21 lutego 2014

The Freuders: Uroboros SP (wyd. własne, 2014)


Jeszcze nie zjadają własnego ogona.

Uroboros to m.in. symbol nieskończoności i powtarzalności, jego wizerunek widnieje na wielu okładkach płyt i w wielu kontekstach popkulturowych. I bez wątpienia fajnie wygląda. Na szczęście w przypadku Freudersów nie oznacza kręcenia się w kółko - choć dwie nowe piosenki zapowiadające długogrający album tego warszawskiego kwartetu są jak najbardziej w jego stylu.

Słuchałem Uroborosa w niewłaściwej kolejności – alfabetycznej. I to pewnie dlatego – choć na pewno nie tylko! – to bisajd Gamma Waves Of Betelgeuse jest dla mnie numerem jeden tego krótkiego wydawnictwa. Bo też jest to piosenka niemal idealna. Jakże fantastycznie wyszła Freudersom zwrotka z wybrzdąkanym motywem głównym, jak świetnie brzmi w niej niewysilony głos Tymka Adamczyka, jak cudnie melodyjnie wypada linia jego wokalu. A przecież trzęsienie ziemi dopiero nadejdzie! Potężne uderzenie przesterów, brutalna jazda sekcji i shoegaze’owa ściana dźwięku zwieńczona solówką, która wali obuchem w tył głowy. Mogę słuchać tego kawałka bez końca.

Tytułowy Uroboros takiej magii już nie ma, ale to i tak kawał dobrze wykutego żelastwa. Bardziej „mroczny”, niżej zaśpiewany, choć nie da się ukryć, że już bez takiego błysku jak w przypadku Gamma Waves. I tu nie obyło się bez przyjemnie katującego ucho zgiełku w drugiej części kompozycji. Słychać skłonność zespołu do pewnego rodzaju „epickości”, budowania nieco bardziej złożonych struktur, co ciekawie rokuje na przyszłość.

Album zapowiada się smakowicie. Czekam na niego wierząc, że znów w czołówce podsumowania roku będziemy mieli doskonałą gitarową płytę. [m]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni