13 lipca 2014

Epkowisko: Knockdown, Prince Of Livia, Sonia Pisze Piosenki, Wicked Heads


Kolejna dawka nowych EP-ek wartych posłuchania. Reguła rozstrzału stylistycznego – zachowana!

Knockdown: Niepokonane lato (DC9, 2014)


Legendarny przedstawiciel łódzkiej sceny hard core powraca z nowym materiałem. Ten istniejący od 1997 roku zespół rozwiązał się w 2005 po wydaniu dwóch płyt i reaktywował w 2009. Najnowsze wydawnictwo zawiera sześć piosenek trwających łącznie... 9 minut i 12 sekund. A to oznacza, że będzie szybko, krótko i zwięźle.

I jest. Piosenki mkną z klasyczną core-punkową prędkością. Gitary rzeźbią klasyczne hardcore’owe riffy (raczej Nowy Jork niż Waszyngton), a wokalista zdziera gardło w równie klasyczny sposób, często w towarzystwie sylabizującego chóru. Nie byłoby w tej płycie nic wartego uwagi, gdyby nie obecność naprawdę dobrych, skondensowanych tekstów po polsku. Dzięki nim piosenki nabierają głębi i kilka z nich potrafi zaczepić się w głowie. Szczególnie zapadły mi w pamięć: Flaga Perry’ego z dramatycznym Nie, nie, nie porzucaj okrętu, wściekłe Miasto fabryka, wreszcie kapitalne Tylko ty i ja z jednym z najbardziej wbijających się w głowę wersów tego roku: Jesteśmy tylko ty i ja/ I nie zasłużył na nas świat.

Jeśli macie dziesięć minut na zapomnienie się w hałasie, Niepokonane lato jest dla was. To hardcore’owa klasyka w pigułce.




Strona zespołu: https://www.facebook.com/knockdownlodz


Prince Of Livia: Perkal (Brennnessel, 2014)


Poboczny projekt Tomka Szpaderskiego z Kamp! Jeśli ktoś oczekuje czegoś zupełnie innego od macierzystej formacji Tomka, będzie zawiedziony. To wciąż ten sam, lekko oniryczny, delikatny i zarazem stylowy synth pop. Niezbyt mocno zaznaczony bit, plamy klawiszy, oszczędne akordy gitary i dystyngowany wokal.

I wszystko byłoby ok, gdyby nie towarzyszące mi ciągle wrażenie, że ta stylistyka powoli zaczyna zjadać swój ogon i nie ma już nic ciekawego do zaoferowania. Perkal niczym nie zaskoczy słuchacza będącego w miarę na bieżąco z tym co dzieje się na pograniczu alternatywy i mainstreamu. Piosenki Szpaderskiego są miłe w obcowaniu, ale wylatują z głowy zaraz po zdjęciu słuchawek. Jedynie The Far Pavilions przykuwa uwagę na dłuższą chwilę za sprawą uroczystego refrenu (w którym notabene głos wokalisty przypomina barwą wokal Neila Tennanta z Pet Shop Boys). Ostatni kawałek, Palais Bruehl / Parerga, na ambientowym podkładzie prezentuje intrygujące sample z nieznanego mi polskiego filmu (ktoś kojarzy?), czym punktuje - nieoczekiwanie - znacznie bardziej niż dość nijakie obie części Perkalu.
Mam wrażenie, że coraz trudniej będzie zainteresować kogokolwiek taką muzyką. Czas na odważne decyzje i zmiany w stylistyce.




Sonia Pisze Piosenki: Friends To Lovers (FYH! Records, 2014)


Chłopaki z FYH! Records narobili sporego szumu wokół swojej nowej „podopiecznej”, kreując ją na gwiazdę niezalu, ale chyba trochę przesadzili. Grająca akustyczne piosenki Sonia nie jest materiałem na gwiazdę, to po prostu zwykła dziewczyna śpiewająca o przyjaciołach i miłości. Dlatego z pobłażliwym uśmiechem czytam kolejne opinie, że to jeden z ciekawszych polskich debiutów tego roku, a artystka zasługuje na najwyższe uznanie, bo ma coś niezwykłego do zaoferowania.

NO BEZ PRZESADY.

Friends To Lovers w ogóle nie da się rozpatrywać w takich kategoriach, chyba że ktoś ma pamięć na poziomie rybki akwariowej i każda ukazująca się na rynku płyta jest dla niego czymś absolutnie świeżym i nowatorskim.

Co nie znaczy, że mam coś przeciwko Soni. Wręcz przeciwnie. Jej piosenki są miłe dla ucha, rytmiczne, zgodne ze sztuką. A Sonia ma wyrazisty, mocny głos, który w pełni zasługuje na pierwszy plan w jej skromnych aranżacyjnie kompozycjach. Z pewnością otwierający EP-kę utwór For Katie jest najlepszym w jej dorobku. Ma siłę i moc, zrywa przy tym z wszechpanującą ostatnio modą na folkowe akcenty. Natomiast już piosenka tytułowa brzmi jak kopia Lilly Hates Roses (z którymi zresztą Sonia utrzymuje przyjazne kontakty) – jest zwyczajnie banalna. Movie Quotes podoba mi się, bo ma taki lekko marudzący charakter. Z kolei Part Of Paper Moon to już typowy słodziak z dzwoneczkami i kołysankową melodią.

Więc jak to jest z tą Sonią? Ano tak, że nie jest to żadne wielkie wydarzenie na „rynku”. To kolejna dziewczyna z gitarą, która się ładnie uśmiecha i pisze pogodną, przyjazną słuchaczowi w każdym wieku muzykę. Tylko tyle. Ale to „tylko tyle” chyba w zupełności wystarczy.




Wicked Heads: Wicked Heads (wyd. własne, 2014)


Zespół, będący kontynuacją Dr. Zoydbergha, na skutek pewnego zbiegu okoliczności zupełnie zmienił pomysł na siebie. Początkowo chcieli grać instrumentalne kompozycje, jednak gdy na jednym z koncertów dołączyła do nich w ramach eksperymentu Kasia Miernik, okazało się, że chcą zacząć coś zupełnie innego. Piosenki mroczne, nawiązujące do tradycji bluesowych ballad. Kojarzy się wam to z czymś? Wovoka?

Z tym że Wicked Heads od początku postawili na własny repertuar i poradzili sobie równie dobrze jak ich koledzy interpretujący na nowo korzenne bluesy. Niski, głęboki głos Kasi stawia ją w gronie wokalistek charyzmatycznych, pociągających skrywaną w głębi tajemnicą (od razu pojawia mi się w głowie nazwisko Rykardy Parasol).

O ile otwierający EP-kę Divorcee jest jeszcze piosenką o sporych naleciałościach rockowych, to już kolejne idą w stronę bardziej ponurych, niepokojących ballad. Niesamowity klimat Laury (Rykarda!), country’owa estetyka G. Knife (w roli głównej tara, takie urządzenie, którego używano zanim wymyślono pralki – tym razem w roli instrumentu muzycznego), tajemniczość i teatralność Lullaby – wszystkie te piosenki oferują niezwykłe doznania z pogranicza snu i jawy. Niektóre mogłyby śmiało ilustrować jakiś starszy film Lyncha.

Ciekawie potoczyła się historia tego zespołu. Z taką wokalistką na pokładzie mają przed sobą bardzo rozwojową perspektywę. Oby wykorzystali tę szansę.



Słuchał i opisywał [m]

1 komentarz:

  1. Myślę tak samo o Sonii pisze piosenki (co to za nazwa?!). Wcale nie jest taka świeża i nowatorska. Jej kawałki są przesłodzone i nudne.
    A "Friends to Lovers" to słaba kopia "Youth" Lilly Hates Roses. Zresztą, zamiast nagrywać swoje rzeczy, niech lepiej dołączy do nich. Będzie z niej większy pożytek.

    OdpowiedzUsuń

Najczęściej czytane w ciągu ostatnich 30 dni