeczy niepublikowane w jednym miejscu. Nie szkodzi, że w tym przypadku to
tylko trzy utwory. Posłuchać Dżordżów w bardzo dobrej formie zawsze miło.
[avatar]
10. Straight
Jack Cat: One
Nic nowego nie wymyślili, ale to jak podali surową
rokendrolową muzę, zabija intensywnością i barbarzyńsko mocnym brzmieniem. [m]
Eric Shoves Them In His Pockets: przyjemny, ale płyty mailowo od nich kupić - nie sposób....:)
OdpowiedzUsuńkup przez stronę thinmanrecords albo pliki mp3 z bandcampa. :)
OdpowiedzUsuń