Jeszcze nie zjadają własnego ogona.
Słuchałem Uroborosa w niewłaściwej kolejności –
alfabetycznej. I to pewnie dlatego – choć na pewno nie tylko! – to bisajd Gamma
Waves Of Betelgeuse jest dla mnie numerem jeden tego krótkiego wydawnictwa.
Bo też jest to piosenka niemal idealna. Jakże fantastycznie wyszła Freudersom
zwrotka z wybrzdąkanym motywem głównym, jak świetnie brzmi w niej niewysilony
głos Tymka Adamczyka, jak cudnie melodyjnie wypada linia jego wokalu. A
przecież trzęsienie ziemi dopiero nadejdzie! Potężne uderzenie przesterów,
brutalna jazda sekcji i shoegaze’owa ściana dźwięku zwieńczona solówką, która
wali obuchem w tył głowy. Mogę słuchać tego kawałka bez końca.
Tytułowy Uroboros takiej magii już nie ma, ale to i
tak kawał dobrze wykutego żelastwa. Bardziej „mroczny”, niżej zaśpiewany, choć nie
da się ukryć, że już bez takiego błysku jak w przypadku Gamma Waves. I tu
nie obyło się bez przyjemnie katującego ucho zgiełku w drugiej części kompozycji.
Słychać skłonność zespołu do pewnego rodzaju „epickości”, budowania nieco bardziej
złożonych struktur, co ciekawie rokuje na przyszłość.
Album zapowiada się smakowicie. Czekam na niego wierząc, że znów
w czołówce podsumowania roku będziemy mieli doskonałą gitarową płytę. [m]
Strona zespołu: https://www.facebook.com/pages/The-Freuders/248466835169547
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz